Kiedyś chodziłem do Scanmedu na umowę z NFZ (byłem studentem wtedy) i interniści co prawda byli na bieżąco, ale zwykle olewali sprawę. Jak stanęła mi ość w gardle - poczekać, aż się rozpuści. Podobnie z kością (taką cienką z uda w kurczaka). Miałem uraz mięśnia klatki piersiowej (zmiażdżenie przez kolegę z treningów judo) - też poczekać i tyle, nawet jakichś konkretnych przeciwbólowych środków nie dała.
Ja od czerwca bujam się z urazem stopy. Po skręceniu zamiast mnie wysłać na rehabilitację, to mnie wysyłali na homeopatyczno-magiczne zabiegi w rodzaju krioterapii albo lasera. Efekt taki, że do tej pory coś mi w stopie strzyka, do tego znowu pojawiły się siniaki. Na dodatek na serię zabiegów musiałem czekać kilka tygodni. I wszystko w Luxmedzie.
Natomiast prywaciarze przedstawiają umowę z klientem i jeśli dają jakieś gwarancje to można je egzekwować. W międzyczasie można poszukać kogoś lepszego.
No niby masz umowę, niby możesz się kłócić o zwrot kasy jak uda Ci się gdzieś indziej dotrzeć, może nawet można ich pozwać w razie czego... Pytanie jaki odsetek klientów w ogóle będzie chciał walczyć o swoje i ilu będzie miało rację powołując się na umowę, której większość nawet nie przeczytała.
@somekind, ale bądźmy szczerzy - poprawa sytuacji w NFZ wynika między innymi z tego, że masa ludzi przeniosła się do prywaciarzy ;)
Nie wiem, nie zauważyłem jakoś poprawy sytuacji, moim zdaniem publicznie od wielu lat jest mniej więcej tak samo. Są miejsca, w których kolejki są krótsze, są takie, w których są dłuższe. W zależności od sezonu, kontraktu, i liczby chętnych. Są specjaliści, do których dostać się względnie łatwo, a są tacy, na których się czeka miesiącami.
Jeśli chodzi o kompetencje, to też zależy na kogo się trafi. Lekarze w Luxmedzie to nie są jacyś geniusze hodowani na Stanfordzie, oni kończą te same polskie uczelnie.
Nieraz lekarz odmawiał mi jakiegoś leku (np. sterydowego), bo według jego zacofanej wiedzy zaszkodzi przy mojej przypadłości. No i to nawet byłaby prawda - przy zupełnie innej chorobie aczkolwiek o bardzo podobnej nazwie. :P
Z ortopedami też miałem fajnie - w ciągu dwóch miesięcy byłem na kontrolach u 5 różnych każdy powiedział co innego na temat tego kiedy, co i w ogóle będę mógł robić. Fajny efekt, gdy raz mówią, że można skakać, biegać i grać w piłkę, a tydzień później, że tylko spacerować. :D
Przy czym ja akurat u internisty bywam baaardzo rzadko, za to muszę mieć regularne wizyty u ginekologa, alergologa i endokrynologa... a ci niestety na NFZ wciąż są ciężko dostępni (szczególnie alergolodzy i endokrynolodzy).
W Luxmedzie na endokrynologa też nie ma szans przez najbliższe pół roku. To wynik tego, że w Polsce jest ogólnie mało endokrynologów i mało kto nim może zostać, bo tak ustawione są limity na specjalnościach. Abonament o równowartości 15 minut pracy specjalisty nie naprawi braków kadrowych w skali systemowej.
Moja ostatnia wizyta u ginekologa na NFZ - dostałam receptę na leki na 3 miesiące, bo lekarz twierdził, że na więcej nie wolno mu wypisywać (teraz wiem, że to nieprawda, ale co miałam zrobić? Odmawia to odmawia, przecież go nie zmuszę).
No mi co jakiś czas w Luxmedzie nie chcą wypisywać stale branych leków na przewlekła i nieuleczalną chorobę. Muszę iść do specjalisty i zająć miejsce komuś, kto może faktycznie potrzebować jakiejś konkretnej porady. A w międzyczasie po recepty idę do internisty na NFZ, bo przynajmniej ci, których znam są mniej problematyczni.
Dochodzi też kwestia jakości usług. Nie podważam wiedzy medycznej, ale takie proste, organizacyjne sprawy, które wiele zmieniają... Na mojej ostatniej wizycie na NFZ u stomatologa kobieta opieprzyła mnie drąc ryja: "Ile pani tych chusteczek zużywa?!!!!" Tak, żałowali mi chusteczek. CHUSTECZEK.
Mnie z kolei raz w Luxmedzie wystawili zlecenie na dwa identyczne badania z jednego pobierania krwi. Różne dziwne rzeczy mi się zdarzały na NFZ, ale czegoś takiego jakoś nigdy.
Także mimo niedogodności, zostanę jednak u prywatnego ubezpieczyciela.
A jakiego konkretnie ubezpieczyciela? Bo ani Luxmed, ani Enelmed ani Medicover to nie są żadni ubezpieczyciele. To są usługi na abonament, jak kablówka czy siłownia. Żadnych faktycznych gwarancji ani odpowiedzialności tam nie ma, jedynie marketing i obietnice.
Owszem, działa może i nie najgorzej... Ale też nie jakoś cudownie, ani nie aż tak znowu dużo lepiej niż przez NFZ. A będzie tylko gorzej - przez braki kadrowe i popularyzację tych abonamentów. Dziś je mają pracownicy marketów, za rok pewnie karty Luxmedu dostaną żule. :P