osiedle pracowników, na takiej zasadzie jak kolega opisał raczej źle mi się kojarzy- nie ważne jakby się nie starać, zawsze będzie to miało w sobie coś z tych bloków dookoła fabryk z dziewiętnastego wieku(co nie znaczy, że jestem socjalistą).
pracowanie w takim biurze z wieloma ludźmi niewiele by się różniło od tego co w mieście, poza widokiem z okna(a jak jest robota do wykonania to się przez okno nie wygląda zbyt często, zwłaszcza jeśli się nie siedzi naprzeciw, co nie?) i nieco innym składem powietrza.
a jeśli tak, to reszta różnic by polegała tylko na tym, że z domku położonego przy lasku do miasta dojeżdża się kilkadziesiąt minut, a z takiego osiedla do centralnego biura co najwyżej kilkanaście i to nawet nie dojeżdża a idzie. dla kogoś, komu zależy na cichej i spokojnej okolicy nie jest to duży problem(przynajmniej ja mam takie odczucia). druga , dużo bardziej znacząca różnica to otoczenie sąsiadów. myślę, że codzienne pracowanie z jakąś grupą ludzi w jednym budynku, możliwe, że w jednym pomieszczeniu, potem wracanie z kolegą/grupką znajomych po pracy prawie pod sam dom w każde popołudnie i jeszcze na dodatek sąsiadowanie z nimi to troszkę za dużo. nawet, jeśliby to miało korzystny wpływ na atmosferę w pracy(i to też niepewne, a na dłuższą metę w sumie niemożliwe. po pewnym czasie każdego zaczynamy mieć dość, jeśli jest go na raz za dużo), to umiejętności społeczne ludzi IT(z których co niektórzy i tak się już śmieją) zaczęłyby zanikać lub się wypaczać.
w takim razie musiałaby zostać zapewniona pewna różnorodność przynajmniej pośród sąsiadów. dla ich własnego, a także wzajemnego dobra. ale jeśli już budować takie osiedle to przecież nie będą tam mieszkali ludzie, którzy nie pracują dla jednego pracodawcy albo dla jego biznesowych partnerów(nie łudźmy się, że ktoś bezinteresownie da kilkudziesięciu rodzinom dach nad głową), co oznacza, że to osiedle musiałoby być bardzo duże i mieć kilka różnych centralnych biur, zajmujących się różnymi gałęziami biznesu.
zaczyna się z tego robić przedsięwzięcie bardzo drogie i poniekąd przez to ryzykowne.
inny aspekt jest taki, że na większym osiedlu nie może nie być jakichś sklepów, lokali świadczących usługi, służb dbających o utrzymanie całości, itp itd, a wtedy okazuje się, że to już nie jest takie osiedle, tylko miasteczko. a jeśli małe miasteczko kusi możliwością zdobycia pracy, to szybko się rozrośnie i przestanie być tym, czym być miało w pierwotnym założeniu, a zostanie mniej więcej tym, w celu uniknięcia czego powstało.
drugi scenariusz jest taki, że niewielu osobom będzie to odpowiadało i albo się ich mało zgłosi do tego, albo dużo dość szybko zrezygnuje, a inwestor zamiast cokolwiek zyskać, bardzo dużo straci.