Cześć,
to jest mój pierwszy post, aczkolwiek siedzę już na forum od jakiegoś czasu.
Od kilku dni mam dość spory dylemat. Jestem na 7 semestrze studiów i do tej pory byłem w miarę przekonany że studia magisterskie sobie odpuszczę. Na to przekonanie złożyło się wiele czynników, ale chyba decydującym było podjęcie pracy na wakacjach - gdzie na wstępie mi powiedziano, że o ile jeden semestr przy pracy na 60% etatu da się załatwić, to z 4 nie będzie takiej możliwości - co mi zresztą pasowało, szczególnie że praca (junior java spring) bardzo fajna, ciekawa i rozwijając. Kilka dni temu szef powiedział mi jednak że jeżeli miałem wątpliwości co do pójścia na magisterkę, to w ramach docenienia mojej dotychczasowej współpracy jest w stanie wystawić mi umowę na okres całej magisterki na 60%. No i tutaj pojawiają się moje wątpliwości, które są na tyle silne, że postanowiłem spytać się udać o poradę do szerszego grona ludzi z branży z większym doświadczeniem (do was :)).
Jak ja to widzę...
Plusy magisterki:
- trzy dodatkowe literki przed nazwiskiem (a z tego co słyszałem przydaje się w szczególności, gdybym chciał w przyszłości pracować za granicą, a chciałbym kiedyś),
- rzekome poszerzenie horyzontów (aczkolwiek średnio w to wierzę),
- kontakt z większą grupą osób ze świata IT na codzień (to jest chyba ta jedyna możliwość poszerzania horyzontów),
- dwa przedmioty z języka obcego,
- półtora roku zniżek studenckich.
Plusy nie pójścia na magisterkę:
- czas na samo dokształcanie się po pracy (praktycznie nie możliwe przy pracy, studiowaniu i dziewczynie),
- koniec ciągłego uczucia, że wisi nade mną obowiązek zrobienia czegoś na zajęcia,
- czas poświęcony na uczelni przeradza się na czas poświęcony w pracy, co dużo bardziej przekłada się na zdobywanie wiedzy i umiejętności,
- przy pracy na 100% spokojnie stać mnie będzie na ewentualne korepetycje językowe, co dałoby więcej niż przedmioty.
A jak sądzicie wy? Jakie macie dla mnie rady?
Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję.
PS. magisterka niestacjonarna raczej nie wchodzi w grę.