Witam wszystkich.
Postanowiłem założyć konto i zapytać się o parę rzeczy, ponieważ mam w korporacji kolejny okres gdzie za 2 miesiące wchodzimy na produkcję. Project Manager oraz Scrum Master na daily zaczynają być coraz bardziej nerwowi, a manager nawet ostatnio podniósł głos "ale to przecież nie jest takie trudne do zrobienia?".
Zapanowała niezręczna cisza, potem rozłączyliśmy się i robiliśmy swoje. Przez takie podświadome naciski widzę, że w projekcie zaczyna się robić ciśnienie, gdzie przestajemy siedzieć po 8h dziennie, a koleżanka np. siedziała dziś aby dokończyć taska, widziałem commity na gitlabie :(
Jasne, aktualnie jest "rynek pracownika" ale to nie zmienia faktu, że do dobrych firm wciąż się ciężko dostać etat, bo stos CV chętnych osób jest duży.
Dochodzi stres, że w razie postawienia się managerowi można dostać wypowiedzenie, zepsuć relacje, gdzie każdy udaje że jest fajnie :(
To już moja kolejna (4) firma w Javie (warszawa) w której odczuwam presję, momenty gdzie pracuję nieraz po 10h dziennie, bo np, pisanie taska zajęło 6-7h, ale np. z mavenem coś się pochrzaniło, a człowiek musi skończyć na tzw. "już" i zaczynają się nadgodziny.
Dziewczyna z którą żyję powiedziała mi, że to chyba uroki tej branży, że nie mogę mieć tak że pracuję tyle ile mam w umowie o pracę, czyli 160h. Znajomy dyrektor departamentu w IT, zaczynał programować w 94 powiedział mi, że crunch, ciśnienie, Sprinty to norma w IT oraz finansówce, że albo się nauczę z tym żyć albo aby zmienić zawód. Było to dla mnie zderzenie trochę głową w mur. Czy faktycznie praca w korpo, sprinty, scrumy zawsze za tym gdzieś kryje się podświadome ciśnienie?
Czy próby przebranżowienia się na docelową specjalizację gdzie nie ma takich rzeczy np. administratorka (jak się ustawi coś to działa, jak nie to nie) jest dobrym pomysłem? Czy myśli o pójściu w DevOps gdzie jeszcze nie jest się zaprzęgniętym do Sprintu są jakąś alternatywą? Boję się, że trochę pomieszały mi się priorytety w życiu, bo dawniej byłem zadowolony, że się rozwijam, że nowe technologie, nadgodziny brałem z pocałowaniem ręki, ale ile tak można....
Maciek.