Generalnie to moje obawy są takie, że przy pierwszym kontakcie z HR podałem przez telefon swoje oczekiwania finansowe, które znajdowały się mniej więcej po środku widełek finansowych. Po pair codingu via skype podobno byli zachwyceni, ale przed rozmową techniczną znów zadzwonili z HR i znów spytali o pieniądze, zasłaniając się, że nie podałem tej informacji na początku (nagrywam rozmowy, wiec wiem, że podałem). Po usłyszeniu kwoty, z drugiej strony padło charakterystyczne "OK" i zaraz po nim lista benefitów takich jak znalezienie mieszkania, sign-up bonus, pakiet relokacyjny, podwyższone koszty uzyskania przychodu (podobno dostali pozytywną interpretację ze skarbówki), etc. Po rozmowie technicznej było trochę cmokania, że mam braki. Fakt, parę pytań trochę zawaliłem ze stresu i faktu, że z niektórymi rzeczmi dawno nie miałem styczności, a zbytnio się nie przygotowywałem stwierdzając, że w zasadzie kodzę w pracy i w domu na co dzień, to nie mam się czym przejmować. Ostatecznie powiedzieli, że przechodzę dalej, ale mam wrażenie, że została mi zaserwowana tzw. kanapka (dobra wiadomość na początek, krytyczny feedback, dobra wiadomość na koniec). A w połączeniu z rozmową z HR z dnia wcześniej, zaczynam wnioskować, że to strategia, o której opowiadała mi koleżanka z dużym stażem HR w IT, kiedy to firma usilnie próbuje udowodnić kandydatowi, że nie zasługuje na kwotę, którą podał.