Hej, programuje już trochę około 3,5 roku komercyjnie w Javie. Ale tak ostatnio sobie myślę, bo w projekcie którym jestem nade mną jest jakiś trochę taki Oskarek, który mówi płynnie po angielsku, coś jak C1, porobił jakieś certyfikaty Scrum. No i z programowania jest noga, ale organizację pracy ma bardzo dobrą. Potrafi nas przycisnąć, a czasem odpuścić, gość koło 26 lat. Pracuje w korporacji ogromnej finansowce. To czym mi zaimponował to taka dojrzałość z jego strony że kończy robotę równo o 16, ma rodzinkę, lepsze auto niż ja BMW F10, no ja totalnie nie mam do niego podjazdu. Co w moim życiu poszło nie tak?
Myślę teraz właśnie o przebranżowieniu się na takiego PM'a. Na angielski już chodzę, zapisałem się na kurs z zarządzania projektami. Chciałbym ogólnie pójść w zarządzanie ludźmi, organizowanie pracy, a nie ciągle siedzieć, denerwować się bo w Mavenie jest kolizja dependencji....podejrzewam że hajs ten sam, a z pasji będąc szczery nie programuje. Jestem też po mgr informatyki.
Czy ktoś przebranzawial się na PM'a? Czy warto aplikować od razu na takie stanowiska czy z automatu będę odrzucany? Studia podyplomowe coś dają? Dzięki za rady ale mam dość już kodzenia, wolę pójść w miękkie umiejętności