@fasadin, naprawdę nie mam ochoty dzisiaj wchodzić na Wyborczą, więc tego artykułu nie czytałam. Ale w innym na ten temat, czytałam wypowiedź jednego z głównych polityków zajmujących się tą sprawą, że obecnie w Polsce biedni płacą wyższe podatki niż bogaci.
http://www.money.pl/gospodark[...]-2018-roku,135,0,2092935.html
Co gorsze, obecnie obciążenia podatkowe są degresywne, a więc ktoś, kto otrzymuje płacę minimalną, jest obciążony bardziej niż zarabiający powyżej średniej.
Przykład? Polityka Insight wyliczyła, że w przypadku pensji minimalnej z 2015 roku - 1750 zł brutto miesięcznie, tzw. klin podatkowy wynosi 39 proc. Klin to różnica pomiędzy całkowitym kosztem zatrudnienia pracownika, a tym, co ten pracownik otrzymuje na rękę. W przypadku prezesa spółki skarbu państwa, który zarabia średnio 23 650 zł brutto, klin wynosi tyle samo – 39 proc.
Ale już kiedy ów prezes zmieniłby formę zatrudnienia z umowy o pracę na umowę zlecenie, klin skurczyłby się do 28 proc. W przypadku pensji minimalnej klin wręcz wzrósłby do 40 proc.
Ja generalnie jestem przeciwna podatkom jako takim ;) Tzn. uważam, że im mniej i im mniejsze tym lepiej.
Czy bogaci powinni płacić większe podatki niż biedni? IMHO nie.
Ale czy biedni powinni płacić większe podatki niż bogaci...? IMHO bardzo nie.
Niestety nie wierzę, żeby PiS zrobił tak, żeby podatki były sumarycznie mniejsze - z resztą już w zapowiedziach mówią, że mają one być neutralne dla budżetu (co w praktyce oznacza, że mają być co najmniej wyższe). Także prawdopodobnie biedni zapłacą tyle ile dziś, a bogaci więcej (oby nie na odwrót...).
IMHO najważniejsze to jest naprawić system, a wysokość samego podatku to jest rzecz drugorzędna. Podwyżka podatków to żaden szok dla mnie, przecież praktycznie mamy ją co roku. A za uproszczeniem przepisów będę głosować wszystkimi rękoma i nogami... O ile faktycznie je uproszczą, a nie skomplikują, np. poprzez utworzenie jeszcze jednego organu pośredniczącego w przelewaniu kasy tu i tam...