Hej,
wielkie dzięki za taki wielki odzew, szczerze mówiąc nie spodziewałem się.
Nie wiem jak dla was, ale ja programowanie traktuję jako pasję. Czytanie książek/blogów, oglądanie prezentacji (po godzinach pracy) to dla mnie norma. I nie jestem jakimś człowiekiem bez życia - po prostu przekalkulowałem to sobie i wyszło mi, że i tak zaoszczędzę mega dużo czasu później, bo będę mógł zastosować sprawdzone już rozwiązania zamiast głowić się tygodniami nad jakimiś niepotrzebnymi rzeczami.
No i dzięki temu będziesz miał w pracy czas na ciekawsze rzeczy. A małpki niech zapieprzają, jak im tak pasuje. W czym rzecz? :)
W tym, że musimy się ze sobą użerać, bo nie możemy się dogadać.
W końcu zacząłem się na serio zastanawiać: to może ze mną jest jakiś problem, że mam takie myślenie? Mogę was prosić o waszą subiektywną ocenę tego, co napisałem?
To nie jest problem, po prostu masz inne podejście do życia niż większość. Szukaj pracy z ludźmi podobnymi sobie.
Wiesz co, to chyba jest problem, bo spotkałem się już z takimi sytuacjami, w których ludzie odmawiali współpracy ze mną ze względu na moje podejście życiowe. Szukam ciągle takich ludzi, tylko no właśnie, gdzie? W pracy zazwyczaj podejście 7-15, na githubie to nie jest to samo, nie czuję się zespołem przy takim trybie pracy. Programowanie to praca zespołowa i razem odnosimy porażki/sukcesy, na githubie nie ma czegoś takiego i bardzo mi tego brakuje. Równie dobrze można próbować zagranicą, ale obawiam się, że będzie takie samo podejście, jak u nas (7-15).
mimo wszystko dochodzi do tego, że pracuję z ludźmi, których w głębi duszy nienawidzę, bo wiem, że większość dnia będę wykłócał się z juniorami/architektami o podstawowe rzeczy w kodzie.
Pozbądź się juniorów i architektów. Ja już tego dokonałem i jestem znacznie szczęśliwszy. Jeszcze tylko seniorzy i hindusi i będzie można zacząć programować jak normalni ludzie.
Jak się mam ich pozbyć? Przez dwa lata walczyłem z hindusami, w końcu się poddałem i zmieniłem pracę. I tak trafiłem "z deszczu pod rynnę" ;)
Zmień technologię na taką, która ściąga pasjonatów / nie jest domyślnym wyborem zwykłego Kowalskiego, będziesz mieć większe szanse na trafienie do zespołu który by Ci odpowiadał.
Gdy wybierasz Javę / PHP / JSa itp. to jest duża szansa, że trafisz na randomów. Skoro siedzisz na JVM to może przerzuć się na Scala / Clojure ;)
W sumie doskonały pomysł, chyba pójdę tą drogą. Tylko pytanie czy na Scali też nie siedzą randomy, pewności nie ma ;)
Jesteś pasjonatą ok, nie zmuszaj do tego innych. Ja tam wolę po pracy pójść na siłkę, do kina, na piwo lub spędzić czas ze znajomymi. Braki sobie doczytuje w pracy. Jeśli masz problem z kolegami z pracy zawsze możesz iść do osoby, która zarządza zespołem. I nie, nie każdy jest taki jak Ty, to że po roku ogarniałeś pewne rzeczy, nie oznacza że inni powinni. I na koniec dorzucę: pracujemy by żyć, a nie żyjemy by pracować :)
Ja też po pracy mam xxx zajęć, no ale jest jeszcze cała sobota/niedziela, serio tak trudno znaleźć te głupie 15 minut? Uważam, że takie 15 minut spokojnie spędzonego czasu w domu może zaoszczędzić wielu godzin czy nawet tygodni pracy, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nie ma u nas osoby zarządzającej zespołem, mamy "samo organizujące" się scrumy, w których nie ma takiego widocznego podziału. Co do tych ogarnianych rzeczy to nie miałem na myśli jakiś wyrafinowanych rzeczy. Jeśli ktoś przepisuje Yoda Time od nowa to naprawdę to boli. Oczywiście, że pracujemy, żeby żyć - dlatego tak jak pisałem, głupie 15 minut może zaoszczędzić mega dużo czasu, więc to na dłuższą metę bardzo się opłaca.
A jeżeli po pracy nie dotykam Javy ani Springa, za to mam projekty w Pythonie, Ruby, Scali, Groovy do tego regularnie pracuję nad obsługą Linuxa i administracją sieciami, to się Twoim zdaniem rozwijam czy nie? Bo moim zdaniem tak i to o wiele bardziej niż jakbym do znudzenia robił to samo, co w pracy.
Moim zdaniem to jest jeszcze lepszy rozwój, bo siedzisz wtedy w wielu technologiach jednocześnie i możesz próbować przenosić pomysły. Szacunek dla Ciebie.
Tak na prawdę to problemem zwykle nie jest to, że ludzie nie interesują się tematem po pracy lub w weekendy, bo jestem przekonany, że i w godzinach pracy znajdą czas na rzeczy z nią niezwiązane, a też intelektualnie męczące (nawet jeśli niepożyteczne), jak np. przeglądanie ogólno-propagandowych stron.
To, że kogoś różne nowinki niespecjalnie interesują może wynikać albo z tego, że już się znudziły, albo nigdy nie interesowały. Gdyby chcieć złożyć zespół z samych pasjonatów, to poza osobami młodymi, z niedużym doświadczeniem, mało kto by się załapał. Z kolei widywałem ludzi nie będących pasjonatami, ale tak skrupulatnych, że na prawdę szkoda byłoby takiego człowieka odrzucać. Pasjonat zwykle funkcjonuje w nieco innym trybie.
Kiedyś sobie wyobrażałem, że fajna byłaby idea, aby po prostu kilka godzin w tygodniu - z normalnych godzin pracy - było przeznaczone na to, aby jakiś pasjonat poopowiadał innym pracownikom, co ostatnio ciekawego/wartościowego znalazł. Nie wiem jednak, czy gdzieś wprowadza się taką ideę w życie - ja nie widziałem.
Dużo prawdy w tym. Nie muszą być to nowinki techniczne, ale może głupie nadrobienie braków. Zespół pasjonatów rzeczywiście słabo brzmi, wszyscy by się pozabijali. Ale zespół ignorantów brzmi jeszcze gorzej. Co do pomysłu dzielenia się wiedzą z innymi pracownikami to u nas funkcjonuje tylko jako luźne pogaduchy przy jedzeniu. W innym wypadku szkoda czasu.
A jeżeli po pracy nie dotykam Javy ani Springa, za to mam projekty w Pythonie, Ruby, Scali, Groovy do tego regularnie pracuję nad obsługą Linuxa i administracją sieciami, to się Twoim zdaniem rozwijam czy nie? Bo moim zdaniem tak i to o wiele bardziej niż jakbym do znudzenia robił to samo, co w pracy.
Dokładnie. To jest prawdziwa pasja do programowania. Natomiast autor tego wątki posiada pasje do wykonywania swojej pracy...
Backend jest dobrze płatny, lecz nie jest na tyle interesujący aby siedzieć jeszcze nad nim po pracy...
Troszkę źle mnie zrozumiałeś. Nie miałem na myśli tego, żeby siedzieć durnie po godzinach pracy na siłę i szukania dziury w całym, lecz miałem na myśli podejście stosowane właśnie przez Krzywego Kreta.
A ja nie rozumiem jednej rzeczy - parę razy pojawił się wątek douczania "po godzinach" - w weekendy albo przysiąść o 22-giej na 2 godzinki.
Oczywiście pomijając fakt, że dla wielu osób programowanie jest pasją i takie spędzanie wolnego czasu nie jest niczym niezwyczajnym, ale dlaczego oczekujecie od PRACOWNIKÓW, że będą swój WOLNY czas poświęcać na tematy związane z pracą? Zasadniczo po to się ma te +/- 8 godzin w biurze, żeby ten czas poświęcić na pracę.
I w mojej ocenie poszerzanie kwalifikacji (np. wspomniane poznawanie frameworków, czytanie o nowych technologiach, jakieś szkolenia itp.) powinny być realizowane w ramach dnia pracy. Nie wierzę, że będzie problem ze znalezieniem 1 godziny dziennie (albo np. poświęcenie pół dnia w tygodniu) na doszkalanie. Zwłaszcza, że wszyscy wiemy, ile czasu dziennie ludziom pochłaniają totalnie niezwiązane z pracą rzeczy - takie jak FB, kawa i papierosek, prywatne maile, demotywatory albo siedzenie i pisanie na 4P ;)
Nikt tego nie oczekuje, że będziesz za darmo siedział, ale jeśli sobie przekalkulujesz, to oszczędzi Ci to dodatkowych nerwów w pracy. Będziesz głowił się nad problemem podczas gdy już istnieje rozwiązanie takiego problemu - Ty o tym nie wiesz i wymyślasz koło od nowa. Albo próbujesz "na szybko" zrozumieć, jak dany framework działa, implementujesz go, idzie do klienta po czym po pół roku orientujesz się, że jednak go źle użyłeś. Przykłady z życia wzięte niestety, mam tego więcej. Po prostu wyciągnąłem pewne wnioski i wychodzi na to, że te głupie kilkanaście minut tygodniowo naprawdę może wiele zdziałać.
Co do poszerzania kwalifikacji to trochę słabo, żeby szef płacił Ci za to, że siedzisz i dopiero uczysz się pewnych rzeczy. Ja na jego miejscu zatrudniłbym inną osobę na Twoje miejsce. Co do spędzania czasu w pracy na bezsensowne rzeczy - coś w tym jest...
Cześć,
TL;DR: większość ludzi nie ma chęci na rozwijanie się po pracy, bo im się nie chce. Czy jeśli krytykuję taką postawę to oznacza to, że to coś ze mną jest nie tak?
Plus dla Ciebie, za podejście, mam podobnie. Minus za traktowanie innych. Ludzie nie chcą tego słuchać, daj im żyć. Nic pozytywnego nie osiągniesz w ten sposób.
Ale źle robią i nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Jeśli ktoś ewidentnie odwala chałę, to mam przymknąć na to oko? Ja po prostu wiem, że jeśli nie zareaguję, to niedługo będę poprawiał ten kod za niego, bo tam siedzi 1000 bugów. I poprawienie kodu zajmie mi 10x więcej czasu niż gdybym od razu zwrócił uwagę. Nie chcę być źle odebrany, nie jestem alfą i omegą, samego siebie oceniam jako przeciętnego programistę. Ale są jakieś standardy: nie po to ludzie głowili się i wymyślali testy, clean code, wzorce itp. żeby teraz wszystko to zlać i znowu przez wszystko przechodzić od początku. Nie umiem przejść wobec czegoś takiego obojętnie.
W końcu zacząłem się na serio zastanawiać: to może ze mną jest jakiś problem, że mam takie myślenie? Mogę was prosić o waszą subiektywną ocenę tego, co napisałem? Cała ta sytuacja jest dla mnie frustrująca i pomimo tego, że lubię pracę jako programista to mimo wszystko dochodzi do tego, że pracuję z ludźmi, których w głębi duszy nienawidzę, bo wiem, że większość dnia będę wykłócał się z juniorami/architektami o podstawowe rzeczy w kodzie.
Na niektóre rzeczy wpływu nie masz. A skoro nie masz na to wpływu, to po co masz się tym zamartwiać? Nie każdego da się przekonać do swoich racji. Będziesz się agresywnie wykłócać, to ludzie zaczną Cię unikać. Krytyka ma sens, jeżeli masz ugruntowaną pozycję, w przeciwnym wypadku jesteś tym toksycznym i irytującym typem, którego nikt nie chce znać. Jeżeli pokażesz się jako profesjonalista, osoba z ogromną wiedzą, do tego służąca pomocą, to zostaniesz doceniony i być może uda Ci się nawet wyplenić część złych nawyków u kolegów. Twoja sprawa, którą drogę obierzesz.
Pozycję mam słabą, bo jestem jedną z najmłodszych osób w zespole, z dosyć małym doświadczeniem, więc nie mogę robić za profesjonalistę. Może w tym jest problem? :)
Kariera profesjonalisty trwa kilkadziesiat lat. W tym czasie wiele moze sie wydarzyc, mozesz miec absorbujace zycie rodzinne, mozesz powaznie zachorowac, mozesz wreszcie i stracic zaciecie i pasje do tematu, ale po 10-20-30 latach nie rzucisz tego w diably i nie pojdziesz pracowac na kasie. Bedac swiezo upieczonym absolwentem z krotkim stazem nie oceniaj innych swoja miara. Popracuj jeszcze kilka/kilkanascie lat, uloz sobie zycie i wtedy zobacz na ile Twoje zarzuty do wspolpracownikow byly sluszne.
Dla mnie wlasciwa jest sytuacja, gdy poswiecasz swoj czas pracy, bo chcesz, a nie bo musisz. Gdyby kazdy musial to robic, dla wiekszosci byloby to nie do zniesienia no i nie moglbys sie wtedy cieszyc, ze Ty sie uczysz i jestes przez to lepszy od innych;)
Jasne, ale mówimy tutaj chyba o jakiś wyjątkach, gdzie ludzie powracają po xxx latach do programowania. Pracuję z ludźmi, którzy na linkedin'ach mają wpisane xxx technologii, był seniorem/architektem w xxx firmach. Tylko co z tego, skoro ja muszę się męczyć potem z takimi ludźmi. Ze względu na wiek/doświadczenie zarabiają co najmniej 3x tyle co ja a kończy się na tym, że i tak większość błędów oni powodują i muszę po nich poprawiać. Żeby nie było, to też piszę nowe funkcjonalności.
Moje życie to nie tylko programowanie, mam wiele pasji, które również wymagają czasu na ich pielęgnowanie. Bywają dni (albo i tygodnie), że programuję od rana do nocy, zdarza się, że czytam książki na temat programowania, jednak znacznie, ale to znacznie częściej wybieram gotowanie, bieganie i fotografowanie, bo po prostu naprogramuję się dostatecznie w pracy. Nie sądzę, by to oznaczało, że mam za mało pasji do programowania - żadnej innej pasji nie poświęcam 8h po 5 razy w tygodniu...
Jednak jeśli już zajmuję się programowaniem po pracy, to nie są to rzeczy związane z pracą. Jeśli robię coś związanego z pracą, to zapisuję godzinki w Jira.
Może jestem zbyt młody i głupi, ale aktualnie mam takie przekonanie, że póki mam jeszcze siły i mi się chce, to wolę poświęcić te parę chwil na rzeczy związane z programowaniem. Podziwiam Cię, ale gdy ja próbuję oglądać telewizję albo grać w gierki, to potem źle się z tym czuję, bo naprawdę szkoda mi tego czasu. Nie popadam też w jakąś paranoję i nie siedzę 24/h nad IT, też mam swoje życie. Ale taka sytuacja: kodzicie coś w pracy, nie macie pojęcia jak to zrobić. W końcu udaje się, ale nie jesteście zadowoleni. Idziecie do domu i zapominacie o wszystkim czy może jednak zaglądniecie na internet i może coś doczytacie? Bo mnie zbyt bardzo korci, żeby nie zobaczyć. Wiem, że jak to tak zostawię to się zemści na mnie i za kilka tygodni będę to musiał poprawić, bo coś nie będzie działać. I wtedy będę klął na siebie: "dlaczego wtedy nie poświęciłem tych głupich 10-ciu minut? Teraz bym się nie denerwował."
Krótko o mnie: pół roku temu skończyłem informatykę na jednej z lepszych polibud w PL, komercyjnie robię ponad 3 lata w Javie.
Myślałem, że jestem otoczony złymi ludźmi, więc kilkakrotnie zmieniałem zespół/pracę i ludzie za każdym reagują tak samo: "nie chce mi się po pracy robić niczego związanego z pracą".
Mysle ze to z toba jest problem a nie z innymi. Nie chodzi ile ktos sie uczyl tylko ile wie i czy jest w stanie wykonywac swoja robote na poziomie. Mozna sie uczyc codziennie i niewiele z tego wyniesc (np. co wnosi nauka kolejnego jezyka imperatywnego gdy znasz juz tych jezykow 10). Jezeli ktos ma dobrze opanowane podstawy (algorytmika, rozne paradygmaty programowania, systemy operacyjne, sieci, bezpieczenstwo) to raczej niewiele jest go w stanie zaskoczyc. Przy dobrym opanowaniu podstaw nauka kolejnego frameworka to jak wgranie sobie lekcji kung fu w matriksie.
Mam wrażenie, że większość ludzi, z którymi pracuje zupełnie się do tej roli nie nadaje. "Napisać byleby działało, testów nie robić, bo nie trzeba" itp. Ci ludzie nie wykonują roboty na poziomie. Nie mają właśnie różnych paradygmatów opanowanych, tylko jeden - po co inne, skoro robię w Javie? Nie mają opanowanych, bo nie poświęcają czasu na to. I tu jest właśnie cały problem. Potem zamiast coś funkcyjnie napisać to jadą imperatywnie, bo "funkcyjnie nic nie rozumiem i jest za trudny dla mnie". I potem ja wkraczam do akcji, bo trzeba poprawiać błędy a gościu na urlopie.
Po pierwsze zacznij się cenić, potem naucz się mówić o swoich atutach, a potem zmień pracę. Idź do firmy gdzie stawia się na jakość i dobrze się płaci fachowcom. Jak jeszcze ostatnio pracowałem z Javą w pewnej dużej firmie to pracowałem z Profesjonalistami przez duże „P” (choć nie koniecznie pasjonatami), no ale najpierw musiałem się ogarnąć z rozumieniem swoich mocnych i słabych stron, itp. No ale koniec końców java jest nie dla mnie więc teraz pracuję z firmwarem i tu dopiero są asy, bo pasja + java to jakieś kuriozum. :P Choć też nie wiem na ile taka opcja jest możliwa dla kogoś bez doświadczenia.
Zbyt mało wiem, żeby się cenić. Nikt mnie nie weźmie za fachowca z takim doświadczeniem i wiekiem, nie oszukujmy się.
Dzięki jeszcze raz za tak wiele odpowiedzi, daliście mi wiele do myślenia.