Wall Street Journal: Paryż i Berlin boją się Ukrainy w UE. Dlaczego? Bo może doprowadzić wraz z Polską do osłabienia pozycji Niemiec i Francji w UE.
Najbardziej prestiżowe stanowiska w UE zajmują politycy zachodnioeuropejscy, co odzwierciedla brak równowagi sił między Europą Wschodnią i Zachodnią, od pani von der Leyen (Niemcy) i prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde (Francja) po wysoką przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell (Hiszpania) i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel (Belgia). Rządy Europy Wschodniej dały jasno do zrozumienia, że ten status quo jest dla nich coraz bardziej nie do zaakceptowania, a wojna na Ukrainie dała im dodatkową pewność, że to może się zmienić.
UE jest zbudowana wokół Niemiec i Francji, a oba państwa zazdrośnie strzegą swojej pozycji jako ostatecznych decydentów w Europie. Politycy w obu krajach są świadomi, że UE z Ukrainą może doprowadzić do konkurencyjnej osi Warszawa-Kijów, czego ani Francja, ani Niemcy nie chcą. Ukraina jest politycznie i kulturowo bliższa Polsce niż Niemcom, co oznacza, że siła Niemiec w UE mogłaby zostać znacznie zmniejszona i zastąpiona rosnącymi wpływami Europy Wschodniej”. -pisze Ralph Gert Schöllhammer dla Wall Street Journal.
Dlatego Paryż i Berlin mówią jednym głosem w sprawie wejścia Ukrainy do UE. Mówią, że Ukrainie zajmie conajmniej kilkanaście lat, a może i jeszcze więcej, czyli "na święte nigdy". W interesie Niemiec i Francji jest, aby Unia Europejska działała wokół ich interesów, a nie interesów innych państw, zwłaszcza z Europy Środkowej z Polską na czele.
Gdyby Ukraina stała się członkiem Unii Europejskiej, to najbardziej Niemcy i Francja straciłby. Duet niemiecko-francuski musiałyby się ścisnąć na "unijnej ławeczce", żeby zrobić miejsce Ukrainie.
Bardzo ciekawe zrobiłoby się w przypadku głosów ważonych w Radzie Unii Europejskiej. Obecnie po 29 głosów ważonych w Radzie Unii Europejskiej mają: Niemcy, Francja i Włochy. Po 27 głosów ważonych mają Hiszpania i właśnie Polska. Dalej jest Rumunia z 14 głosami, Holandia z 13 głosami. Gdyby Ukraina stałaby się państwem członkowskim UE to miałby podobną liczbę głosów ważonych co Polska, a to mogłoby być kłopotliwe dla Niemiec i Francji.
W przypadku głosowania większością kwalifikowaną w Radzie Unii Europejskiej, każdemu z państw przypisuje się pewną liczbę głosów ważonych. Przyjęcie aktu następuje w wypadku uzyskania odpowiedniej większości głosów "za". Oczywiście ten system głosowania został tak stworzony, aby najwięksi mieli najsilniejszą pozycję i żeby mogli decydować o tym jak toczą się sprawy w Unii Europejskiej. Według procedury, każdy kraj członkowski posiada ustaloną liczbę głosów, zależną od wielkości populacji danego kraju.