Zachowuj się tak, by napastnik bał się zaatakować, ale jeśli zaatakuje to oddaj portfel

1

Zainspirowany tym wątkiem: Jakie narzędzia do samoobrony/ ochrony mienia posiadacie?

Jak się zdaje, częsta porada specjalistów od samoobrony, poparta niezliczonymi anegdotami, jest taka:

  • Kiedy idziesz ulicą, nie garb się, nie pokazuj swoją mową ciała, że przepraszasz, że istniejesz, nie przemykaj się między ludźmi - zachowuj się pewnie, ale nie wyzywająco. Jeśli możesz, idź w grupie
    • Przestępcy muszą bardzo dokładnie zbadać upatrzoną przez siebie ofiarę. Jeśli wybiorą kogoś nieodpowiedniego, to zamiast portfela / ruchania / cokolwiek chcą otrzymają łomot / policję / lub nawet dół w ziemi. Staraj się sprawić, by przestępca patrząc na ciebie nie widział łatwego kąska.
  • Jeśli jednak już ktoś jest wobec ciebie agresywny:
    1. O ile możesz: Zrób to, czego chce od ciebie napastnik - oddaj portfel, opuść bar, itp. Wszystko to nie jest warte utraty zdrowia / utraty życia jeśli napastnik będzie silniejszy (albo przegra, ale później będzie się mścił za pomocą kumpli) - albo utraty wolności i późniejszego piekła wyrzutów sumienia, jeśli to ty wygrasz, ale przez nieuwagę napastnika trwale okaleczysz albo i zabijesz (bo np. rozbił sobie głowę padając na krawężnik bruku, gdy go znokautowałeś). Jeśli uważasz inaczej, jeśli martwisz się o swój honor itp, to jesteś niewiarygodnie głupi i niedojrzały.
    2. Jeśli nie możesz dać napastnikowi tego, czego chce (bo np. chce wysłać cię na ostry dyżur chirurgiczny / do kostnicy niezależnie od tego, co zrobisz) - próbuj uciec. Uzasadnienie to samo, jak wyżej.
    3. Dopiero jeśli ucieczka jest niemożliwa, wtedy walcz.

Każda z tych dwóch porad z osobna jest logiczna... Ale obie na raz już stwarzają problemy?

Pierwsza porada mówi: Spraw, żeby przestępca bał się zaatakowania ciebie, bo jeśli to zrobi, możesz być dla niego groźny.
Druga porada mówi: Ta pierwsza to tylko blef, jeśli się nie uda, bądź potulny.

Ale groźba jest groźna tylko wtedy, jeśli jest realna...

Skoro te dwie porady się upowszechniają, to czy jednocześnie nie tracą zastosowania? Ich skuteczność zdaje się silnie zależeć od tego, by jak najmniej osób stosowało tę strategię. Jeśli większość ludzi będzie postępować w ten sposób, to stanie się jasne, że nawet najpewniej wyglądający człowiek grzecznie odda portfel, a więc można go zaczepić?

0

Jest ileś rodzajów agresji na ulicy, nie każda strategia pasuje do każdego rodzaju spotkania.

Kilka tipów ode mnie:

  1. jeśli masz do czynienia z dużym, głośnym, agresywnym osobnikiem machającym rękami losowo napotkanym osobom przed nosem - udawaj potulnego, przestraszonego wycofanego, ale bądź czujny. Tacy wbrew pozorom są najmniej niebezpieczni.

  2. jeśli ktoś zaczyna za Tobą podążać, jest cichy i zakapturzony - takich musisz się najbardziej obawiać, prawdopodobnie ma nóż lub podobne narzędzie i będzie chciał coś zyskać na spotkaniu (pieniądze, kontakt, sławę na dzielni).

  3. jeśli ktoś Cię zaczepia wprost, tu jest też kilka różnych strategii zależnych od humoru oponenta

  • jeśli zaczyna się od wymiany słownej - odpowiedz coś naprawdę głupiego (np. "widziałem dwa razy mniej niż poprzednio") i szybko się oddal, jest szansa że zanim oponent zdekoduje przekaz będziesz już daleko
  • jeśli Cię lekko poszturchuje a jesteś sam, głośno krzycz "ratunku" i powoli się wycofuj, jeśli skończy się miejsce na cofanie - kończą się opcje
  • jeśli ktoś próbuje Ci przyłożyć, musisz się bronić, ale:
    • nigdy nie leż za długo na ziemi (o ile w ogóle musisz) - taka postawa może wzmagać agresję
    • nie musisz go uderzyć żeby go znokautować (sztuka walki bez walki)
    • NIE zaczynasz od postawy obronnej którą poznałeś na treningach
  1. słowna, zwrotna agresja pomaga tylko w przypadku bardzo słabych oponentów (pijaczki, nastolatkowie)
  • w przypadku przestępców lub osób które coś trenowały może spowodować odwrotny skutek
0

IMHO 2x owczarek niemiecki powinien działać mega odstraszająco :P

7

Zaskakuje mnie ta ilość specjalistów od miejskiego survivalu na forum programistów. Osobiście po jakichś 13 latach mieszkania w Krakowie nie miałem nigdy potrzeby ani okazji by unikać zaczepek, napastników i innych agresorów, a naparzania na maczety znam tylko z legendy. Gdzie wy wszyscy żyjecie?

0

@Spearhead: posłuchaj strasznej opowieści.

Mieszkałem będąc po-studentem przy Dworkowej, to jest zaraz przy parku Morskie Oko, i niewiele dalej od łazienek.
Lubiłem sobie zimą po zmroku spacerować po łazienkach, bo tam fajne iluminacje choć latarka też się przydaje.
Kiedyś wracałem to była zima, 21:00, ciemno z tych Lazienek, idę sobie a za mną jakiś ziom, ja w prawo, on w prawo, ja w lewo, on w lewo, przyspieszyłem kroku i on kroku przyspieszył, w końcu gość jest 1m za mną. Adrenalina już we krwi, widzę żabka więc myk do sklepu i czekam 5 minut w środku, wyjąłem telefon, tak żeby gość widział że dzwonię.

Po 5m najadłem się strachu, wychodzę przed sklep, pusto, wróciłem do siebie i już więcej nie robiłem nocnych wypraw sam.

W sumie cholera wie co to było, no intuicja mówiła mi że mógłby być obciosany z niewielkiej ilości po-studenckiej gotówki którą przy sobie miałem.

To było z 7 czy 8 lat temu. Od tego czasu też bez incydentów tego typu.

3
Spearhead napisał(a):

Zaskakuje mnie ta ilość specjalistów od miejskiego survivalu na forum programistów. Osobiście po jakichś 13 latach mieszkania w Krakowie nie miałem nigdy potrzeby ani okazji by unikać zaczepek, napastników i innych agresorów, a naparzania na maczety znam tylko z legendy. Gdzie wy wszyscy żyjecie?

@Spearhead Po prostu czasami wychodzimy z piwnicy :D

1
vpiotr napisał(a):
  1. jeśli ktoś zaczyna za Tobą podążać, jest cichy i zakapturzony - takich musisz się najbardziej obawiać, prawdopodobnie ma nóż lub podobne narzędzie i będzie chciał coś zyskać na spotkaniu (pieniądze, kontakt, sławę na dzielni).

Kurde, ja zawsze jestem cichy, zazwyczaj zakapturzony, i nie lubię iść przed kimś, więc de facto zawsze "podążam" za kimś.
Ale ja całkiem niegroźny jestem, nie mam noża, ani nie potrzebuję pieniędzy.

Spearhead napisał(a):

Zaskakuje mnie ta ilość specjalistów od miejskiego survivalu na forum programistów. Osobiście po jakichś 13 latach mieszkania w Krakowie nie miałem nigdy potrzeby ani okazji by unikać zaczepek, napastników i innych agresorów, a naparzania na maczety znam tylko z legendy. Gdzie wy wszyscy żyjecie?

Nie wiem, mnie ostatnio skroili jak miałem jakieś 15 lat w Warszawie. Jakiś kibic Legii (no bo w sumie w stolicy to chyba tylko tacy kradną) podbił do mnie po tym jak wysiadłem z tramwaju, powiedział, żebym nie próbował uciekać, bo i tak biega szybciej ode mnie i mnie dogoni, i żebym pokazał portfel. No i zabrał całą kasę - 2,43zł, a potem oddał portfel i się oddalił.
Efektywność niesamowita, bo miałem przy sobie z 1000 na różne gadżety do kompa. No, ale kibic Legii nie mógł przewidzieć, że pieniądze mogą być poza portfelem. :D

PS. A tak poza tym, to teraz jest taka inflacja, że w sumie lepiej dać się po prostu okraść i nie musieć cierpieć z powodu utraty wartości. ;)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1