Mi się podoba tu gdzie jestem.
Wiem, że jestem u siebie.
Język znam dosyć dobrze.
Nie należę do żadnej mniejszości narodowej, a takie się w razie problemów wywala z kraju w pierwszej kolejności, bez względu na to czy legalnie czy nie.
Podoba mi się społeczeństwo monokulturowe bo znam tą kulturę i raczej nikt mnie nie zabije/pobije bo przez przypadek wykonałem jakiś obelżywy gest, czy naruszyłem jakieś tabu.
Lubię jak ludzie potrafią powiedzieć co myślą, i mają gdzieś to czy ktoś im przypnie łatkę oszołoma/faszysty/POpaprańca/pisowca/palikociarza/korwinowca/mohera, a jak będzie trzeba to i dać w mordę.
Ogólnie lubię jasne sytuacje np. jakbym wbiegł przebrany za motyla do kościoła podczas mszy i zaczął drzeć ryja, to by mnie na kopach wynieśli, albo wiem, że pójście w szaliku wisły do grupy kiboli legii i wznoszenie okrzyków obraźliwych w ich stronę kończy się w szpitalu lub na cmentarzu.
Byłem trochę w usa(NY, NJ, PA), ale to było kompletnie nie dla mnie. Ludzie ze sztucznymi bananami na gębach, gadanie o niczym i uważanie na każde słowo, żeby przypadkiem ktoś się nie poczuł urażony i drugiego nie pozwał(wyobraźcie sobie jakąś dyskusję jak każdy się boi). Gówniarstwo emo, z kastetem jako wisiorek, mające po 12 i liżące się gejowo po ulicach(toleruje, ale na wymioty mnie zbierało). Dowiedziałem się tam też, że jak murzyn powie czarnuch to w porządku, ale jak ja powiem czarnuch to już źle, bo to ja jestem rasistą mówiąc to, a nie ktoś kto ze względu na to, że jestem biały nie pozwala mi tak mówić(sic!). Dodatkowo tak strasznie walczą z rasizmem, że już wypełniając formularz wizowy trzeba podać jakiej się jest rasy.
Inne kraje też mi nie bardzo pasują(w żadnym z nich nie byłem), bo albo nie znam języka, albo za zabicie kilkudziesięciu ludzi dają wyrok 21lat, albo za zimno, albo mają neonazioli bardzo nielubiących mniejszości Polskiej, albo pełno tam różnych mniejszości wymuszających wyższe zasiłki pod groźbą zamieszek, albo pełno kamer.
Oczywiście inne kraje mają też sporo plusów, ale często emigracja działa na zasadzie "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma" bo zwyczajnie z daleka minusów nie widać.
Nie wykluczam wyjazdu na czas jakiś po $ czy €, ale na pewno nie na długo.