Siemanko, tak sobie ostatnio myślałem nad pewnym modelem ekonomicznym poniękąd "anty-korporacyjnym", gdzie nie ma HR, księgowości i są tylko śladowe ilości managerów, a wydaje mi się że wszystko wciąż śmiga (programiści są i piszą kod, designerzy też nie powinni być trudni do dodania do tego, marketing i dział produktu oraz legal już trochę trudzniej ale dla chcącego się da, to pierwsza wersja konceptu).
Działa to tak (i to już jest pomijając kwestie prawne jedyny haczyk jak coś): zakładamy sobie projekt 100% open-source (np. SaaS, albo mobile app) przynoszący jakiś dochód miesiąc w miesiąc, możliwe że mały, zależy od liczby userów i/lub donate'ów itp. (jest to jedyne założenie, nie chcę się tu rozwodzić nad tym czy to wgl możliwe by kod który jest open source mógł generować przychody).
Mając taki projekt, jak myślicie co by się stało gdyby autor projektu stworzył typowy agilowy project board na którym są tickety do zrobienia z estymatami (story points) i sprinty, a następnie napisał smart kontrakt na jakiejś sieci o niskich i szybkich transakcjach (np. Arbitrum One) na który wpływają co miesiąc wszystkie dochody aplikacji i które ów smart kontrakt rozdziela automatycznie pomiędzy wszystkich którzy w danym okresie czasu (powiedzmy ostatnie 9 miesięcy) zamkneli jakieś tickety (wypłaca im % wszystiego co jest na smart kontrakcie proporcjonalnie do tego jak dużo story pointów rozwiązali w te 9 miesięcy).
Project board miał by mechanism służący do samodzielnego przydzielania sobie ticketów. Każdy mógłby wejść na project board i zgłosić się jako chętny do danego ticketa który przeszedł już refinement i triage i ma estimate (story points). Po takim zgłoszeniu ticket po np. kilku godzinach jeśli nikt inny się po niego nie zgłosi zostałby wnioskodawcy przypisany. Jeśli ktoś inny by się zgłosił w międzyczasie, project board 100% automatycznie sprawdziłby historię obu kandydatów i przydzielił task temu który w projekcie już więcej zrobił w przeszłości (można by tu zastosować wagi by wykonane zadania w przeszłości które dotyczyły stricte tej części kodu o którą się w tickecie rozchodzi były więcej warte).
Czy mi się wydaje czy takie coś by pozwoliło każdemu programiście bez rekrutacji dołączyć do zespołu i dostawać kasę za swoją pracę? Główym hamulcem takiej samo napędzającej się organizacji było by chyba man power po stronie review, ale można po prostu rozszerzyć system by review było płacone i by po czacie można było z zwykłego contributor awansować na review'era (czyli nie każdy "prosto z ulicy" może się zgłosić do zrobienia review, ale każdy może się zgłosić do taska).
Również czy taki projekt nie wyparłby drogą selekcji/ewolucji produktów i firm które mają całą tą korporacyjną fimiliadę i rekrutację? Zakładając że programiści z tego projektu open-source piszą faktycznie dobry produkt, to wydaży się zapewne nawet scenariusz gdzie nie przeszkadza im że zarabiają 1/3 tego co ci z korpo (bo np. dana osoba nie umie dostać pracy w dzisiejszych czasach, jest z biednego kraju i to duży hajs dla niej i tak albo jest ideologicznie za open-source, powodów odziwo jest kilka i to dobrych IMO). Jeśli produkt ma dobre funkcje i dobrze wygląda to tym że jest tani i mało płaci programistom (a tak zapewne będzie na początku) zacznie podjadać rynek korpo, bo to oznacza niższe ceny, i się na ten rynek wbije, a skoro ktoś (zapewne kilka osób) tam będzie zawsze w zaparte siedział to koniec końców to taki system się cenami "dumpingowymi" zmusi korpo do optymalizacji swojej biurokracji albo takie korpo padnie.
Process tworzenia tasków, nakreślania kierunku rozwoju projektu, triage i refinement mógłby być już zarówno zamknięty dla lidership jak i otwarty i głosowany (DAO) przez każdego lub ludzi którzy drogą awansu/spełnienia pewnych kryteriów uzyskali taką możliwość (np. staż potwierdzony skutecznością tak jak z contributor do review, lub w staż potwierdzony skutecznością w jakiejś sekcji discussions z której to czerpane są drafty i konwertowany na taski i sprinty przez triage, pomysłów mam dużo na każdy aspekt tego mechanizmu).
Aktualnie myślę że jest takie coś możliwe dla pewnych rodzajów oprogramowania a dla innych rozwiązanie hybryda gdzie nie ma HR i/lub payroll dzięki temu systemowi stosowanemu wewnątrz firmy która wciąż częściowo albo i w pełni jest zamknięta. Również wydaje mi się że oprogramowanie może być open source tylko częściowo i wtedy ta część która jest open-source może używać tego systemu do rekrutacji, wynagradzania i filtrowania kandydatów do części zamkniętej produktu.
Czy to wszystko ma sens? Jak żyć?
Domyślam się odpowiedzi niektórych z państwa typu: "nie interesuje mnie to bo nie byłoby pań z HR do podrywania". Jest to poświęcenie które jestem gotów ponieść .
Btw. nie chce wchodzić w zbyt głębokie dystkusje na temat tego że HR jest ważny, tu chodzi o koncept systemu gdzie nie ma tego problemu który stwarza to że jest ważny bo ogólnie to HR to weakest link, za każdym razem w każdej firmie w której pracowałem (IMO, moje exp i nie znaczy że tak jest). Do Tesli benzyny nie wlejesz i nie ma dyskusji o tym jak ważne są stacje paliw, czy Benzyna lepsza od Diesla itp.
Ogólnie takie rozwiązanie gdzie decyduje merytokracja, algokracja, umiejętności i brak kontaktów jest IMO lepszy i powinien pokonać system gdzie liczy się networking i to czy masz ładny layout i wording w CV.
Nikt nikomu nie broni się integrować, to że nie ma rekrutacji nie oznacza że nie ma spotkań i rozmów w pracy a ci co się dobrze komunikują zapewne będą lepiej robić taski i będą umieli zrobić taski których nie umieją zrobić inni więc taki system i tak to wynagrodzi.
Napomnę jeszcze że by żyć w świecie w którym faktycznie jesteśmy wolni, musimy nie mieć sztucznych barier do wykonywania swojej pracy i zarabiania na tym by nie być zmuszonym do bycia sztycznie zależnym od innych.
Bonus note: wydaje mi się podany przeze mnie system jest również już teraz gotowy na rewolucję w AI i boty które programują za człowieka. Robisz tylko project board i jakąś tam sumę pieniędzy, wysyłasz na forum info o tym że każdy może na tym zarobić (wszystko jest na blockchain więc nikt ci nie musi ufać że mu zapłacisz bo zapłacisz mu na 100%). I gotowe, ludzie zapewne sami będą robić AI boty by zrobić jak najwięcej tasków i mieć jak największy % hajsu z puli, pojawia się arms race i ty masz twój projekt pisany z prędkością światła przez kilka AI które konkuruje nonstop pomiędzy sobą by pisać kod jak najszybciej i jak najlepiej podczas gdy w korpo ktoś ma job security za to że leci w... ale dobrze mu z oczu patrzy i wszyscy go lubią (a no i ma dobry padding w CV, ma papier z Uni i został polecony od kogoś kto już tu siedzi 4 lata i jest spoko)
PS. tak... nie podoba mi się dzisiejszy rynek pracy, ale to nie o to mi się tutaj rozchodzi. Pomysł jest legit dobry, uczciwy i jest IMO upgrade'em co do tego co istnieje dziś przynajmniej na scenie open-source. Mam rację czy się mylę?