Ja akurat rzadko kiedy mam czas w pracy na siedzenie w necie (zdarza się to, tak myślę, średnio 1-2 razy na miesiąc, że mam biurko wolne od akt i nic lepszego do roboty), na ogół jest niestety konieczność w zasadzie pełnego zaangażowania umysłowego przez całą dniówkę (chyba że ktoś woli zabierać robotę do domu albo zostawać na bezpłatnych nadgodzinach - ja tam wolę mieć jeszcze jakieś życie;p) i zwyczajnie brakuje czasu by choćby przejrzeć pocztę, a dostęp do internetu z poziomu komputera biurowego został przez administrację radykalnie ograniczony, więc nawet trudno robić to "przy okazji". Jednak gdybym miał możliwość, to nie czułbym się w najmniejszym nawet stopniu nie w porządku wobec kogokolwiek, o ile praca zostałaby wykonana terminowo i w sposób prawidłowy.
Tak swoją drogą naszła mnie przy okazji tego temu pewna refleksja. Mianowicie wciąż czasami jestem zaskoczony, jak bardzo Polska jest zacofana pod względem mentalności rynku pracy. Z jednej strony przejawia się to w januszexowym pragnieniu posiadania pełnej kontroli nad pracownikiem i trzymania go zawsze na oku (stąd taka niechęć do pracy zdalnej, choćby w minimalnym wymiarze, zupełnie dla mnie niepojęta w XXI wieku). Z drugiej wychodzi ona także ze strony samych pracowników - zwłaszcza średniego i starszego pokolenia, z którymi mam obecnie w pracy do czynienia najczęściej - którym nie raz przeszkadza niesamowicie to, że ktoś potrafi sobie lepiej zorganizować pracę, wyrobić się ze wszystkim, nie popaść w zaległości i w ten sposób wygospodarować sobie ekstra czas na regenerację sił trochę dłuższą od regulaminowej i właśnie np. sobie obejrzeć coś na telefonie. Ciekawe, czy to się kiedyś zmieni, czy młode pokolenia z czasem też popadną w te archaiczne tryby myślenia.