Ja sporo uczyłem się w klasyczny sposób, ale najlepsze rezultaty daje nauka czegoś, czego... naprawdę potrzebowałem. Czegoś praktycznego.
Nauka czegoś praktycznego daje dodatkową motywację i sprawia, że nauczona rzecz lepiej zapada w pamięć.
Ale w zasadzie nie jest niezbędna. Wystarczą tylko dwie rzeczy:
- Praktyka, tj. wystawienie się na działanie języka angielskiego.
- Dążenie do perfekcji.
Punkt pierwszy łatwo dziś zorganizować.
Oglądaj filmy bez napisów (lub, na początku, z angielskimi). Wsłuchuj się w piosenki. Oglądaj wykłady, prelekcje, przemówienia. Czytaj. Sporo z tego może dotyczyć Twojej dziedziny, czyli programowania. Najlepsze źródła są po angielsku.
Rozmawiaj po angielsku. Mi pomagały dodatkowe zajęcia, w których często nawet off-topicowaliśmy po angielsku. Dobry flejm nie jest zły, bo ciekawi rozmówców. Dzisiaj można łatwo pogadać po angielsku, nawet z native speakerami -- choćby na czatach, nawet głosowych. Pisz na forach, portalach społecznościowych -- nawet Diggu czy Twitterze. Albo portalu z dziedziny, która Cię interesuje (np. forum Starcrafta ;) ). Swój kod opisz komentarzami w stylu javadoc -- zdziwisz się, jak trudno napisać ścisłą specyfikację w obcym języku. Trochę po słownik posięgasz.
Drugi punkt, ten o perfekcji, również jest kluczowy. Jak piszesz, nie pisz "lol rofl + losowy czasownik + parę bełkotliwych słów". Pisz pełnymi zdaniami, z poprawną interpunkcją. Używaj fraz poprawiających płynność wypowiedzi. Korzystaj ze słowników, ale niech wypowiedzi brzmią naturalnie. Często widzę tekst po angielsku, w którym trafia się nagle totalnie kosmiczne słówko, niepasujące do tonu reszty wypowiedzi. Widać, że ktoś sięgnął tu po słownik, bo chciał użyć dokładnie jednego słowa -- bo po polsku istnieje jedno słowo, które mu odpowiada. Native speaker użyłby tu natomiast frazy dużo prostszych słów.
Gdy mówisz, nie mów w ponglishu. Staraj się mówić naprawdę po angielsku. Ponglish być może jest bardziej zrozumiały dla niektórych POLAKÓW -- ale dla ludzi z innych zakątków świata polskie BŁĘDY (!) w wymowie są zupełnie obce. Jeśli wydaje Ci się, że możesz po prostu zawsze używać polskiego "i" lub "o", to masz rację: wydaje Ci się. Obie polskie głoski mają w angielskim kilka wariantów. Czasami użycie polskiego odpowiednika daje powoduje, że brzmimy dziwnie -- np. gdy wymawiamy zwykłe krótkie "i", podcyas gdy takie prawdziwe, angielskie, jest przesunięte w kierunku "y". Czasem możemy być zupełnie źle zrozumiani, bo np. krótkie "i" i długie "ii" to dwie zupełne rzeczy. Podobnie jak głoska, którą polacy wymawiają jako "o", w rzeczywistości jest wymawiana nieco inaczej, a obok niej istnieje jeszcze oddzielna głoska "oł". Albo wiesz np., że czasownik separate (oddzielać) jest wymawiany wyraźnie inaczej niż przymiotnik separate (oddzielny)? Mnóstwo Polaków, widząc "rate" na końcu, wymawia to zawsze "rejt" -- niepoprawnie.
Wydaje Ci się, że rozumiesz o czym jest jakaś piosenka? Naprawdę, czy tak mniej więcej? Jeśli rozumiesz bardzo ogólnie, postaraj się zrozumieć dokładniej. Wsłuchuj się, używaj słowników. Jeśli rozumiesz nieźle każdy akapit, spróbuj zrozumieć każde pojedyncze zdanie. A potem -- każdą frazę. Umiejętność zrozumienia sensu wypowiedzi gdy rozumiemy tylko połowę słów jest fajna, ale jeszcze fajniej jest wiedzieć dokładnie, skąd się bierze to gonna czy lil'. W razie problemów ze slangowymi frazami warto użyć np. Urban Dictionary.
A więc: praktyka i fascynacja, tj. chęć poprawy, niechęć spoczęcia na laurach. Gdy ja nie mówiłem przez kilka lat po angielsku, poziom znacznie mi spadł. Teraz, prawie codziennie muszę w pracy pogadać po angielsku. W parę miesięcy poziom wzrósł mi znacznie. Choć nadal rzygać mi się chce słysząc własne błędy i niezgrabności. Ale to ma związek z dążeniem do perfekcji. Które sprawia, że autentycznie chce mi się sprawdzić, czy coś dobrze wymawiam/stosuję, czy nie.