Wykazywanie się w pracy.

0

Cześć Wszystkim.

Mam takie przemyślenia.
Otóż w poprzednim obozie pracy, po jakimś roku, poprosiłem o podwyżkę.
Dwa dni wcześniej oddałem krytyczną aplikację, nad którą siedziałem po 16h dziennie.
Do tego uważałem (może niesłusznie), że jestem dobrym pracownikiem.

Mój dyrektor odpowiedział na to, że nie miałem się okazji jeszcze wykazać, ale teraz dostanę trudniejszy projekt.

Ok. W tym momencie skończyło się zostawania na darmowe nadgodziny. 15:59 i odbijam się na bramkach.
Ale ok, powiedzmy, że dyrektor... Ma kilkudziesięciu/kilkuset pracowników, to może tak powiedzieć.
Po 3 miesiącach, jak mieliśmy rozmawiać zaczął się "KRYZYS", więc zaproponowano mi, że mogę dostać awans ale bez podwyżki.
Po kilku miesiącach udało mi się znaleźć lepszą pracę.

I tutaj sobie tak pracuję, pracuję. I oto dopada mnie znowu moja Nemezis....
Zacznę od tego, że moja kierowniczka, jakiś rok temu obiecała, że po okresie próbnym nie może mi zagwarantować podwyżki, ale będziemy o tym rozmawiać, jeśli nie po okresie próbnym, to pod koniec roku.
Ok. Po trzech miesiącach, gdy mieliśmy rozmawiać, moja kierowniczka pojechała na wakacje.
Dostałem umowę z tą samą kwotą.
Ale nie było źle.
Przyszedł grudzień, wysłałem emaila do mojej kierowniczki, że chciałbym porozmawiać, a ona nie odpisała na niego i poszła na miesiąc na L4.
Więc poszedłem porozmawiać z dyrektorką, a ta powiedziała mi, żebym poczekał do tzw. "ocen rocznych", bo inaczej będę miał pretensje, że nie dostałem podwyżki po ocenie.
Ok, poczekałem do lutego.
Porozmawiałem z moją kierowniczką.
Powiedziałem że czuję się oszukany, bo obiecała mi to i tamto i dwa razy już olała temat.
Ona twierdziła, że nic takiego nie mówiła, że mówiła, że będzie możliwość podwyżki.
(A poza tym, to ten kolega obok Ciebie zarabia mniej od Ciebie - też mi argument).
Powiedziała, że do kwietnia nic nie wiadomo, bo zarząd spółki mu się spotkać i obgadać sprawy.
Przyszedł kwiecień. Wszystko poszło o 20 -30% do góry.
Firma po ocenach rocznych proponuje podwyżki po 2-9%. Z czego na 9% trzeba mieć ocenę wybitną.
Idę więc do mojej kierowniczki i pytam. Czy jest szansa, że dostanę podwyżkę.
A ona na to, że tak, teraz będzie nowy projekt, który będę koordynował i jeśli się wykażę, to za dwa miesiące ona pójdzie do dyrektora spytać.

Wiecie co?
Mam serdecznie dość wykazywania się.
Z mojej perspektywy wygląda to tak:
"To gdzieś ty ku... była przez ostatni rok?", może to jest jakaś wybiórcza ślepota?
Nie powiecie mi, że będąc kierownikiem zespołu nie widać, kto pracuje, a kto się opierdala?
W tym momencie mnie obraziła.
Dla mnie osobiście po takim haśle zaświeca się czerwone światełko alarmowe - czas szukać innej roboty.
Sam byłem kierownikiem, co prawda małej grupy, ale widziałem, kto jest dobry a kto się opierdala.

Wypowiedzcie się na temat swoich doświadczeń, jeśli macie podobne?
Może ja jestem nadwrażliwy?

Zapraszam też do wypowiedzi kierowników - może wy mi wytłumaczycie, co macie na myśli wypowiadając takie słowa?

Pozdrawiam.
PS: Taka złota myśl: Do kierowników/menadzerów - czasem jedno dobre słowo i klepnięcie po plecach jest warte więcej niż korporacyjne ściemy o rozwoju i prestiżu.

0

Mój kolega to miał taki przypadek. Zatrudnił się w nowej firmie. Chciał zabłysnąć. Robił za dwóch, jednak nikt tego nie zauważył. Po 2 miesiącach stwierdził, że jak nikt tego nie docenia to nie będzie się wysilał ponad miarę i zacznie pracować tak jak inni. No i po następnym miesiącu przychodzi do niego kierownik i mówi, że się opuścił w pracy... :-)


Opolski Portal Programistyczny
http://programowanie.opole.pl

0

Trzeba po prostu trafić na dobrą firmę (a takich jest mało). Pracowałem 2 lata w korporacji, jak zacząłem pracę to przyszedł kryzys i był ban na podwyżki. Po 2 latach ban się skończył ale podwyżki nie dostałem gdyż budżet na podwyżki był mały i dostali Ci co pracowali dłużej ode mnie (a też robiłem nadgodziny i ogólnie się starałem). Po tych 2 latach zwolniłem się i trafiłem do znacznie mniejszej firmy. Na wstępie dostałem 50% większą kasę. Po okresie próbnym dostałem podwyżkę o 20% (a teraz po prostu pracuje 8h i potem wychodzę). Tak więc powodzenia przy szukaniu lepszej firmy :) W szczególności lepiej omijać korporację bo podwyżki są rzędu 3% (to wynika z polityki korporacji: w korporacjach pracuje dużo osób, prawie wszyscy chcą podwyżkę a korpo ma sztywno ustalony budżet na projekt). Małe firmy bardziej uzależniają się od pracowników niż korporację i do tego łatwiej jest zostać dostrzeżonym.

0

100% prawdy. Człowiek młody, jak ma mało doświadczenia, to wydaje się mu, że jak będzie zasuwać jak szalony, to ktoś to doceni. Sam zrobiłem się dokładnie w ten sam sposób.

Trzeba myśleć o skutkach:

  1. Nikt tego nie doceni
  2. (WAŻNE!) Robisz syf współpracownikom, bo pokazujesz, że coś, co oni robią normalnie można zrobić szybciej (tylko jakim kosztem?!)
  3. Na koniec, gdy już nie będziesz mieć siły zasuwać jak osioł, jednocześnie widząc, że reszta leci w kule (a przynajmniej tak mogłoby się wydawać, ale to oni są mądrzejsi), wyskakuje szef i Ci mówi, że się opuszczasz (mi to doprowadziło krew do wrzenia).

Złote zasady mądrego pracownika:

  • robić to co każe szef, absolutnie nic ponad to, szczególnie żadnych samowolnych nadgodzin!
  • wymyślać projekty, podrzucać pomysły TYLKO jeśli to Twoje zadanie, jeśli nie - nie robić nic z własnej inicjatywy - są ludzie, którym za to się płaci, Tobie nie.
  • jeśli projekt jest zwalony, robi się gorąco, ale jednocześnie wiesz, że to nie Twoja wina - nie pomagać, póki nie zostanie się o to poproszonym i będzie za to kasa

Oczywiście trzeba też wyczuć sytuację - jeśli szef nie leci w kulki, dogadujecie się i idzie Ci na rękę, to można nieco nagiąć powyższe zasady, ale jeśli masz normalny układ pracodawca - pracownik, nie znasz gościa, to nie ma potrzeby iść na ustępstwa.

Osobną sprawą jest fakt, że gdy się człowiek z czymś takim po raz pierwszy styka, to się przykro robi. Niestety raz zepsutej relacji pracodawca - pracownik (zaburzona ilość wykonywanej pracy) nie da się odbudować, to tylko udawanie, że jest spoko, jak nie jest. Rozglądaj się za nową robotą.

0
  1. zdefiniuj opier*** sie
  2. jezeli twoja robota ktora wykonujesz 16h na dobe nie przeklada sie bezposrednio na realny zysk dla firmy to znaczy ze to ty jestes do d**y, bo kolega obok ktory sie opierdala wypracowuje to samo czytajac po drodze onet i pudelka :P
  3. jezeli pracujesz w korpo to twoja praca to maly % ogolu wiec wykazywaniem sie conajwyzej leciutko podniesiesz wskaznik
  4. duza firma ma polityke kadrowa wiec twoje wyniki nie koniecznie maja jakiekolwiek znaczenie, a manager nie decyduje o budzecie

//edit
tak sobie teraz mysle, ze jezeli przyszloby mi estymowac czas potrzebny na realizacje projektu w zespole to potrzebowal bym jakiejs jednostki ktora jest ilorazem efektywnosci pracy programisty i czasu, tak wiec aby wyrobic sie w terminie przyjalbym wartosc przecietna w ktora wliczone by bylo "opier*** sie", w takim przypadku, "staranie sie" malego % zespolu (np jednego pracownika) miescilo by sie w granicach bledu, ale z punktu widzenia projektu bylo by pewnie pomijalne

0

Wielu ludzi mówi, że daje z siebie ponad 100%, ale czy tak jest rzeczywiście? Co to znaczy osiągnąć 100% w życiu? Z pomocą przychodzi nam matematyka ;

Jeżeli za A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z
podstawimy: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26

to:
H-A-R-D-W-O-R-K (ciężka paca)
8+1+18+4+23+15+18+11 = 98%
a
K-N-O-W-L-E-D-G-E (wiedza)
11+14+15+23+12+5+4+7+5 = 96%
ale,
B-U-L-L-S-H-I-T (gadanie głupot)
2+21+12+12+19+8+9+20 = 103%
zas
A-S-S-K-I-S-S-I-N-G (włazidu......)
1+19+19+11+9+19+19+9+14+7 = 118%!

Tak więc jedynym, popartym matematycznie wnioskiem jest to, że chociaż ciężka praca i wiedza zbliża do ideału, to tylko gadanie głupot i włażenie w du... wynoszą ponad przeciętność

0

tak sobie teraz mysle, ze jezeli przyszloby mi estymowac czas potrzebny na realizacje projektu w zespole to potrzebowal bym jakiejs jednostki ktora jest ilorazem efektywnosci pracy programisty i czasu, tak wiec aby wyrobic sie w terminie przyjalbym wartosc przecietna w ktora wliczone by bylo "opier*** sie", w takim przypadku, "staranie sie" malego % zespolu (np jednego pracownika) miescilo by sie w granicach bledu, ale z punktu widzenia projektu bylo by pewnie pomijalne

Dlatego nie ma to jak pracować przy jednoosobowym projekcie :]

0

Przy ocenie złożoności i długości trwania projektu można zawsze skorzystać z metryk oprogramowania. Istnieje coś takiego jak złożoność Halsteada, która daje nam między innymi takie informacje jak:

  • trudność, czyli podatność na błędy
  • poziom programu, im jest niższy tym program bardziej podatny na błędy
  • wysiłek potrzebny do napisania programu
  • Czas potrzebny do zaimplementowania programu (bądź tylko danej części)
  • Szacunkowa liczba błędów.

punkt 4 możemy zmierzyć z prostego wzoru :
T = Wysiłek potrzebny do napisania programu / umiejętności programisty

Inną metodą jest skorzystanie z metodyki PERT. Dzięki temu możemy obliczyć szacowany czas realizacji projektu, odchylenie standardowe realizacji projektu, prawdopodobieństwo zmieszczenia się w deadline.
Aby obliczyć te złożoności wystarczą nam cztery zmienne:

  • Optymistyczny czas realizacji projektu
  • Prawdopodobny czas realizacji projektu
  • pesymistyczny czas realizacji projektu
  • deadline

No i jeszcze można skorzystać z modelu szacowania COCOMO.
Ustalamy w nim współczynnik KDSI (1 = 1000 linijek kodu), a więc szacujemy długość kodu.
Ustalamy złożoność projektu (1-50KDSI łatwy, 50-300KDSI średnim powyżej trudny)
I liczymy z ustalonych wzorów za pomocą stalych AB, BB ,CB, DB, zależnych od złożoności projektu

0

Jeszcze nie spotkałem się osobiście z firmą, która stosowała by metryki do szacowania oprogramowania. Biorąc pod uwagę fakt, że często wymyślają je osoby na uczelniach, które w życiu nie brały udziału w komercyjnym, zespołowym projekcie, wcale się temu nie dziwię.
Od kolegi, który pracuje przy w innej firmie, słyszałem że coś takiego stosowali ale projekt upadł po 7 miesiącach i wszystkich zwolnili :D

0

Od kolegi, który pracuje przy w innej firmie,

Nie! :O

0

Z tym wykazywaniem się w firmach to różnie jest.
Zależy od firmy, ludzi w dziale, grupie, kierownika, zarządu itp.
Np. w urzędach czy mundurówce to często zależy od układów, znajomości itp.
W prywatnych firmach to różnie.
W jednej firmie, to dużo się starałem, duży zakres obowiązków (pisanie aplikacji w C++, serwis komputerów, w między czasie zakupy, logistyka i jednocześnie instalowanie systemów alarmowych i p. poż.) a szef- płacił 1000 zł na rękę i nie chciał słyszeć o podwyżce.

Kiedyś też, było tak, że jak odchodziłem z pewnej firmy to następny informatyk dostał więcej niż ja. Rzekomo miał być mega programista, i mega mózg lepszy ode mnie. Nie mi to oceniać. No ale poprosiłem go aby poprawił w moim programie jedną rzecz(a raczej dodał jedną funkcję), bo jeszcze 2 dni miałem pracować i już nie było czasu. To on powiedział : "nie poprawię tego, bo nie miałem Delphi na studiach... ". A miał być rzekomo lepszy ode mnie. Ostatniego dnia mojej pracy w tej firmie a drugi dzień tego nowego informatyka - hehe zapętlił switcha xD Ale cóż. Jak się ma "plecy" to można wszystko.
W obecnej firmie np. dostałem podwyżkę dopiero po 2 latach (wcześniej dostałem podwyżkę po roku, która wynikała z ogólnej podwyżki dla każdego stanowiska pracy-tzw. indeksacji płac o wskaźnik inflacji). Ale np. nowy informatyk dostał na początek sporo więcej niż ja na początku.

Wiadomo, że w Polsce to różnie z tym jest.
Znam ludzi co są zdolni a nie mogą znaleźć pracy (albo nie potrafią), a jak znajdują to za 1000 zł, a znam co kombinują i potrafią się ustawić, nie koniecznie mając duży potencjał wiedzy. Czasem kwestia znalezienia się na odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.

P.S. Miałem na studiach podyplomowych o COCOMO. Osobiście nie wiem czy w obecnych czasach ta metoda się sprawdza.

0

@LOSMARCELOS, gdzieś to już czytałem :E

0

W obecnej firmie np. dostałem podwyżkę dopiero po 2 latach (wcześniej dostałem podwyżkę po roku, która wynikała z ogólnej podwyżki dla każdego stanowiska pracy-tzw. indeksacji płac o wskaźnik inflacji). Ale np. nowy informatyk dostał na początek sporo więcej niż ja na początku.
Zauważ, że gdy przechodzisz do „nowej, lepszej pracy”, to tam już siedzą ludzie, z których część zarabia od paru lat mniej niż ty właśnie dostaniesz, i w ten sam sposób na ciebie patrzą.
Wniosek: zmieniać pracę jak najczęściej :-D

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1