"pomocnik" elektryka. Czyli teoretycznie nosiłem narzędzia:d w praktyce praca czysto fizyczna, związana głównie z układaniem przewodów w ścianach/ziemii bo podłączać oczywiście nie mogłem. Tak na wakacje było w sam raz, na świeżym powietrzu, wśród ludzi, pozwiedzało się różnych zakładów/hal produkcyjnych, a i z kasą nieźle, 2-3na rękę w liceum. Efekty od razu widoczne, widziałem ile mi jeszcze zostało poza tym młotem/łopatą można było się powyżywać na otoczeniu, zwłaszcza jak trzeba było usunąć nieco większy kawałek ściany, można było się pohuśtać na kablach wartych 40-60 tysięcy;P A czasem to fajerwerki były jak się przecinakiem w przewód pod napięciem trafiło, tylko że backupów już nie było...
Tylko kurcze po paru tygodniach już się w kościach dało odczuć. Ogólnie zabawna praca, i całkiem przyjemna na krótką metę, ale zarabiać tak na życie bym nie chciał.