Czy dystrybutorzy filmów mają za dużo pieniędzy?

0

Niby mamy platformy streamingowe, VOD i inne cuda, a jak człowiek chce sobie obejrzeć jakiś konkretny tytuł, to okazuje się, że "się nie da". Wpadł mi w oko jakiś trailer filmu sprzed 10 lat i jedyny sposób na jego obejrzenie, to kupno czytnika BD i ściągnięcie płyty z Australii. O co chodzi, że bardziej opłaca im się nie udostępniać takiego tytułu na jakichś playerach, chili, Google itp. zamiast zbierać sobie po parę dolarów?

0

@piotrpo:

target.
magiczne słowo target.
Piony marketingu palcem nie kiwną, jeśli coś nie jest w ich targecie (i na odwrót: dla targetu ojca sprzedadzą)

Tytuł się zamortyzował, premie zostały rozliczone, spółka celowa na rzecz tego filmu rozwiązana. Widocznie nie ma mechanizmu, który by dawał zainteresowanie czymś takim.

0

@ZrobieDobrze: No ok, ale ktoś prawa do tego filmu kupił, pewnie razem z pakietem 1000 innych filmów i trzyma na okazję gdyby trzeba było mnie ścigać za ich naruszenie.

0

Czym się różnią stare filmy od nowych?
Nowe mają aktywny marketing.

Dziecko chce wyciągnąć rodzica do kina na film:

  • który jest aktualnie reklamowany,
  • który widział kolega z klasy.

Trudniej przekonać dziecko do obejrzenia dobrego filmu sprzed lat. Nie ma wokół takich filmów szumu medialnego, ani presji ze strony rówieśników.

0

@Spine: Ale ja nie chcę go obejrzeć w kinie, chcę sobie kliknąć "zapłać" i obejrzeć w domu.

0

@piotrpo: Medium jest mało istotne.
Nawet filmy, które od początku są tylko na Netflixie, mają jakiś marketing, żeby nagłośnić swoją dostępność.
Jak ktoś po prostu wrzuci stary film na jakiegoś VODa, to zobaczą go tylko ludzie, którzy go szukają.
Żeby na takim posunięciu zarobić, trzeba by zainwestować w jakąś promocję, a dystrybutorom pewnie nie chce się w to bawić.

1

To samo dzieje się często w muzyce z wieloma zapomnianymi płytami. Gdy wyczerpała się siła marketingu, a nie widać perspektyw na zarobek z reedycji, po prostu pewne rzeczy potrafią nawet i całkiem zniknąć. Wręcz wyparować do sytuacji, że nie ma tego w streamingu i albo znajdzie się używka na Discogs, albo są rzeczy nie do dostania. Czasami "pomaga" niejasna sytuacja prawna lub rozpad jakichś zespołów.

Dziś kulturę napędza kasa. Gdy nie widać kasy na horyzoncie to nawet niezłe rzeczy muszą ustąpić miejsca takim, które wygenerują kasę. Które zrobią hype, o czym będzie głośno, o czym będzie się (przez chwilę) mówiło. Żeby zaraz zapomnieć, bo coś następnego wyprze to, czym zachwycano się moment temu. Zauważcie, że nie ma już nic w takiej skali, jak np. Dirty Dancing. Nie powstają ani filmy, ani muzyka, które zmieniają bieg kultury. Wszystko jest krótkie i powierzchowne, obliczone na krótki efekt, wywołanie szoku, ale nie zostaje po tym nic wielkiego.

1

Jeśli chodzi o film o polskim tytule "Wyścig", to kiedyś był na którejś platformie z abonamentem w Polsce, bo sam go tak oglądałem. Przykładowo wg unogs.com teraz jest na Netfliksie w 9 krajach, więc może da się obejrzeć przez VPN.
Zgaduję, że ogólnie platformy streamingowe optymalizują koszty swojej oferty, tzn. wykupują licencje na jakiś czas i znowu odnawiają je po jakiejś przerwie, bo w ten sposób zapłacą mniej, a ludzie trzymający abonament dłużej i tak mają okazję obejrzeć. Z drugiej strony jakieś Chili, gdzie udziałowcami są wielkie studia filmowe, mogłoby trzymać ofertę na stałe, ale znowu może jak sprzedają na wyłączność komuś na jakiś czas i terytorium, to mogą wziąć za to więcej.

1
Spine napisał(a):

Czym się różnią stare filmy od nowych?
Nowe mają aktywny marketing.

Dziecko chce wyciągnąć rodzica do kina na film:

  • który jest aktualnie reklamowany,
  • który widział kolega z klasy.

Ale przecież ja chcę zapłacić, trzymanie filmu na jakiejś platformie VOD, to pomijalny koszt parunastu GB przestrzeni na dysku. Jak w ciągu roku 1000 ludzi zapłaci po 5 dolców, to mają 5000 dolarów. Mieć 5000 a nie mieć, to już razem 10000 :)

3

@piotrpo: Nie wiem dokładnie jak jest od strony formalnej.

Ale wydaje mi się, że jak na takim Netflixie płacisz abonament, to nie jest to budżet, z którego Netflix płaci za każde obejrzenie filmu...

Po prostu Netflix płaci za licencję danego filmu na określony czas. Jeśli film miałby małą oglądalność, to Netflix byłby stratny, bo płaci za coś, czego nie potrzeba użytkownikom.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1