Przykład sensownej umowy B2B

1

Już od dłuższego czasu myślałem o takim temacie. Może zamiast pisać w wątku Zanim podpiszesz cyrograf... Obserwacje umów B2B o kwiatkach, jakie występują w umowach B2B, łatwiej byłoby podać wzór takiej sensownej umowy, która nie nosiłaby znamion UoP i nie miała zapisów z czapy. Z tego co pamiętam, to niektórzy pisali, że takie umowy powinny być krótkie (maksymalnie 2 strony) i napisane prostym językiem. Może w takim razie ktoś wrzuci taki szablon, który faktycznie udało się podpisać z firmą? Każdy mógłby się wzorować.

1
Pyxis napisał(a):

Może w takim razie ktoś wrzuci taki szablon, który faktycznie udało się podpisać z firmą?

Czyli prosisz o naruszenie jednego z sensownych zakazów umowy, jakim jest ujawnienie jej osobom trzecim? :D

wzór takiej sensownej umowy, która nie nosiłaby znamion UoP i nie miała zapisów z czapy

Co do znamion UoP (czyli: pracy w wyznaczonym miejscu i czasie, pod nadzorem, oraz brak ryzyka gospodarczego) to tak naprawdę mało która umowa B2B je ma.

Jeśli chodzi o zapisy z czapy, to IMO najbardziej newralgiczne są kwestie dotyczące zakazu konkurencji (zakaz konkurencji odnośnie tego jedynego klienta na rzecz którego świadczysz usługi jest okej, ale już zakaz odnośnie wszystkich klientów danego pośrednika nie jest okej) oraz kar umownych (to, że w umowie ich nie ma, nie znaczy, że jeśli zrobisz jakiś wałek/nieumyślną dużą stratę, to firma nie poda Cię do sądu o milionowe odszkodowanie). Najlepiej byłoby mieć w umowie zapis o maksymalnej sumie kar (np mniejsza niż półroczne wynagrodzenie), ale to z mojego doświadczenia wynika, że ciężko wynegocjować (no i już może być poszlaką co do braku ryzyka gospodarczego).

0

Tak jak napisał Pinek, zakaz konkurencji i kary umowne to jest coś na co powinieneś zwracać uwagę. Choć ja osobiście jestem ciekaw na ile niebezpieczeństwo związane z karami jest realne i ile było wyroków zasądzających odszkodowanie w takich przypadkach.
A jakieś urlopy czy L4 to dla mnie mogą być nawet dogadane z pracodawcą usługobiorcą "na gębę".

7

Czyli prosisz o naruszenie jednego z sensownych zakazów umowy, jakim jest ujawnienie jej osobom trzecim

No ale przecież w takim zakazie chodzi o nieujawnianie konkretnej umowy - że A podpisał z B, dostanie X kasy za wykonanie określonych zadań. Jak wymażesz kwoty, dane stron i inne fragmenty, dzięki którym da się ustalić strony to nie ma opcji, żeby ktoś się doczepił. A nawet jakby to zrobił, to na 90% nie uda mu się wykazać złamania NDA.

A co taka umowa powinna mieć:

  • realne i sensowne kary umowne, a nie 100kpln za każdy przypadek naruszenia umowy (naruszeniem może być np. nie wysłanie jakiegoś raportu, albo niezgodne z umową wystawienie faktury)
  • jasno określone zasady, w szczególności wspomniany zakaz konkurencji. Jeśli występuje - określić co wolno/czego nie wolno plus jakaś procedura weryfikacyjna (jak masz wątpliwości to piszesz do firmy czy możesz, a ich brak odpowiedzi w termine X dni oznacza zgodę)
  • jasny i czytelny język. To nie jest tak, że im bardziej zagmatwane i prawnicze teksty, tym bardziej pro. To trochę jak jednolinijkowce @_13th_Dragon - robi robotę, robi wrażenie, ale czytanie tego to jakiś koszmar :D
  • jeszcze poszerzając pierwszy myślnik - też dobrze jest określić zakres odpowiedzialności: zarówno górną granice, jak i napisać wprost, że to tylko dotyczy ewidentnych fakapów. Żeby nie kusiło zleceniodawcy do karania za wszystko, żeby tylko budżet się spinał
  • kwestia sprzętu: czy pracujesz na swoim, czy dostajesz od firmy
  • warunki wypowiedzenia: jakiś sensowny termin oraz uwzględnienie okoliczności, które uprawniają Cie do wypowiedzenia bez oczekiwania - np. jak będą jakieś zaległości płatnicze
  • możliwość wstrzymania świadczenia usługi przy braku zapłaty. Brak tego zapisu oznacza, że mimo zaległości w płatnościach, Ty i tak musisz świadczyć usługę, a jakbyś przestał to zleceniodawca może Cię przeciągnąć przez sąd i prawdopodobnie wygra - brak wpłaty nie zwalnia Cię z obowiązków wynikających z umowy, czyli ze świadczenia usług.
  • jasny sposób określenia wynagrodzenia: czy jakiś ryczałt miesięczny, czy stawka godzinowa. Co z dniami wolnymi - L4 albo urlop: czy są płatne? Jaka stawka? Można (jak sugerował @Fanquilen) dogadać się ustnie, ale jest ryzyko, że za jakiś czas będą o to spięcia, bo obie strony będą twierdziły, że inaczej były dogadane
  • odnośnie "płatnego urlopu" - jest na to fajny patent, sprzedał mi go niedawno kumpel. Żeby nie było ryzyka, że ktoś będzie takie zapisy podważał, to w umowie B2B pisze się nie o czasie wolnym/urlopie, tylko "jesteś na płatnym dyżurze" - nic nie robisz, ale pod telefonem czekasz na zlecenia usunięcia awarii. A że nikt nie zadzwoni, a Ty sobie na to wezwanie czekasz na plaży to już inna sprawa :D
3

Ja pracowałem w jednej kontraktornii gdzie takie umowy patologiczne B2B były wykorzystywane jako forma straszaka, głupi byłem jak większość co tam robiła, ale tak z grubsza to nie pozwalaj sobie wcisnąć chorych zapisów że jak z Twojego powodu jakaś szkoda będzie to ja miałem tam wypisane przedziały czasowe do naprawy usterek które powstały z mojej winy i kary za każda godzine zwłoki. A robiłem w systemie gdzie naprawiałem często czyiś kod. Chore kary umowne na 300k koła. No i jeszcze kary umowne że przez rok np. nie możesz pracować w branży motoryzacyjnej plus dla klienta. Najgorsze było z tą zwłoką na brak naprawy błędu na czas, buga. Ogólnie większość ludzi co tam pracowała to tak samo jak i ja, świeży narybek po studiach bez szacunku dla siebie i prywatnego czasu i na tym na firma żerowała.
Teraz bym nigdy czegoś takiego nie podpisał.

7

kary umowne na 300k koła

No to grubo... Ja bym raczej tak od ręki nie wyczarował 300 milionów złotych :P

0
cerrato napisał(a):
  • odnośnie "płatnego urlopu" - jest na to fajny patent, sprzedał mi go niedawno kumpel. Żeby nie było ryzyka, że ktoś będzie takie zapisy podważał, to w umowie B2B pisze się nie o czasie wolnym/urlopie, tylko "jesteś na płatnym dyżurze" - nic nie robisz, ale pod telefonem czekasz na zlecenia usunięcia awarii. A że nikt nie zadzwoni, a Ty sobie na to wezwanie czekasz na plaży to już inna sprawa :D

A to nie jest tak, że B2B daje dowolność i mogę się umówić, że będę świadczył usługę 180 dni w roku? Jeśli tak, to równie dobrze mogę świadczyć wszystkie dni minus 26. A jeśli to już nosi znamiona UoP, to wystarczy się ugadać na 25 lub 27 dni wolnego. Czy ja czegoś nie rozumiem?

1

@Pyxis: tutaj problemem jest coś innego: jak masz firmę, której coś zlecasz, to płacisz za realnie wykonaną pracę. Podwykonawca nie pracuje -> podwykonawca nie dostaje zapłaty. Nie chodzi o to, czy takich dni wpiszesz 20 czy 50, chodzi o samą zasadę.

Wprowadzenie zapisów w stylu "wykonawca ma prawo do 20 dni rocznie płatnych, w czasie których jest zwolniony z obowiązku świadczenia usługi" jest mega śliski, przy kontroli to się mocno czymś takim podkładasz i dajesz argument/dowód, że to nie B2B ale zamamuflowana UoP.

3

Ale znamiona umowy o pracę to:
Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.

Mam wrażenie, że to jakaś mania naciągania, że znamiona umowy o pracę mają wszystko to, co jest podobne do części składowych świadczenia pracy.
Powyżej nie ma nic wspomniane o urlopie. Czemu tak się tego wszyscy boją?
Prędzej bałbym się zapisów w stylu "pod nadzorem klienta", "w godzinach pracy klienta" itp.

Są różne rodzaje świadczenia usług. Piłkarz zatrudniony na kontrakcie nie może mieć wpisane, że sezon trwa 9 miesięcy, a 3 miesiące może odpoczywać i mu się za to płaci?

Jeśli ogólnie świadczyć usług nie można, bo to finalnie kopia UoP, dlaczego istnieje osobny VAT na USŁUGI i najwięcej firm to JEDNOOSOBOWE działalności gospodarcze? Chory kraj

0

@froziu: zgadzam się, że to jest mocno naciągane. Obaj wiemy, żę 90% tych JDG to jest etat, ale inaczej zapisany - głównie ze względów podatkowych. Tylko to, że my coś wiemy to jedno, a że z takiego podejścia mogą wyniknąć problemy, kontrola może to podważać itp, to już inna kwestia i Twoja albo moja opinia w tym temacie nie ma tutaj żadnego znaczenia.

Prędzej bałbym się zapisów w stylu "pod nadzorem klienta", "w godzinach pracy klienta" itp.

Masz rację, takie zapisy by były ryzykowne, ale z tego co widziałem, to raczej ich nikt nie stosuje - więc nie ma co o nich się rozwodzić. Za to częstym problemem jest ten nieszczęsny urlop.

https://blog.it-leaders.pl/urlop-wypoczynkowy-dla-programisty/ (Autorka tekstu: Alicja Kaszuba, adwokat, wspólnik w LawDecode)

Wykonując umowę B2B jesteś przedsiębiorcą, czyli osobą prowadzącą działalność gospodarczą
[...]
Nie ma możliwości wpisania do umowy B2B klauzuli płatnego urlopu wypoczynkowego. Natomiast istnieje kilka innych sposobów

https://nofluffjobs.com/blog/umowa-o-prace-czy-b2b-co-wybrac-przy-zmianie-zatrudnienia/

W przypadku umowy B2B urlop wypoczynkowy nie istnieje. Często jednak Strony umawiają się na płatne przerwy w świadczeniu usług w uzgodnionym przez siebie wymiarze.

https://adwokat-wroclaw.biz.pl/umowa-b2b-na-czym-polega/ (także adwokat)

Do umów cywilnoprawnych zaliczają się umowa o dzieło, umowa zlecenie oraz właśnie między innymi omawiana przez nas umowa b2b – co jednak ważne, przedmiot umowy b2b nie może doprowadzić do powstania jakiegokolwiek stosunku pracy.
[...]
Umowa B2B nie powinna w jakikolwiek sposób sugerować ani przypominać stosunku pracy regulowanym przez prawo pracy

Powyższe cytaty pokazują, że istnieje realne ryzyko uznania źle sporządzonej umowy B2B za obejście/unikanie UoP. Sam "urlop" może być niewystarczający do takiego podważenia, ale im więcej analogii i podobieństwo do UoP damy do naszego B2B, tym trudniej w razie czego będzie się wybronić.

4

Naciągacie tak strasznie, że zaraz się okaże, że jeżeli w umowie jest mowa o wynagrodzeniu, to też nosi znamiona umowy o pracę, więc B2B na legalu tylko za darmo.

0

A jakby się trafiła kontrola to ja w ogóle muszę mieć taką umowę do okazania? Czy taka umowa jest w ogóle obowiązkowa między firmami? Przychodzi kontrol i powie proszę okazać umowę. A ja, że pracuje bez umowy i jej nie mam

0

Umowa nie jest obowiązkowa, ale dobrze ja mieć przynajmniej z dwóch powodów:

  • na razie jest OK, dogadujecie się i jest pięknie: Ty robisz, oni płacą, pełen chillout. ALE za jakiś czas może dojść do sytuacji spornej i wtedy o wiele trudniej będzie dojść do porozumienia, a w razie skierowania sprawy do sądu to nie będzie żadnego namacalnego dowodu, tylko sprzeczne zeznania dwóch stron.
  • W razie kontroli taka umowa (zwłaszcza, jeśli jest dobrze napisana) jest mocnym dowodem na Twoją obronę.

Rozszerzając pkt. 2 - jakiś czas temu miałem kontrolę z ZUS, bardzo się starali wykazać, że działalność jest fikcyjna. Ale się wybroniłem. I właśnie jednym z dowodów w sprawie były umowy (3 albo 4) z firmami, którym wystawiam co miesiąc faktury. Było tam ładnie napisane co mam robić, ile za to płacą itp. Być może bez tych umów też bym się wybronił, ale na pewno dużo one pomogły. Zresztą w piśmie z ZUS, w którym była lista wymaganych dokumentów, jedną z pozycji właśnie były te umowy o współpracę.

3
somekind napisał(a):

Naciągacie tak strasznie, że zaraz się okaże, że jeżeli w umowie jest mowa o wynagrodzeniu, to też nosi znamiona umowy o pracę, więc B2B na legalu tylko za darmo.

Zleceniodawca zapłaci karę umowną w wysokości 15k + vat za każdy przypadek naruszenia obowiązku odrzucania każdego utworu wykonanego przez zleceniobiorcę, z zastrzeżeniem jednak, że w każdym miesiącu kalendarzowy kara ta nie przekroczy wysokości 15k + vat.

0

Tak myślałem, że nikt nie wrzuci takiego szablonu ;)

To może jeszcze pytanie, czy odpowiedzialność na JDG się kiedykolwiek przedawnia lub czy można sobie coś takiego zapewnić? W sieci są opisy, że odpowiada się całym majątkiem, włącznie z prywatnym, który się zgromadziło nawet przed rozpoczęciem JDG. Są podane takie przykłady, że np. zaciągamy duży kredyt na rozwój firmy, a jednocześnie produkt jest obarczony dużym ryzykiem. Interes nie wypala, tracimy gotówkę i by odzyskać pieniądze bank może zabrać nasz cały majątek.

Jestem w stanie sobie wyobrazić, że w przypadku programistów, to takim ryzykiem są umowy z karami umownymi, ewentualnie udostępnienie danych firmy. Tu pewnie możemy popłynąć i stracić majątek. Ale czy może być jeszcze jakaś inna sytuacja? Na przykład że po 20 latach ktoś nam udowodni, że kod nie był wystarczająco dobry i spowodował straty firmy. Zazwyczaj na taką sytuację widzę odpowiedzi, że żadna firma tak nie zrobi, bo wizerunkowo jej się nie opłaca albo że nikomu by się nie chciało w to bawić po iluś tam latach. Tylko że z nożem na gardle firmy mogą uciekać się do różnych metod. Chodzi mi o taki odpowiednik, jak jest w skarbówce, że po 5 latach jak się nikt nie odezwał, to znaczy, że można spać spokojnie.

1

Problem z odpowiedzialnością za kod jest dużo bardziej skomplikowany, niż Ci się wydaje.
Bo kto ma być odpowiedzialny za błąd?

  1. Ty, który to napisałeś?
  2. Kolega, który robił Ci Code Review?
  3. Inny kolega, który dopisał jakąś zmianę do twojego kodu lub ogólnie do całego codebase i wpłynęło to jakoś na działanie twojej części?
  4. Tester, który to przetestował i powiedział, że działa?
  5. Klient, który odebrał zamówienie i nie zgłosił żadnych nieprawidłowości?
  6. Solution Architect, który pomaga w projektowaniu i nie zauważył potencjalnej wady?
3

Tak myślałem, że nikt nie wrzuci takiego szablonu

Nikt nie wrzuci, bo takiego szablonu nie ma :P
Co najwyżej mógłby ktoś wrzucić (po zamazaniu pewnych danych) swoją umowę, ale wcale nie oznacza to, że to jest jakiś szablon, że umowa jest dobra, a nawet jak jest dobra w określonym przypadku, to niekoniecznie musi pasować w innym miejscu. Inaczej masz zapisaną umowę dla juniowa QA, a inaczej dla leada jakiegoś projektu za 450 milionów Ojro.

czy odpowiedzialność na JDG się kiedykolwiek przedawnia lub czy można sobie coś takiego zapewnić
[...]
po 20 latach ktoś nam udowodni, że kod nie był wystarczająco dobry i spowodował straty firmy

Podstawowa sprawa - żeby kogoś ścigać, to trzeba mieć podstawę prawną - czy tutaj się zgadzamy?

Jeśli tak, to idziemy dalej: najczęściej taką podstawą jest umowa dot. współpracy, w ramach której firma A zleca firmie B wykonanie prac/świadczenie usług. Powinny się tam znajdować jasno napisane warunki udzielenia rękojmi i/lub gwarancji. Jeśli masz taką umowę, to mogą Cie ścigać w oparciu o tamte zapisy - że np. udzielasz gwarancji na okres 5 lat, albo że przez cały czas trwania współpracy zapewniasz wsparcie produktu i usuwanie stwierdzonych wad.

Jeśli nie ma stosownych zapisów w umowie to sprawa wygląda tak:

  • gwarancji domyślnie nie ma, więc o ile nie ma wzmianki w umowie, że została ona udzielona, to jej po prostu nie udzieliłeś
  • rękojmia domyślnie jest udzielona i obowiązuje przez okres 24 miesięcy. W umowie można dowolnie zmodyfikować jej zakres - zarówno odnośnie czasu jej trwania, jak i jej zakresu oraz pozostałych kwestii. Przy B2B możliwe jest jej ograniczenie lub wyłączenie, przy sprzedaży konsumenckiej (poza paroma wyjątkami) nie jest to dopuszczalne.

Skoro mamy ustalone podstawy, w ramach których mogą Cię ścigać, to jak widać, jeśli nie masz tego jakoś szczegółowo uregulowanego w umowie B2B, to po 2 latach mogą Cię pocałować w trąbkę :D Oczywiście - nie znaczy to, że nie będą próbować, ale raczej na straszeniu się skończy (patrz przypadek @renderme o ile dobrze pamiętam).

A poza tym jest jeszcze kwestia wykazania winy. Bo to, że coś nie działa to nie oznacza automatycznie, że Ty masz płacić jakieś kary czy odszkodowania. To, że rękojmia na wykonaną pracę obowiązuje, nie oznacza obowiązku zapłaty czegokolwiek, a jedynie daje postawę do wysuwania roszczeń, ale to potem (jeśli się nie dogadacie) sąd będzie oceniać, na ile to Ty dałeś ciała i na ile Twoje błędy spowodowały powstanie szkód po stronie zamawiającego.

To nie jest tak, ze w skarbówce coś ci się przedawnia. Przestajesz wtedy mieć obowiązek przechowywania dokumentacji, więc z grubsza rzecz biorąc mogą ci nagwizdać, bo nie możesz wiele udowodnić. W ZUS masz tak samo, ale dokumenty warto "gdzieś" mieć, chociaż niekoniecznie się tym chwalić, bo oprócz tego, że one mogą być hakiem na ciebie, mogą też być dupochronem.

@piotrpo: No nie masz racji, wybacz :P

Co do zasady - zobowiązania "biznesowe" typu nieopłacona faktura przedawniają się po 3 (albo dwóch - zależy od tego, co było wypisane na fakturze) latach, a skarbowe po 5. Jak nie wierzysz to rzuć okiem chociażby na https://www.pit.pl/zlozenie-zeznania-pit-po-terminie/podatki-nie-zawsze-przedawniaja-sie-po-uplywie-5-lat-1006332. Są pewne okoliczności, które mogą ten okres wydłużyć, ale z grubsza to jest tak, że jeśli żadna z okoliczności nie zajdzie, to po tych 5 latach możesz wysłać do skarbówki list o treści "Informuję, że nie zapłaciłem VAT za kwiecień 2007 w kwocie 4532342 zł" a oni jedynie mogą Ci odpisać "Ma Pan wielkie szczęście, gratulujemy" :D

Jeszcze w temacie przedawnień w obrocie gospodarczym (czyli ta przysłowiowa niezapłacona faktura) - coś koło 2019 się troszkę zmieniły przepisy. Dawniej sam fakt przedawnienia nie był brany przez sąd pod uwagę z automatu, dopiero strona pozwana mogła się na tą okoliczność powołać, ale jeśli sama tego nie zgłosiła to sąd mógł wydać nakaz zapłaty nawet na temat sprzed wielu lat. Teraz sąd już to (zwłaszcza w przypadku sprzedaży konsumenckiej) samodzielnie analizuje.

1

Ogólnie, to nie wolno dzielić się takimi wzorami umów, nie tylko ze względu na ich poufność, ale też ze względu na ochronę praw autorskich. Tekst umowy jest "dziełem" w rozumieniu ustawy o prawach autorskich.

3

Tekst umowy jest "dziełem" w rozumieniu ustawy o prawach autorskich

OK, a jak ja negocjowałem umowę, część zapisów została zmieniona przeze mnie (albo na mój wniosek) to czy nie jestem jej współautorem? I co za tym idzie - nie mogę pokazać światu mojego dzieła? :P

1
cerrato napisał(a):

OK, a jak ja negocjowałem umowę, część zapisów została zmieniona przeze mnie (albo na mój wniosek) to czy nie jestem jej współautorem? I co za tym idzie - nie mogę pokazać światu mojego dzieła? :P

No ok, czyli zamiast kasy za pracę co miesiąc bezpieczniej ciągnąć od kontrahenta tantiemy z tytułu praw autorskich do swoich paragrafów umowy.

6

screenshot-20220526003407.pngscreenshot-20220526003428.png

1

W temacie kwestii na ile B2B jest UoP, czy da się to podważyć, jakie mogą być konsekwencje, na co warto zwrócić uwagę - zachęcam do skorzystania z darmowego spotkania z prawnikiem, który się specjalizuje w prawie pracy i tematach pokrewnych. Więcej informacji tutaj - Często na forum pojawia się...

0

Ja dostałem w przykładowej umowie taki zapis.

Zleceniobiorca, jako podmiot prowadzący działalność gospodarczą oraz profesjonalnie zajmujący się świadczeniem usług będących przedmiotem niniejszej Umowy ponosi wszelkie ryzyko związane z prowadzeniem tej działalności. Dotyczy to w szczególności zobowiązań o charakterze publicznoprawnym, doboru właściwych środków do świadczenia Usług, a także odpowiedzialności za wszelkie skutki niewykonania lub nienależytego wykonania Umowy, zarówno wobec Zleceniodawcy jak i Klientów

Co sądzicie? Tak dosyć mocno ogólnie.

1

@szydlak: Nawet nie tyle ogólny, co nadmiarowy. Jako biznesmen ponosisz tą odpowiedzialność z natury. Ktoś dorzucił taki paragraf, żeby "nie było jak w UoP", bo odpowiedzialność i dowolność pracownika jest ograniczona. Albo inaczej - ponoszenie ryzyka związanego z działalnością gospodarczą jest podstawowym wskaźnikiem, że jest to działalność gospodarcza a nie stosunek pracy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1