Tu już jest tylko kwestia terminologii. Cała idea inkubacji polega na tym, że beneficjenci w praktyce prowadzą „własne firmy”, dlatego tam też jest o takiej firmie mowa. Dzięki uczestnictwu w programie fundacji możesz operować na rynku dokładnie tak samo, jakbyś prowadził firmę – wystawiasz faktury, masz prowadzoną księgowość itd.
Ale nie mam DG zarejestrowanej na siebie, prawda? Więc prawnie rzecz biorąc nie mam firmy. To wprost wynika z tego:
Czymś innym jest faktura sprzedażowa fundacja-firma informatyczna a czymś innym umowy cywilnoprawne fundacja-beneficjenci
US może skontrolować pracownika (chociaż u nas jeszcze nie było takiej sytuacji), ale w przypadku jakichkolwiek nieprawidłowości odpowiedzialność (prawną i finansową) ponosi fundacja. Beneficjenci są więc „bezpieczni”.
Pan zdaje się kompletnie nie rozumieć.
Czyli jeśli moja żona założy fabrykę narkotyków i będzie czerpała z tego procederu dochody, to odpowiedzialność też będzie fundacji?
Myślę, że nie. A do czerpania dochodów z lewych źródeł zachęca Pan tym zdaniem:
Ponieważ prowadząc firmę w Fundacji możemy sami, poprzez system CRM, generować umowy cywilnoprawne, możemy część dochodu wypłacić na podstawie jednej umowy sobie, a drugą część powiedzmy współmałżonkowi.
Przekazywanie części swoich dochodów komuś innemu w celu uniknięcia opodatkowania to oczywiste oszustwo.
Nie ma co spekulować czy się zgodzi czy nie, warto porozmawiać.
Czasem tylko nie warto się ośmieszać wychodząc na Janusza biznesu...
Inkubatory przedsiębiorczości działają od wielu lat.
Oczywiście, tylko inkubatory powstały w celu wspierania młodych ludzi we wdrażaniu ich pomysłów w życie. Pan używa inkubatorów do optymalizacji podatkowej, a być może też do przestępstw karno-skarbowych, a to już jest niezbyt bezpieczne.
W UKSach też mają internet, a Pan reklamując się tutaj w ten sposób, wystawia się im na tacy. Ale mnie w sumie już nic nie zdziwi, parę miesięcy temu był gość, który pod nazwiskiem sprzedawał koszty.
Odchodząc od tematu Fundacji. Rozmawiałem ostatnio z kumple z pracy, który ma DG. Powiedział, że do jego rocznej, sumarycznej wypłaty jest doliczony 'dodatek' za 26 dni urlopu i jeśli idzie na urlop to musi sobie od tego dodatku odliczyć odpowiednią kwotę. Spotkaliście się z czymś takim?
Oczywiście. Na kontrakcie to jest normalne, że jak nie pracujesz, to nie zarabiasz, czyli za dni "urlopu" nie wystawiasz faktury. Chociaż są też firmy, które pozwalają swoim kontrahentom na ileś dni wolnego w roku.