Raz podpisana umowa szkoleniowa/podnoszenia kwalifikacji = ryzyko niewolnictwa?

0

Słyszałem o czymś takim:

  1. na UoP dostajesz do podpisu umowę szkoleniową/podnoszenia kwalifikacji z warunkiem że oddajesz kilkadziesiąt tysięcy jak się zwolnisz/będziesz musiał być zwolniony przed upływem 3 lat od ukończenia szkolenia/podniesienia kwalifikacji
  2. zgadzasz się w obawie o dyscyplinarkę bo to było służbowe polecenie odbycia szkolenia/podniesienia kwalifikacji
  3. za jakiś czas dostajesz kolejne podobne umowy do podpisu i już nie możesz po prostu odmówić bo obowiązkiem pracownika jest podnoszenie swoich kwalifikacji ku chwale firmy, jeżeli tego nie robisz to znaczy że jesteś do zwolnienia więc albo pakujesz się głębiej w bagno, albo zwalniasz się/zostajesz zwolniony, spłacasz długi i uczysz na błędach

Czy osoba która to pisała wie o czym mówi? Przecież to byłby absurd (nieprzystający do UoP) i prosta droga do niewolnictwa gdyby długi zrobiły się odpowiednio wysokie. Nie zwolnisz się sam bo będziesz musiał spłacić długi. Nie odmówisz kolejnych długów bo zostaniesz zwolniony i będziesz musiał spłacać poprzednie. Błędne koło.

Naczytałem się różnych opinii:

  • że to zależy czy to jest szkolenie wewnętrzne czy zewnętrzne: wewnętrzne w godzinach pracy musi być za free i trzeba wykonać, bo polecenie służbowe
  • że oprócz szkolenia BHP pracodawca nie może zmusić do żadnego innego szkolenia więc przeczy temu co wyżej (jak się nie zgodzimy = niewykonanie polecenia służbowego)
  • że to zależy kto wychodzi z inicjatywą:
    a) jak pracodawca to znaczy że potrzebujesz tego szkolenia żeby prawidłowo wykonać pracę, więc o żadnym zwrocie kosztów/lojalkach nie ma mowy
    b) jak pracownik chce jakieś szkolenie to pracodawca może się zabezpieczyć lojalką, no bo dlaczego ma fundować komuś np. studia jak dzień po ten ktoś się z firmy zmyje

To wszystko się kupy nie trzyma.
Jakieś życiowe doświadczenia z tego typu umowami?

6

Kilka luźnych przemyśleń, kolejność przypadkowa ;)

  • maksymalny okres ochronny to 3 lata, ale z każdym miesiącem kwota do zwrotu się proporcjonalnie zmniejsza - więc po upłynięciu np. połowy okresu, masz do zwrotu już tylko połowę
  • zwracasz tylko jeśli sam odejdziesz albo zostaniesz zwolniony w trybie dyscyplinarnym. W przypadku odejścia za porozumieniem - nie jestem pewien, ale chyba nie ma takiego obowiązku. Art. 103(5). KP mówi o kilku przypadkach, ale porozumienia tam nie ma, więc moim zdaniem taki sposób zakończenia współpracy się nie kwalifikuje
  • musi być zawarta osobna umowa szkoleniowa, która określa warunki. To, że kierownik Cię wysłał na kurs spawacza nie jest podstawą do domagania się jakiegokolwiek zwrotu
  • ewentualnej refundacji podlegają jedynie koszty poniesione na rzecz zewnętrznych podmiotów szkoleniowych. To, że byłeś na miesięcznym przeszkoleniu w oddziale w Szwajcarii albo że lokalny guru przez 2 tygodnie siedział z Tobą i wszystko tłumaczył w żaden sposób nie da się (legalnie) podciągnąć pod umowę szkoleniową
  • w zakresie tego, po czyjej stronie jest inicjatywa: umowa i refundacja może dotyczyć szkoleń zleconych przez pracodawcę albo takich, które sam chciałeś, ale pracodawca musiał wyrazić zgodę
  • okres lojalki się liczy od momentu zakończenia nauki. Może to być problematyczne w przypadku szkoleń trwających kilka lat (np. studia podyplomowe) - jak to liczyć? Czy każdy semestr/rok osobno, czy całość trzyletnich studiów potraktować jako jeden kurs? Tutaj opinie są podzielone
  • hasło do obczajenia: urlop szkoleniowy
  • do poczytania art. 103KP i parę kolejnych
  • Jeżeli nauka odbywa się na podstawie polecenia pracodawcy (szkolenie, kurs) to nie znajdują zastosowania przepisy o podnoszeniu kwalifikacji – koszty takiego szkolenia pokrywa pracodawca i nie ma możliwości domagania się ich zwrotu. - https://kadry.infor.pl/kodeks-pracy/wynagrodzenia-i-inne-swiadczenia/5663825,zwrot-kosztow-szkolenia-przez-pracownikow.html
0

Nikt myślący nie podpisze takich lojalek. 3 lata do dużo i można sobie zniszczyć psychikę, bo firma która wymyśla takie rzeczy na pewno o nią nie zadba.

1
thedev napisał(a):

Słyszałem o czymś takim:

  1. na UoP dostajesz do podpisu umowę szkoleniową/podnoszenia kwalifikacji z warunkiem że oddajesz kilkadziesiąt tysięcy jak się zwolnisz/będziesz musiał być zwolniony przed upływem 3 lat od ukończenia szkolenia/podniesienia kwalifikacji

Pytanie - czy to podniesienie kwalifikacji jest warte kilkadziesiąt tysięcy, żeby za nie zapłacić?

Co innego, jeśli firma funduje coś faktycznie drogiego (np. studia w UK czy USA albo lot na Księżyc), a co innego jeśli wrzuci ci kurs językowy za tysiaka, a potem każe za niego płacić kilkadziesiąt tysięcy.

  1. zgadzasz się w obawie o dyscyplinarkę bo to było służbowe polecenie odbycia szkolenia/podniesienia kwalifikacji

To się nazywa bycie zastraszonym. Firmy już nawet mobbingu nie muszą stosować, wystarczy, że pracownik sam sobie będzie wyobrażał wyimaginowany bat.

4
LukeJL napisał(a):

Co innego, jeśli firma funduje coś faktycznie drogiego (np. studia w UK czy USA albo lot na Księżyc), a co innego jeśli wrzuci ci kurs językowy za tysiaka, a potem każe za niego płacić kilkadziesiąt tysięcy.

Kazać mogą, ale to tak nie działa.
Firma może się domagać jedynie realnie poniesionych kosztów, więc musiałaby mieć fakturę na te kilkadziesiąt tysięcy, a po drugie, w razie czego w sądzie można wykazywać, że taki kurs kosztuje w przedziale 1-3k, więc kwota z umowy została sztucznie zawyżona.

1

Z ciekawości, jaki kurs jest warty podejmowania takiego ryzyka?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1