Stres z powodu deadline’ów, Sprintów na czas

0

Jak sobie radzicie z chorymi terminami w pracy? U mnie w aktualnej pracy każdy Sprint to termin - deadline. Managerzy bardzo źle patrzą jak ktoś nie dowiezie na czas, bo na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.

Zaczęło mnie to stresować że tej nocy spać nie mogłem, zacząłem mimowolnie robić darmowe nadgodziny bo wiem że np. w tym Sprincie się nie wyrobie. Zadania są wciskane na chama do Sprintu.

Boje się zmieniać prace bo dopiero co zmieniłem a rynek jest jaki jest….

2

A kto ustala zakres sprintu? Na tym etapie daje się znać, że zaplanowanych zadań jest za dużo. Jak management twierdzi, że wejdzie więcej to niech sami robią te zadania.

Scrum/sprinty są antyprodukywne, tzn. maksymalizują przewidywalność, a nie ilość wykonanych zadań. Jeśli chcą maksymalizować ilość pracy to bedzie to kosztem przewidywalności, czyli niedowiezione sprinty (chociaż niekoniecznie, bo ludzie zamiast olać to będą robić darmowe nadgodziny).

Poza tym Twój problem jest w głowie, miej wyje.... a będzie Ci dane.

4

Dorośnij, tak działa świat. Jak sam za siebie nie zawalczysz to nikt tego za ciebie nie zrobi.

Saalin napisał(a):

Scrum/sprinty są antyprodukywne, tzn. maksymalizują przewidywalność, a nie ilość wykonanych zadań. Jeśli chcą maksymalizować ilość pracy to bedzie to kosztem przewidywalności, czyli niedowiezione sprinty (chociaż niekoniecznie, bo ludzie zamiast olać to będą robić darmowe nadgodziny).

Ale że co?

1
S4t napisał(a):
Saalin napisał(a):

Scrum/sprinty są antyprodukywne, tzn. maksymalizują przewidywalność, a nie ilość wykonanych zadań. Jeśli chcą maksymalizować ilość pracy to bedzie to kosztem przewidywalności, czyli niedowiezione sprinty (chociaż niekoniecznie, bo ludzie zamiast olać to będą robić darmowe nadgodziny).

Ale że co?

To. Po to są estymaty i capacity w sprincie, żeby zaplanować pracę tak, żeby sprint dowieźć. Jak władujesz w sprint 2x więcej tasków to magicznie nie powoduje, że tyle zostanie zrobione (jak chyba sądzi management @Rexioo ).

8

Pierwsza zasada- nie rób darmowych nadgodzin!!! Zobaczy taki manager, że np. w 2- tygodniowym sprincie (80h) zrobiłeś zadania, które były estymowane na 120h, to następnym razem dorzucą Ci jeszcze więcej aż się zajedziesz. I ludzie- szanujmy się. Wiem, że można być zwolnionym z pracy, ale zasygnalizowanie, że planowanie w firmie macie z czapy nie jest jeszcze powodem do wywalenia kogoś z roboty. A jak Cię wywalą, to bardzo źle świadczy o firmie. Ja nie wiem skąd w niektórych programistach jest tyle strachu- nawet na budowie potrafią się szanować- jakiś czas temu szedłem obok budowy wielkiego biurowca, było koło 18, biegał jakiś kierownik i naciskał jakąś ekipę, żeby coś tam dziś jeszcze zrobili. Odpowiedź była prosta- "nie", fajrant i sobie poszli.

8

Zmien prace, szkoda zdrowia.

10

Zacytuje klasyka: "Masz takiego szefa na jakiego zasługujesz". Naucz się asertywności chłopie, w większości firm nie musisz być nawet w 50% pracusiów żeby przesiedzieć tam spokojnie przez 3 czy 4 lata. Po prostu nie bądź w 20% najsłabszych zawodników i tyle.

3

Masz bardzo dobrych managerów. Planują sprint i jest wykonany w 100% czyli bardzo dobrze planują. Problem pojawił się przez Ciebie bo zacząłeś robić nadgodziny i pokazałeś im tym samym, że dobrze zaplanowali sprint. Jakbyś nie dowiózł to byłby to dowód, że źle zaplanowali.

0

Ja sobie nie radzę z chorymi terminami bo takich nie ustalam, jestem podczas ustalania ile co zajmie i chyba im bardziej doświadczona osoba tym więcej zapasu zostawia. A jeśli jest problem bo np. termin jest regulowany przez jakąś instytucje (bankowość) to wtedy za takie nadgodziny można dobre pieniądze zarobić.

1

Zaczęło mnie to stresować że tej nocy spać nie mogłem

Jak nie możesz spać, to lepiej np. wejść w nocy do internetu i wysłać CV do kilku innych firm. Łatwiej ci będzie zasnąć.

Rexioo napisał(a):

Jak sobie radzicie z chorymi terminami w pracy? U mnie w aktualnej pracy każdy Sprint to termin - deadline. Managerzy bardzo źle patrzą jak ktoś nie dowiezie na czas, bo na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.(...) Zadania są wciskane na chama do Sprintu.

PM niech sobie wrzuca bezmyślnie rzeczy do sprintu i niech się "źle patrzy" czy gorączkuje, ale to odpowiedzialność PMa, żeby mądrze zarządzać projektem. Jeśli PM wrzuca rzeczy, których zespół nie jest w stanie zrobić, to widocznie jest słabym PMem.

No ale w takim razie zespół powinien wyperswadować PMom wrzucanie wszystkiego co popadnie. Chyba, że tylko ty masz takie problemy. No ale wtedy również, znając swoje możliwości, nie musisz brać rzeczy, których nie będziesz w stanie zrobić.

3
Rexioo napisał(a):

Jak sobie radzicie z chorymi terminami w pracy? U mnie w aktualnej pracy każdy Sprint to termin - deadline. Managerzy bardzo źle patrzą jak ktoś nie dowiezie na czas, bo na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.

Zaczęło mnie to stresować że tej nocy spać nie mogłem, zacząłem mimowolnie robić darmowe nadgodziny bo wiem że np. w tym Sprincie się nie wyrobie. Zadania są wciskane na chama do Sprintu.

Boje się zmieniać prace bo dopiero co zmieniłem a rynek jest jaki jest….

Zmień pracę zanim praca zmieni Ciebie.

0
Rexioo napisał(a):

Managerzy bardzo źle patrzą jak ktoś nie dowiezie na czas, bo na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.

Pracuj zdalnie, wtedy wzrok managera straci swoje magiczne właściwości i nie będzie mógł cię zmusić do darmowych nadgodzin

1

Mam wyrąbane, niech mnie zwolnią. Na każda uwagę reaguje tym, że deadliny i scrum są bezsensu. Reszta teamu się zgadza, więc nie ma problemu.

1
Czitels napisał(a):

Mam wyrąbane, niech mnie zwolnią. Na każda uwagę reaguje tym, że deadliny i scrum są bezsensu. Reszta teamu się zgadza, więc nie ma problemu.

Gorzej jak trafi do zespołu w którym oprócz PMa na ręce będą mu patrzeć również współpracownicy, bo i tacy się zdarzają którzy potrafią donosić na kolegę że wolniej robi, a tem drugi taki zapracowany i czuje się pokrzywdzony. Najgorsze combo

3
Rexioo napisał(a):

Jak sobie radzicie z chorymi terminami w pracy?

Tak jak każdy doświadczony przedsiębiorca z długiem - roluję je.

3

Nie dowożę na czas i task przechodzi na następny sprint, zapominam o tym 5 minut po retro.

Sprint jest tylko po to by manager czy scum master miał pracę, udajesz, że się w to bawisz i olewasz. W pokera mozna grać z kolegami na orzechy a nie wycenę tasków.

0

Imo zadna robota nie jest warta zeby sie przejmowac. Poszukaj spokojniejszej

0
Rexioo napisał(a):

Boje się zmieniać prace bo dopiero co zmieniłem a rynek jest jaki jest….

Nie musisz zmieniać pracy. Ale biorąc udział w rekrutacjach będziesz mógł sprawdzić, jak cię faktycznie rynek wycenia. A kto wie, czy nie pojawi się oferta na stole. Wtedy będziesz mógł podjąć decyzję, czy zmieniasz pracę, czy jednak zostajesz przy tej, co masz.

Natomiast jeśli w tej firmie masz stres, a nie masz innej opcji, to później jest lęk przed menedżerami czy branie ze strachu darmowych nadgodzin. Bo nie masz innej opcji.

1

Od poczatku prowadz narracje o sprincie niemozliwym do dowiezienia, a na koniec jeszcze "a nie mowilem". Jak sprint padnie to wina managera tylko wszystko odpowiednio przedstawiaj na biezaco

0

Dziękuje wszystkim za pomoc i wsparcie, pracuje zdalnie zapomniałem napisać, Stack to Java/Angular, mam 5.5 roku expa. Dzisiaj o 18 mam wizytę tez u psychologa. Niby człowiek wie by się nie stresować ale z drugiej strony dopiero co zmieniał firmę, ciężko teraz ze zdalna jestem na okresie próbnym w dodatku i jakoś przejąłem się tym wszystkim, ciężko mi wrzucić na luz i mieć jakoś wszystko gdzieś. Nawet gdybym zmienił za pare miesięcy to nie wiem jak to w CV wpisać. Ehhhh

0

Wystarczy się wkręcić i sobą coś udowodnić i nie musisz się już wtedy stresować.

Ja mam często niby mocno dokręcone roadmapy, które muszę pilnować, i co z tego? Co jakbym nie dowiózł? Nie sprawdzałem, ale zakładam, że mam to w dupie – wyższy management w takiej sytuacji dał za mało czasu i tyle. Tylko ważne żeby głośno highlightować wszelkie ryzyka czy inne blockery.

A co do sprintów, story pointów i innych takich wynalazków, to niech się scrum masterzy w tym babrają jeśli lubią

0

Zabawna sprawa, bo sprinty miały być po to żeby zmierzyć ile story pointów zespół dostarcza w jakiejś jednostce czasu - to miał być sposób mierzenia szybkości.

A teraz to w niektórych firmach się przerodziło w jakiś taki wyścig typu "musimy zrobić wszystko co zaplanowane wtedy bo jak nie to!". Jeszcze teksty o "nieudanym sprincie". To jest tak nieagile'owe podejście jak się tylko da.

2
Riddle napisał(a):

A teraz to w niektórych firmach się przerodziło w jakiś taki wyścig typu "musimy zrobić wszystko co zaplanowane wtedy bo jak nie to!". Jeszcze teksty o "nieudanym sprincie". To jest tak nieagile'owe podejście jak się tylko da.

Ale ktoś tu mówił o agile? Po prostu OP ma w firmie sprinty, ale bardziej waterfall, tak zrozumiałem.

Np. zobacz to:

Rexioo napisał(a):

na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.

To brzmi jak waterfall, jeśli wszystko jest zaplanowane wcześniej i nie ma tej zwinności.

Ja wiem, że sprinty to się kojarzą z agile czy nawet ze scrumem, ale tutaj jak dobrze zrozumiałem, po prostu jest firemka, która sobie dzieli zaplanowaną z góry robotę na sprinty, natomiast ma typową hierarchiczną strukturę, gdzie menedżerzy zrzucają taski na programistów bez większej konsultacji z nimi, tylko ma być zrobione i już.

Ale w takim razie odwoływanie się do agile czy do scruma jest bezcelowe, bo i najpierw trzeba byłoby przekonać tych menedżerków do podejścia zwinnego, a to wymagałoby zmiany kultury firmy. Łatwiej zmienić pracę.

0
LukeJL napisał(a):
Riddle napisał(a):

A teraz to w niektórych firmach się przerodziło w jakiś taki wyścig typu "musimy zrobić wszystko co zaplanowane wtedy bo jak nie to!". Jeszcze teksty o "nieudanym sprincie". To jest tak nieagile'owe podejście jak się tylko da.

Ale ktoś tu mówił o agile? Po prostu OP ma w firmie sprinty, ale bardziej waterfall, tak zrozumiałem.

Np. zobacz to:

Rexioo napisał(a):

na kolejny Sprint jest już zaplanowana robota i kolejny termin na jej wykonanie.

To brzmi jak waterfall, jeśli wszystko jest zaplanowane wcześniej i nie ma tej zwinności.

Ja wiem, że sprinty to się kojarzą z agile czy nawet ze scrumem, ale tutaj jak dobrze zrozumiałem, po prostu jest firemka, która sobie dzieli zaplanowaną z góry robotę na sprinty, natomiast ma typową hierarchiczną strukturę, gdzie menedżerzy zrzucają taski na programistów bez większej konsultacji z nimi, tylko ma być zrobione i już.

Ale w takim razie odwoływanie się do agile czy do scruma jest bezcelowe, bo i najpierw trzeba byłoby przekonać tych menedżerków do podejścia zwinnego, a to wymagałoby zmiany kultury firmy. Łatwiej zmienić pracę.

Znaczy no ja wiem, zgadzam się.

Mi też to wygląda na waterfall. No ale jednak posługują się określeniem "sprint", i idę o zakład że jak kogoś rekrutują to mówią "pracujemy w scrumie".

6

Punkt widzenia osoby, która 25 lat jest w branży. Pierwsze 10 minut, nie trzeba oglądać całości:

2

Jak sobie radzicie z chorymi terminami w pracy?

Otwarcie komunikuje, że coś jest nierealne do dowiezienia. Jeśli to generuje kolejne problemy to zmieniam pracę.

0

Nie czujesz lęku że jak nie dowieziesz na czas tego co oni chcą to że gorzej wypadniesz w ich oczach, możesz nawet dostać swego rodzaju minusa że jesteś nierzetelny - mi kiedyś powiedziano że nie spełniam Sprint Commitment w jednej korporacji co mi zapadł w pakieci i wpłynęło na to że jeszcze bardziej czułem presję …. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tych technik. Albo np. 3-4 dni przed końcem Sprintu manager powtarza co chwile że zaraz koniec o byśmy cisnęli.

Gdyby to wszystko było takie proste to np. nie powstawałoby takie zjawisko jak Crunch w IT.

1

Nie wiem co to jakiś crunch. Nie mam zwyczaju tkwić w toksycznym środowisku, bo jest mnóstwo innych - lepszych firm ¯_(ツ)_/¯

4

Dla mnie Scrum to super zjawisko. Zawsze mocno cisnąłem - ten legendarny Crunch - i nigdy nie wiedziałem czy to co dostarczam jest wystarczające. Jak gdzieś utknąłem na kilka godzin, nie daj boże kilka dni, to potem miałem uczucie, że nie dowożę i jeszcze bardziej muszę się spiąć. Mimo że byłem jedną z osób, które najszybciej dowoziły i kod, które dowoziłem zazwyczaj nie miały bugów i był bardzo dobrej jakości, za co byłem chwalony.

Poszedłem do firmy, gdzie mieli Scruma, oprócz tego, że miałem poczucie bezsensu spalanego czasu to nagle okazało się, że muszę zawsze dobierać taski, bo wszystko robiłem szybciej. Po 3-4 miesiącach okazało się, że nie ma tasków. Management nie miał nawet czasu na stworzenie nowych i wycenę w Story Pointach, bo mieli na innej platformie bardziej palące tematy. Sam sobie tworzyłem taski techniczne, ale musiałem czekać na wycenę, bo mieliśmy zasadę, że nie możemy zacząć robić coś bez wyceny.

W następnej firmie, w poprzedniej za bardzo się nudziłem i dostałem ofertę o 65% lepszą, więc nawet za dużo się nie zastanawiałem, mieliśmy również Scruma. Zawsze było pracy okej, żeby porobić swoje, ale żeby się nie zajechać - tam były też inne problemy o których tutaj nie warto pisać, nic znaczącego, więc można było na spokojnie, uczciwie te 6-8 godzin przepracować. Po około pół roku jak tam byłem, zespół był stworzony 2 miesiące wcześniej, więc wszyscy byli dosyć nowi, jednemu z developerów nie udało się dowieźć - faktycznie to był jedyny sprint, w którym ja musiałem mocno się spiąć, żeby dowieźć na swojej platformie. Wtedy zaczęła się pogadanka o tym, że trzeba informować jak nie damy rady (tutaj się zgadzam) oraz o tym, że robimy Sprint Commitment (nawet nie wiedziałem wcześniej), więc trzeba dowieźć, bo są potem terminy, kampanie marketingowe z ustalonym już terminem wejścia i inne biznesowe rzeczy. Wtedy bez żadnej komunikacji w zespole zaczęliśmy wyceniać zadania na trochę więcej, albo je bardziej rozbijać. Jedno zadanie wycenisz na 8 Story Pointów, a rozbite na 3, 3, 5 albo 3, 5, 5. Nasza efektywność na papierze była taka sama, a realnie robiliśmy mniej i wszyscy byli zadowoleni.

Ogólnie nie rozumiem jak można w Scrumie mieć za dużo roboty. Trzeba umieć powiedzieć - "chyba nie dam rady dowieźć tego, wyrzućmy to ze Sprintu i najwyżej dobiorę jak będę miał czas" (oczywiście nigdy nie dobierasz), albo przy Refinmencie dać wyższą estymatę i jak zapytają się czemu taka wysoka to wyjaśnić, jak zespół ją zbije, dostaniesz tego taska do zrobienia i nie dowieziesz to potem na Retro powiesz, że przecież mówiłeś, że dla Ciebie to więcej pracy i wyszły takie i takie problemy jak zresztą przewidywałeś albo przeczuwałeś i jeszcze potrzebujesz 1-2 dni, żeby dokończyć. I tak się można bawić w nieskończoność. Dobry Scrum to taki gdzie realnej pracy jest na 2-4 dni w dwutygodniowym sprincie. Jak musisz pracować ponad 6 dni (mówię o realnej pracy), gdzie realnie masz 8-9 dni sprintu jak odejmiesz spotkania, to znaczy, że już za dużo bierzesz, albo jesteś po prostu słaby i za wolno robisz.

Może ja też jestem trochę inny, bo jak chcę to potrafię cały dzień z przerwami na siku i jedzenie cisnąć kod - mój rekord to z płatnymi nadgodzinami przez miesiąc pracowałem średnio po 11-12 godzin dziennie (od poniedziałku do piątku) napieprzając kod jak małpa - a w międzyczasie robiłem 3 godzinne treningi w tygodniu. Choć tutaj muszę przyznać, że tempo mnie trochę spaliło. I zbudowałem apkę, którą teraz dla porównania w Scrumowym zespole w trzy osoby, a były przez chwilę cztery, budujemy już od pół roku i jest i tak mniejsza niż to co ja sam zrobiłem w miesiąc.

0

mobbing
klasyczny mobbing jest tu opisany

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1