Wydaje mi się, że android, rozumiany jako robot z wielkim zasobem sztucznej inteligencji i cech skopiowanych z prawdziwego człowieka, jest metaforą świata ludzi zagubionych w postępie technologicznym, niepotrafiących się wzajemnie odnaleźć, zagubionych w złożoności i coraz większym tempie życia. Ale też ludzi pracujących na taśmach produkcyjnych, którzy muszą nadążyć za tempem jadącej taśmy i tempem robotów, uczestniczących w procesie produkcji. Czy nawet kasjerów w supermarkecie. Budowanie Airbusa ze względu na synchronizację procesów też przypomina jakieś dzieło androidów.
Pracowałem w różnych firmach jako programista i czasami rzeczywiście moja praca przypominała pracę na taśmie produkcyjnej. Dzisiaj nazwałbym te prace na akord okresami bycia androidem, bycia inteligentną przystawką do świata decyzji szefów-nadludzi.
Takie są moje odczucia w kontekście naszej profesji, kiedy się zbliżam do wieku 50+.
Jestem ciekaw, czy macie, miewacie, miewaliście podobne, niekoniecznie związane ze słowem android odczucia, związane z programowaniem? Czy czasem patrzycie na tę profesję z jakiejś innej perspektywy niż tylko kod? To pierwsze.
Czy spotkaliście się z określeniem "programiści to androidy"?. To drugie. (To była zasłyszana rozmowa dwóch dziewczyn. Ubawiło mnie wtedy to określenie.)