Monotonia w pracy a zmiana pracy.

0

Hej,

Jak sobie radzicie z monotonia w pracy ? przecież pracując kilka lat w tej samej firmie, robiąc określone czynności a następnie chcąc zmienić prace odbije się to trochę na rozmowie kwalifikacyjnej. Doświadczenie jest doświadczeniem, ale do rozmów trzeba się przygotowywać, a na niektórych trzeba się dobrze napocić, jak są jakieś bardziej szczególne testy. Niektórych rzeczy porostu się nie pamięta, a jeśli jest to potrzebne to wystarczy chwila googlowania i problem rozwiązany, ale często nie interesuje to pracodawce. Własnie na tym polega doświadczenie, ze wystarczy chwila zęby przeskrolowac dokumentacje i rozwiązać problem.

0

Jeżeli doświadczasz monotonii to najwyższy czas zająć się czymś innym, coś ulepszyć i zmienić, zaproponować nowy produkt w dotychczasowym miejscu pracy. Jeżeli pracodawca tego nie rozumie i każe klepać to co do tej pory, ponieważ z tego jest zysk, to czas na zmianę pracy. W zależności od wykonywanych obowiązków taka monotonia pojawi się już po kilku miesiącach lub dopiero po wielu latach w zależności od tego na ile rozwojowa jest Twoja praca oraz na jakim jesteś etapie rozwoju.

Jeżeli nie zareagujesz na taką monotonię i się "zasiedzisz", to później będziesz obawiał się zmiany pracy, nawet jeżeli coś nie będzie Ci w obecnej odpowiadać (np. brak podwyżek). Strach przed kompromitacją na rozmowie, obawa przed nowym miejscem pracy, nawyk i przyzwyczajenie sprawi, że będziesz tam tkwił i nie zrobisz nic więcej poza narzekaniem. Zaczniesz sobie tłumaczyć, że może już nie masz takiego młodego i chłonnego umysłu, że tutaj nie jest tak źle, że w takim wieku nikt Ciebie nie weźmie itd.

Mam kolegów, którzy w wieku 30-35 lat narzekają na swoją pracę ale twierdzą, że już nie myślą tak sprawnie jak dawniej, że mają dzieci, kredyt itd, że w nowej pracy może być gorzej. Nie radzę nikomu doprowadzić do takiej sytuacji.

0
jejq napisał(a)

Jak sobie radzicie z monotonia w pracy ?

www.cyckizrana.pl

0
AdamPL napisał(a)

Mam kolegów, którzy w wieku 30-35 lat narzekają na swoją pracę ale twierdzą, że już nie myślą tak sprawnie jak dawniej, że mają dzieci, kredyt itd, że w nowej pracy może być gorzej. Nie radzę nikomu doprowadzić do takiej sytuacji.

Też mam takiego znajomego, ale młodszy, bo tylko 25 lat. Jednak nie poszedł na studia, tylko po liceum od razu jako pasjonat uderzył w programowanie. Dostał pracę, najpierw było fajnie, podwyżki i te sprawy, ale teraz firma kiepsko przędzie, szef mu zapowiedział (tu uwaga) OBNIŻKĘ pensji, a gość się boi odejść, bo nie ma papierka, doświadczenia tylko 5 lat, a na głowie kredyt. Nie życzę nikomu takiej sytuacji.

jejq - jeśli nie jesteś "związany" w obecnej pracy i nie boisz się ew. zmiany (łącznie z ew. przerwą w dopływie gotówki, jeśli nie znajdziesz nowej pracy "z kopa"), to nawet się nie czaj!

0

Kolega w starej firmie pracował 9 lat. Mówił, że po 5 latach człowiek zaczyna myśleć, że nie poradzi sobie bez swojej firmy. Przykład BDA DVB tylko to potwierdza.
Tak więc lekarstwem na monotonię może być zmiana pracy, tylko trzeba uważać, żeby się nie władować w coś gorszego. Jak ma się pracę to można sobie powybrzydzać i wybrać coś dobrego.

0

Dokladnie. Nawet jakies badania byly, ze najlepiej zmieniac prace co 2-3 lata. Acz faktycznie, jak sie czlowiek wladuje w kredyty to to jest problem - kredyty to zlo :P Czuje sie taki zniewolony przez nie... no ale jeszcze tylko 23 lata i mieszkanie bedzie moje :P

Ostatnio zmienialem prace i tez sie spotkalem z testami na ktorych student bez doswiadczenia poradzilby sobie lepiej niz ja z 6 letnim... ot, zle testy po prostu i to powiedzialem na rozmowie. Bo co niby sprawdzi pytanie o jakies tricki skladniowe, ktorychnigdy nie uzywalem i nigdy w zadnym projekcie nie spotkalem, a ktore mozna wygooglowac w 2minuty? Niestety ale po 1szym takim tescie, ktory mi poszedl tak sobie - ot niby wiem o co chodzi, bo uzywam codziennie ale ksiazkowej regulki podac nie potrafie, to trzeba bylo zajrzec do ksiazek i nauczyc sie ponownie wyslawiac posiadana wiedze.

Rozwalilo mnie, jak kazali napisac kod na kartce papieru.... prosba o uzyczenie ctrl + space jakos nie pomogla :P

Monotonia, monotonia... chyba wszedzie tak jest... po prostu trzeba sie skupic bardziej na rzeczy, ktore mozemy robic po pracy, dzieki funduszom z pracy :)

0

Dlatego przed poszukiwaniem pracy na poważnie, najlepiej iść na kilka pierwszy rozmów na przypał, na rozruszanie. Zorientować się jakie pytania zadają etc. Do następnych na których ci zależy powtórzyć trochę wiedzy teoretycznej. Teksty "jak bym miał google albo msdn" brzmią żałośnie i lepiej odpowiedzieć zwyczajnie wyleciało mi z głowy i udawać stres. Wiem, bo sam też przesłuchiwałem ludzi (do pracy przesłuchiwałem żeby nie było :P) i wiem jakie miałem zdanie o tych sypiących takimi tekstami.
Headhunterzy to w ogóle o głupie banały pytają. A te panie pytające czasami bardziej kompromitują się niż pytani :D Sam pamiętam kilka takich świeżynek które mnie maglowały że musiałem mocno się kontrolować żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Jedyne czym ryzykujesz idąc na rozmowę o prace, to tym że cię nie przyjmą. Czego tu się bać?
Ja przed zmianą pracy często zaliczam po kilkanaście rozmów o pracę. Jedne idą mi lepiej inne gorzej. I co z tego?

0
massther napisał(a)

Teksty "jak bym miał google albo msdn" brzmią żałośnie i lepiej odpowiedzieć zwyczajnie wyleciało mi z głowy i udawać stres. Wiem, bo sam też przesłuchiwałem ludzi (do pracy przesłuchiwałem żeby nie było :P) i wiem jakie miałem zdanie o tych sypiących takimi tekstami.

A widzisz: nie każdy "przesłuchujący" podchodzi do sprawy w ten sposób. Szczególnie gdy zatrudnia się programistów, którzy nie mają być jeszcze super rockstarami.

Niektórzy "przesłuchujący" zaliczą na plus, jeśli ktoś uczciwie powie, że nie wie/nie pamięta, bez żadnego "udawania stresu", ale doda, że na pewno istnieje funkcja, która to robi i że poszukałby jej w dokumentacji lub nawet w Google.

Nie we wszystkich, a tak właściwie to w raczej niewielu pracach programistycznych trzeba wszystko mieć we łbie. Jak czegoś używasz regularnie, to mózg zachowa to sobie w cache'u. Ale będzie też sporo rzeczy, które w cache'u nie będą w danej chwili przebywały. Grunt to żeby nie rozkładać rąk tylko umieć sprawnie korzystać z dobrych, rzetelnych źródeł (czyli np. nie losowo wygooglana strona, tylko oficjalna dokumentacja lub strona jakiegoś cenionego eksperta).

wasiu napisał(a)

Rozwalilo mnie, jak kazali napisac kod na kartce papieru.... prosba o uzyczenie ctrl + space jakos nie pomogla

Zwykle w takich przypadkach nie oczekuje się, żeby kandydat wszystko idealnie pamiętał. W moim otoczeniu raczej powtarza się kilkakrotnie kandydatowi, że jeśli zapomni konkretną nazwę tej czy tamtej funkcji, to nie będzie to miało żadnego znaczenia. Bo to łatwo sprawdzić w dokumentacji. Albo właśnie używając dopełniania składni.


Tak czy siak, IMO odcięcie sobie możliwości W MIARĘ komfortowego odejścia z firmy i znalezienia nowej pracy to jedna z gorszych rzeczy, jaką może zrobić profesjonalista. Trzeba robić tak, by ciągle mieć na rynku wysoką wartość. W razie gdy minusy obecnej pracy przeważają nad plusami, to po prostu odchodzimy.

I nie, nie ma co biadolić o "kredycie" i "rodzinie". Robotę można zmienić płynnie. Węszymy, rozsyłamy CV (tylko nie z obecnej pracy!), łazimy na rozmowy kwalifikacyjne nikomu nic nie mówiąc. Tak: czasem trzeba wziąć wolne, jeśli nie da się dograć godzin pracy i rozmowy. Nieraz może się nawet udać mieć dwie rozmowy kwalifikacyjne w ciągu jednego dnia, zależnie od sytuacji.

Jak już nagramy sobie nową pracę, to składamy wypowiedzenie w obecnej. Czasami udaje się uchylić/skrócić okres wypowiedzenia (np. zerwanie umowy za porozumieniem stron), bo ludzie nieraz nie chcą mieć pracowników, którzy nie chcą już u nich pracować ;). A jeśli chodzi o sytuację, w której składamy wypowiedzenie w dotychczasowej firmie, a potem nasza "nowa" firma się na nas wypina, to od czego są listy intencyjne? Wymyślono je właśnie dla tych, co nie chcą zostać na lodzie.

Jak dla mnie monotonia, beznadziejna robota i niemożność wykazania własnej inicjatywy to istotne minusy pracy. Jednak nie zawsze ktoś odgórnie blokuje naszą inicjatywę: nieraz można z własnej woli wymyślić i porwać się na coś ambitniejszego/trudniejszego. To też dobry sposób na pozostanie w formie.

0

Teksty "jak bym miał google albo msdn" brzmią żałośnie

Żałośnie to brzmią pytania, które wymagają korzystania z dokumnentacji przez programistę z 6 letnim stażem...

0

Ok, nie do końca wyartykułowałem o co mi chodziło z tym google/msdn. Ja sprawdzałem podstawową wiedzę kandydatów. I jak ktoś z sql nie potrafi użyć having, czy zrobić tego inaczej. Lub widząc zadanie związane z polimorfizmem (dwie klasy, dwie metody, różnie nadpisywane/przesłaniane w .net) oczy robią mu się jak spodki. Lub nie wie jaka jest różnica między przekazaniem przez wartość a przez referencję. I w kontekście powyższych wyskakuje mi z takim tekstem, to moim zdaniem to d... nie programista.
Jeśli miałem zatrudnić praktykanta, oczywiście stosowałem inną miarę.
Jeśli ktoś, jak bswierczynski pisze, czegoś dokładnie nie pamiętał, ale widać że kombinował w dobrą stronę. Pomylił nazwę metody, parametry, to oczywiście zgadzam się, to nie jest poważny błąd i ważniejsze było pokazanie, że jego myślenie idzie w dobrym kierunku. Ale jeśli ktoś już na wstępie rozkłada ręce i mówi że bez google ani rusz, to ja mówię, że potrzebuję programisty, a nie reserchera informacji.
Oczywiście że sam też posiłkuję się dokumentacją, czy jakimiś blogami/forami przy rozwiązaniu niektórych nietypowych problemów. Ale to nie jest praktyka. Pewną wiedzę trzeba mieć w głowie i to wcale nie taką małą.
Bo chyba nie chcesz iść do lekarza z bólem gardła, a on wyciąga książkę i sprawdza gdzie jest gardło. Rozumiem że internista nie musi znać każdej żyłki w małym palcu, ale ogólne pojęcie o układzie krwionośnym musi mieć, gdzie są najważniejsze żyły, aorty etc.

0

Bo chyba nie chcesz iść do lekarza z bólem gardła, a on wyciąga książkę i sprawdza gdzie jest gardło.

Porównanie programisty do lekarza bardzo nietrafione. Lekarz musi reagować w czasie rzeczywistym (np. wypadek, pacjent etc) i nie może pozwolić sobie na googlanie.
Programista jest zupełnie w innej sytuacji.
Z resztą postu się zgadzam.

0

Ale skoro programista nie ma o czymś zupełnie pojęcia to nawet nie będzie o tym googlował. Jeśli chodzi o nawet samo programowanie to jest mnóstwo rzeczy, które przyspieszają tworzenie oprogramowania w perspektywie długoterminowej, ale można sobie radzić bez nich, a nawet sporo firm działa bez nich. Dla przykładu testy jednostkowe - rzecz praktycznie nieużywana w Comarchu. Inne rzeczy to np programowanie funcyjne

Jak ktoś pójdzie na studia to przynajmniej wie (chociażby baaardzo pobieżnie) o co chodzi, czy to z faktu, że sam chodził na zajęcia z danej dziedziny, albo koledzy mu opowiedzą o co chodzi (choć w tym przypadku może się tym nie zainteresować).

0

Chirurg podczas operacji tak. Ale w sumie ortopeda na konsultacji, czy coś takiego czemu nie może użyć google, czy innego forum, komunikatora do skonsultowania twojego przypadku z innymi lekarzami?

Nie może użyć bo ludzie uznali by to za brak profesjonalizmu. Jak dla mnie to tylko głupi stereotyp i ja bym nie miał nic przeciwko gdyby ortopeda podczas mojej wizyty użył książki tudzież branżowego forum.
A teraz lekarze całkiem często nie wiedzą co może dolegać pacjentowi ale żeby nie okazać braku profesjonalizmu przepisują cokolwiek i każą przyjść na kontrolę za tydzień, w najlepszym wypadku kierują pacjenta na badania.

0
bswierczynski napisał(a)

Tak czy siak, IMO odcięcie sobie możliwości W MIARĘ komfortowego odejścia z firmy i znalezienia nowej pracy to jedna z gorszych rzeczy, jaką może zrobić profesjonalista. Trzeba robić tak, by ciągle mieć na rynku wysoką wartość. W razie gdy minusy obecnej pracy przeważają nad plusami, to po prostu odchodzimy.

W 100% się z tym zgadzam, nie ma nic gorszego niż siedzenie w beznadziejnej firmie. Nasza wartość na rynku pracy zwyczajnie spada :(

bswierczynski napisał(a)

I nie, nie ma co biadolić o "kredycie" i "rodzinie". Robotę można zmienić płynnie. Węszymy, rozsyłamy CV (tylko nie z obecnej pracy!), łazimy na rozmowy kwalifikacyjne nikomu nic nie mówiąc. Tak: czasem trzeba wziąć wolne, jeśli nie da się dograć godzin pracy i rozmowy. Nieraz może się nawet udać mieć dwie rozmowy kwalifikacyjne w ciągu jednego dnia, zależnie od sytuacji.

Od siebie dopiszę, że zdarzyło mi się niedawno uczestniczyć w 2 fajnych rozmowach. Jedna przez skype + test do rozwiązania (pytań dużo, czasu mało, jeśli się czegoś nie wiedziało, to nie było jak wygóglać tego szybko), druga tylko przez komórkę. Dla mnie to bardzo wygodne, nie musiałem brać urlopu, obydwie odbyły się po mojej pracy. Na trzecią rozmowę pracodawca uparł się, że muszę być na miejscu - poszedł na to urlop i trochę $ (dojazd)... i co się okazało, tą rozmowę spokojnie można było też przeprowadzić zdalnie, a zmarnowałem na nią w sumie 4,5 godziny (dojazd) :[.

bswierczynski napisał(a)

Jak już nagramy sobie nową pracę, to składamy wypowiedzenie w obecnej. Czasami udaje się uchylić/skrócić okres wypowiedzenia (np. zerwanie umowy za porozumieniem stron), bo ludzie nieraz nie chcą mieć pracowników, którzy nie chcą już u nich pracować ;). A jeśli chodzi o sytuację, w której składamy wypowiedzenie w dotychczasowej firmie, a potem nasza "nowa" firma się na nas wypina, to od czego są listy intencyjne? Wymyślono je właśnie dla tych, co nie chcą zostać na lodzie.

Ja w takiej sytuacji podpisuję nową umowę o pracę (do tej pory nie było z tym problemu), z tego co doczytałem w internecie to list intencyjny musi mieć charakter umowy przedwstępnej http://www.prawo.egospodarka.pl/61756,List-intencyjny-a-nawiazanie-stosunku-pracy,1,34,3.html

0

Akurat lekarze dość często robią błędne diagnozy, a nawet ponawiają nieskuteczne metody leczenia w kółko. Kumpel ma jakąś chorobę z wątrobą, zdiagnozowano zaburzenie gospodarki lipidowej - niby nadwagę ma, ale ostatnio schudł 10 kg. Niedawno był znowu u innego lekarza, bo leki tylko pogarszały sprawę, ale ten znowu zdiagnozował to samo. Bez prawie żadnego wywiadu, żadnych powtórnych badań (niby to była tylko konsultacja), lekarz jest pewien, że to to, tłumacząc się że ma ileś tam dziesiątek lat doświadczenia.

Podobnie jest z analitykami w Comarchu. Tam też buce upierają się przy bezsensownych rozwiązaniach, czy też w ogóle nie wiedzą jak się poprawnie używa narzędzi, które sami wykorzystują. Błędy w myśleniu trzeba im udowadniać wprost, wytłumaczyć, podać jak na tacy, bo inaczej taki bufon nawet się nie zainteresuje sprawą.

0

Nie wiem czy się ze mną zgodzicie ale wertowanie dokumentacji wymaga czasu. Jeżeli pamiętamy nazwę metody zrobimy to szybciej niż osoba, która tą nazwę dopiero zamierza wygooglować czy wyszukać w dokumentacji. To jest prawo pracodawcy do poszukiwania osoby który zna jakiś tam zakres języka i bibliotek na pamięć.

Osobiście uważam za niepoważną nieznajomość podstawowych zagadnień takich jak pętle, instrukcje warunkowe, popularne struktury danych, operacje na ciągach znaków, plikach, bazie danych, plikach xml, OOP, podstawowe wzorce projektowe. Takie rzeczy trzeba znać na pamięć, ponieważ to podstawowe rzeczy, którzy wykorzystuje się bardzo często. Podobnie w przypadku sprawdzania znajomości SQL trzeba znać składnię SELECT (oczywiście znajomość JOIN'ów, WHERE, HAVING, GROUP BY, ORDER BY itd też się do tego zalicza), INSERT I DELETE, potrafić tworzyć procedury, funkcje, widoki, kursory, triggery, indeksy i klucze. Poza tym trzeba znać podstawy administracji bazy danych typu, robienie backupów, sprawdzanie locków, zakładanie JOB'bów itp. To są podstawy, można to opanować w ciągu roku pracy zawodowej.

0
AdamPL napisał(a)

To są podstawy, można to opanować w ciągu roku pracy zawodowej.

Zgoda, pod warunkiem, że pracownik ma możliwość pracy z tymi "technologiami/technikami". Gorzej (dla pracownika) jeśli nie ma takiej możliwości.

0
teres napisał(a)
AdamPL napisał(a)

To są podstawy, można to opanować w ciągu roku pracy zawodowej.

Zgoda, pod warunkiem, że pracownik ma możliwość pracy z tymi "technologiami/technikami". Gorzej (dla pracownika) jeśli nie ma takiej możliwości.

Jeżeli nie pracowałeś z tymi technologiami i nie napiszesz w CV, że je znasz to nie ma się czego obawiać. Mnie jeszcze nikt nie sprawdzał pod względem znajomości języka Ruby, ponieważ nigdzie nie napisałem, że go znam :)

0

Ok, weźmy po uwagę znajomość SQL'a, do pracy raczej nigdy nie był mi potrzebny (może poza jakimiś prostymi/średnio-trudnymi zapytaniami), we własnym zakresie staram się nie zapomnieć podstaw sql'a , ale już np. z funkcji nie korzystałem, bo nie było takiej potrzeby - podobnie z kursorami, triggerami itd. Mimo tego w CV wpisuję znajomość SQL'a - jak do tej pory na rozmowy kwalifikacyjne (stanowisko programista asp.net) wystarcza. Podejrzewam, że gdybym starał się o posadę programisty baz danych byłoby dużo gorzej.

Podobnie wyglądu u mnie sytuacja z wzorcami projektowymi. W pracy jak dotąd nie musiałem z nich nigdy korzystać (jeden z powodów szukania nowej pracy), mimo tego we własnym zakresie starałem się o nich coś poczytać / zaimplementować w swoich aplikacjach jeśli któryś akurat pasuje. Nigdy nie piszę o ich znajomości w CV, mimo tego pracodawcy dość często pytają o znane wzorce projektowe.

Osobiście liczę na to, że w następnej pracy uda mi się nadrobić braki i podnieść poziom wiedzy nt. właśnie m.in wzorców projektowych.

0

Jeżeli pamiętamy nazwę metody zrobimy to szybciej niż osoba, która tą nazwę dopiero zamierza wygooglować czy wyszukać w dokumentacji. To jest prawo pracodawcy do poszukiwania osoby który zna jakiś tam zakres języka i bibliotek na pamięć.

Pracodawca ma prawo wymagac co mu się żywnie podoba, np. może chcieć zatrudnić programistę linoskoczka w jednej osobie, lub programistę wolontariusza jak to ładnie widać w dziale Praca. Ja również mam prawo się z tym nie zgodzić.
A jeżeli pracodawca wymaga znajomości bibliotek na pamięć i jeżeli to faktycznie mocno przyśpiesza pracę na danym stanowisku to znaczy, że praca dotyczy głównie głupiego klepania zamiast myślenia i planowania.
Pracodawca, który ma takie wymagania nie będzie również dobrym pracodawcą w dłuższym okresie czasu. Co jeśli projekt się skończy a do nowego projektu będzie wymagana inna technologia, której nie zna się na pamięć? Skoro pracodawca nie daje czasu na doszkolenie się z danej biblioteki prawdopodobnie zwolni starych i zatrudni nowych specjalistów, którzy mają taką wiedzę. To jest trochę traktowanie ludzi jak wymienne, wyspecjalizowane mechanizmy, przeznaczone do jednej czynności.

0
rnd napisał(a)

A jeżeli pracodawca wymaga znajomości bibliotek na pamięć i jeżeli to faktycznie mocno przyśpiesza pracę na danym stanowisku to znaczy, że praca dotyczy głównie głupiego klepania zamiast myślenia i planowania.

E tam już popadasz w skrajności. Może pracodawca chce Tobie płacić ale za myślenie, planowanie i rozwiązywanie problemów, a nie douczanie się i czytanie dokumentacji. To, że wymaga znajomości podstaw danego języka nie oznacza automatycznie, że masz być tylko klepaczem. Z resztą w polskich firmach najczęściej jesteś analitykiem, architektem, programistą i testerem w jednej osobie, więc o czym w ogóle rozmawiamy...

rnd napisał(a)

Pracodawca, który ma takie wymagania nie będzie również dobrym pracodawcą w dłuższym okresie czasu. Co jeśli projekt się skończy a do nowego projektu będzie wymagana inna technologia, której nie zna się na pamięć? Skoro pracodawca nie daje czasu na doszkolenie się z danej biblioteki prawdopodobnie zwolni starych i zatrudni nowych specjalistów, którzy mają taką wiedzę. To jest trochę traktowanie ludzi jak wymienne, wyspecjalizowane mechanizmy, przeznaczone do jednej czynności.

Znów bzdury wypisujesz. Przecież masa pracy na rynku dotyczy rozwijania istniejących już rozwiązać np. ERP. To oczywiste, że wielkiego systemu nikt nigdy nie będzie przepisywał od zera w innym języku. Potrzebni są programiści, którzy pierwsze miesiące swojej pracy poświęcą na poznanie całego systemu, a nie wertowanie dokumentacji.

0

E tam już popadasz w skrajności. Może pracodawca chce Tobie płacić ale za myślenie, planowanie i rozwiązywanie problemów, a nie douczanie się i czytanie dokumentacji. To, że wymaga znajomości podstaw danego języka nie oznacza automatycznie, że masz być tylko klepaczem. Z resztą w polskich firmach najczęściej jesteś analitykiem, architektem, programistą i testerem w jednej osobie, więc o czym w ogóle rozmawiamy...

Nie mówiłeś o podstawach tylko o znajomości bibliotek na pamięć, jak dla mnie to nie jest podstawa. Podstawą jest sam język bez bibliotek, znajomość najprzydatniejszych algorytmów, analityczne myślenie.
Tak na prawdę poznać kolejną bibliotekę jak ma się podstawy, które wymieniłem to jest to kilka dni. Więc jeżeli pracodawca nie chcę dać tych kilku dni na zapoznanie się bibliteką tylko chcę mieć kogoś od razu gotowego do pracy to wiele mówi o charakterze przyszłej pracy.

Znów bzdury wypisujesz. Przecież masa pracy na rynku dotyczy rozwijania istniejących już rozwiązać np. ERP. To oczywiste, że wielkiego systemu nikt nigdy nie będzie przepisywał od zera w innym języku. Potrzebni są programiści, którzy pierwsze miesiące swojej pracy poświęcą na poznanie całego systemu, a nie wertowanie dokumentacji

I co myślisz, że projekty maitenancowe nigdy się nie kończą? To jest dopiero bzdura... Przykład, który podałem nie jest bynajmniej z d**y, taka jest polityka korporacji głównie amerykańskich (np. IBM): zatrudnić specjalistów, zwolnić wraz z końcem projektu. Korporacje europejskie kiedy projekt się kończy zazwyczaj starają się nie zwalniać ludzi tylko przydzielić ich do innych projektów, nawet jeżeli dany projekt wymaga innej specjalizacji.
A przepisywanie wielkiego systemu ERP również się zdarza. Najczęściej jest to z COBOLa na Javę. Poznaj trochę świata najpierw zanim zaczniesz innych oskarżać o wygadywanie głupot...

0
rnd napisał(a)

Nie mówiłeś o podstawach tylko o znajomości bibliotek na pamięć, jak dla mnie to nie jest podstawa. Podstawą jest sam język bez bibliotek, znajomość najprzydatniejszych algorytmów, analityczne myślenie.
Tak na prawdę poznać kolejną bibliotekę jak ma się podstawy, które wymieniłem to jest to kilka dni. Więc jeżeli pracodawca nie chcę dać tych kilku dni na zapoznanie się bibliteką tylko chcę mieć kogoś od razu gotowego do pracy to wiele mówi o charakterze przyszłej pracy.

Napisałem, że znajomość podstawowych bibliotek to podstawy.

rnd napisał(a)

I co myślisz, że projekty maitenancowe nigdy się nie kończą? To jest dopiero bzdura... Przykład, który podałem nie jest bynajmniej z d**y, taka jest polityka korporacji głównie amerykańskich (np. IBM): zatrudnić specjalistów, zwolnić wraz z końcem projektu. Korporacje europejskie kiedy projekt się kończy zazwyczaj starają się nie zwalniać ludzi tylko przydzielić ich do innych projektów, nawet jeżeli dany projekt wymaga innej specjalizacji.
A przepisywanie wielkiego systemu ERP również się zdarza. Najczęściej jest to z COBOLa na Javę. Poznaj trochę świata najpierw zanim zaczniesz innych oskarżać o wygadywanie głupot...

Zrozum człowieku, że systemy ERP i nie tylko ERP nie tylko się utrzymuje ale i rozwija, bez przepisywania. Projekt w którym teraz uczestniczę ma już spokojnie 15 lat był i jest wciąż rozwijany przez kilkadziesiąt osób, nic nie zapowiada, że firma miałaby tego zaniechać. Technologia zmienia się w bardzo ograniczonym zakresie np. na początku był wykorzystywany SQL Server 6, potem 7, 2000, 2005, a teraz aplikacja działa na 2008. Gdy wyjdzie nowa wersja SQL Servera to znów kod będzie modyfikowany w takim zakresie w jakim będzie wymagać tego migracja na nową wersję RDBMS. Do aplikacji wciąż są dopisywane nowe funkcjonalności, te które istnieją usprawnia się lub zastępuje nowymi. Cały czas są nowe wdrożenia albo klienci aktualizują system co też często wymaga tysięcy godzin wdrożeń. Póki są klienci aplikacja w mojej firmie wciąż będzie rozwijana... Przepisywanie dużych aplikacji często kończy się kompletną klapą, np. Netscape i wbrew pozorom firmy się za takie rewolucje nie zabierają bez uzasadnionej konieczności.

0

Wciąż nie dociera, że są projekty które się po prostu przepisuje? Możesz być wielkim przeciwnikiem tego, możesz mówić, że to jest be ale to nie zmienia faktu, że takie rzeczy się robi.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1