ToTomki napisał(a):
To tak nie działa. TSUE jest najwyższym organem tylko w tym zakresie, w którym uprawnienia mu nadano.
Wskaż mi, gdzie napisałem, że jest inaczej.
Dziękuję za odpowiedź, bo już wiem, że nie ma sensu z Tobą dalej dyskutować, bo jak ktoś ma poglądy "trzeba srać na wszystko co pisowskie tylko dlatego że to pisowskie" i wybiera sobie pojedyncze pasujące mu kwestie bez patrzenia na całość - taka osoba i tak nie będzie mi odpisywała z sensem, bo nawet nie przeczyta tego, co napisałem, a to, co chce przeczytać
Wszystko fajnie, ale to ty zacząłeś rzucać epitetami bez jakiegokolwiek argumentu. Nie jadę po PiS dlatego, że jest pisowski, tylko dlatego, że nigdy jeszcze nie widziałem merytorycznej obrony PiSu w sprawie konfliktu z KE/TSUE.
Wszystko zawsze się sprowadza do dowolnej kombinacji z poniższych:
a) do epitetów - tak jak w twoim przypadku
b) do próby zmiany tematu
c) do pokazywania przeinaczanych faktów
W tej chwili rozmawiamy na temat tego, czy TSUE ma prawo orzekać o polskim sądownictwie. W tym wątku usłyszałem wyłącznie dwa argumenty:
-
"nie ma takiego prawa, bo nie ma takich kompetencji". Wystarczy przeczytać traktat lizboński, żeby wiedzieć, że tak nie jest. W gestii TSUE jest orzekanie o tym, czy kraje członkowskie przestrzegają europejskiej Karty Praw Podstawowych, w której jest właśnie zapisana zasada legalizmu władzy.
-
"najwyższą wykładnią prawa w Polsce jest polski Trybunał Konstytucyjny" - to jest prawda, ale nie ma nic do rzeczy. Orzeczenia TSUE nie mają żadnej mocy prawnej w Polsce, w przeciwieństwie do orzeczeń TK. Natomiast obecność Polski w UE wymaga zgodności naszego prawa z prawami UE - i w takim wymiarze właśnie orzeczenia TSUE mają wartość prawną.
@tajny_agent: istnieje coś takiego, jak brzytwa Hitchensa. Jeśli ty nie potrafisz merytorycznie uargumentować swojej pozycji, to ja mogę ją odrzucić bez żadnego merytorycznego argumentu. Jeśli jako argument podajesz mi artykuł, który po prostu jest jakimś zbiorem losowych faktów, niespecjalnie związanych z tematem - i w dodatku bronisz tego artykułu twierdząc, że nie da się pisać na temat - to ja nie muszę specjalnie się starać, żeby takie bzdury odrzucić. Tak samo jeśli piszesz jakiś tekst w stylu "Jaki o tym mówił", bez wskazania co konkretnie powiedział.
To, że ci wypisałem, w których miejscach piszesz nie na temat i dlaczego nie jest to na temat to po prostu uprzejmość z mojej strony. Potraktuj to, jako darmową lekcję.