Czy programista powinien budować markę osobistą w mediach społecznościowych?

7

Jak wielu z nas i ja czasami zaglądam na LI, no i rzuciło mi się przed oczy takie coś - takie pytanie

Pozwolę sobie to uogólnić. W naszej kochanej branży jest (przynajmniej wg mnie) większa lub mniejsza presja na
1 - rozwój po godzinach
2 - własne projekty
3 - portfolio na githubie
4 - pasję
bo dzięki temu - uwaga - mamy szansę na lepszą pracę
dochodzi teraz budowanie swojej marki

to jest delikatna patologia - bo co to mówi
Praca w programowaniu jest jaka jest, dlatego też musisz się uczyć i robić robotę po robocie aby na tej podstawie mieć szansę na inną pracę, bo w pracy tego mieć nie będziesz, się nie rozwiniesz. Dlatego po pracy do dobrego tonu należy zajmowanie się pracą

Generalnie praca ma służyć temu, ze się rozwijamy, dzięki czemu stajemy się coraz bardziej niezależni (bo nabywamy doświadczenie) - ale jak widać naszej branży to nie dotyczy ;)
bo gdyby tak było, to nie byłoby takiej presji na rozwój programistyczny po pracy
Tu musisz przewalić 8h, aby potem się jakoś rozwinąć - inaczej na salonach możesz być uznany za pariasa, bo jak to tak, nie kręcisz 10000 kursu o gicie? aleś jest leń, nie dostaniesz wymarzonej pracy

Całe życie programisty ma się toczyć wokół pracy - będzie miał z tego wyższą pensję niż reszta (ale i tak w Lexus to koszt +/- 2lat pracy) i satysfakcje, może jakiś fajny nagrobek, aby inni programiści mieli co sobie przesyłać podczas pracy

Żeby była sprawa jasna - ja nie neguję chęci bycia lepszym w tym w czym się robi, poznawania swojego zawodu, technologii itp itd
ja tu chciałem delikatnie wyśmiać taki owczy pęd, taką presję - że musisz, no musisz, mieć pasję, githuba i kanał na YT, obowiązkowo brać udział w adwent of code i miec odpowiedni ranking na hacckerranku, bo to do niczego dobrego nie prowadzi

screenshot-20221203100507.png

26

No przecież właśnie po to jestem na 4p

5
jakubek napisał(a):

Jak wielu z nas i ja czasami zaglądam na LI, no i rzuciło mi się przed oczy takie coś - takie pytanie

Pozwolę sobie to uogólnić. W naszej kochanej branży jest (przynajmniej wg mnie) większa lub mniejsza presja na
1 - rozwój po godzinach

Jak w większości innych technologicznych branż. Co w tym dziwnego?

2 - własne projekty

Jak je masz to dobrze o Tobie świadczy jak robisz tylko to co w pracy to nie masz szans poznać wielu nowości a w przypadku branży technologicznych to jest równoznaczne z tym, że się w rozwoju cofasz.

3 - portfolio na githubie

To do niczego nie jest potrzebne jeśli masz inny sposób pokazania swoich osiągnięć lub możliwości.

4 - pasję

Kwestia czysto indywidualna i oczywista. Chyba jasne jest, że łatwiej jest pracować jeśli coś lubimy lub jest to naszym hobby niż jak chcemy zapomnieć o tym zaraz po pracy.

bo dzięki temu - uwaga - mamy szansę na lepszą pracę
dochodzi teraz budowanie swojej marki

to jest delikatna patologia - bo co to mówi
Praca w programowaniu jest jaka jest, dlatego też musisz się uczyć i robić robotę po robocie aby na tej podstawie mieć szansę na inną pracę, bo w pracy tego mieć nie będziesz, się nie rozwiniesz. Dlatego po pracy do dobrego tonu należy zajmowanie się pracą

Nic nie musisz ale żeby zarobić trzy średnie krajowe lub więcej wypada się trochę postarać.

Generalnie praca ma służyć temu, ze się rozwijamy,
dzięki czemu stajemy się coraz bardziej niezależni (bo nabywamy doświadczenie) - ale jak widać naszej branży to nie dotyczy ;)

Co? Praca służy temu, żeby wykonać za pieniądze zadanie, które Ci zlecono. Twój rozwój poza Tobą nikogo nie musi interesować.
Naciągany ten wniosek.

Tu musisz przewalić 8h, aby potem się jakoś rozwinąć - inaczej na salonach możesz być uznany za pariasa, bo jak to tak, nie kręcisz 10000 kursu o gicie?
aleś jest leń, nie dostaniesz wymarzonej pracy

Kolejny kurs o gicie nikomu nie jest potrzebny bo jest ich już milion ale jeśli Ty w tym nie widzisz łatwej i przyjemnej formy samorozwoju a jedynie presję i obowiązek to może rozważ zmianę branży? Wygląda na to, że wyraźnie się męczysz.

Całe życie programisty ma się toczyć wokół pracy - będzie miał z tego wyższą pensję niż reszta (ale i tak w Lexus to koszt +/- 2lat pracy) i satysfakcje, może jakiś fajny nagrobek, aby inni programiści mieli co sobie przesyłać podczas pracy

Bzdura z perspektywy jednego rodzaju środowiska.

Żeby była sprawa jasna - ja nie neguję chęci bycia lepszym w tym w czym się robi, poznawania swojego zawodu, technologii itp itd

Jak przeczytałem Twój post odniosłem inne wrażenie.

ja tu chciałem delikatnie wyśmiać taki owczy pęd, taką presję - że musisz, no musisz, mieć pasję, githuba i kanał na YT, obowiązkowo brać udział w adwent of code i miec odpowiedni ranking na hacckerranku, bo to do niczego dobrego nie prowadzi

To już raczej Twój zakrzywiony obraz świata a z zawodowego punktu widzenia udzielanie się w social-mediach naprawdę nie jest nikomu do niczego potrzebne i można bez tego zarówno dobrze żyć jak i dobrze zarabiać.

Na koniec proste zadanie:
Pochwal się czymś co mnie przekona żeby zatrudnić Cię za 15 000 czy 18 000 zł na rękę.
Uważasz, że świadectwo pracy dokumentujące staż to wystarczający argument?
Masz jakąś stronę / portfolio ze swoimi projektami / realizacjami? Masz rzeczonego Git'a?
Jak mogę Cię zweryfikować?

Z jednej strony przemawia przez Twój post chęć bycia niezależnym ale jednocześnie nieweryfikowalnym.
W rzeczywistości masz wybór, możesz siedzieć na etacie jako programista za 7000 -10000zł i nikt od Ciebie nie będzie nic wymagał ale możesz też zarabiać 28 000 ale chyba całkowicie logiczne jest to, że w takim przypadku trzeba potrafić coś pokazać i czymś się pochwalić.

7

problem z LN jest taki że tablica to facebook od wojny na ukrainie, kołczów, diversity po nieustająca propagandę sukcesu z okazjonalnymi dramami. Ciężko budować na tym medium markę chyba że sprzedawać tam kursy.

67

LN to zbiegowisko korporacyjnych julek i innej maści nieudaczników, którzy rzucają górnolotne i tandetne hasła na prawo i lewo, jednocześnie ochoczo się do tego masturbując. To tak odnośnie środowiska tam panującego.

Wracając do meritum. Programista to nie gwiazda na instagramie, której wartość ustala ilość followersów. Dobrze udokumentowana ścieżka kariery to solidny argument, żeby taką osobę zaprosić na rozmowę. Reszta zależy od faktycznej wiedzy i umiejętności sprzedania się.

Ten mityczny rozwój po godzinach i ciągłe kształcenie się to oczywiście wymysł tych julek o których wspomniałem na początku. Oczywiście samo to zjawisko nie jest niczym złym, jednak sposób w jaki to przedstawiają jest po prostu obrzydliwy i jest zwykła manipulacją - Trzeba, jest konieczne, bez tego ani rusz itp.

Zawsze wszystkim powtarzam - Mogę coś zrobić a nie muszę. Chęć rozwoju to naturalna kolej rzeczy dla osoby, której programowanie sprawia fun.

3
jakubek napisał(a):

Generalnie praca ma służyć temu, ze się rozwijamy, dzięki czemu stajemy się coraz bardziej niezależni (bo nabywamy doświadczenie)

Z rozwojem w pracy różnie bywa. Często jak wchodzisz do nowego projektu to na początku owszem, jest rozwój, ale później już rutyna. A przynajmniej dobry pracownik nie powinien się rozwijać w pracy, bo pracodawca nie tego oczekuje. Masz się wdrożyć (przez kilka tygodni, maks miesięcy), a potem już umieć.

No i wchodząc w jakiś istniejący projekt, zwykle będziesz miał tam jakieś ustalone technologie, które ktoś kiedyś wybrał a teraz trzeba żyć z tym wyborem, więc ciężko będzie poznać coś nowego.

Chcesz zmienić pracę na bardziej rozwojową? Spoko, ale tam na wstępie będą pytać, czy znasz technologię X, której w pracy nie masz. Więc co robisz? Cóż, po prostu uczysz się samodzielnie tych technologii.

Całe życie programisty ma się toczyć wokół pracy

możesz spojrzeć dwojako na zawód programisty:

  • programista jako szeregowy pracownik jakiejś firmy, który wykonuje swoje obowiązki. Płacą mu za klepanie kodu wg specyfikacji.

  • programista jako wysokiej klasy fachowiec podobny np. do gościa, który zrobi ci remont łazienki. Albo do stolarza. Taki ktoś nie tylko powinien pracować, ale powinien się też znać na swojej pracy.

Sęk w tym, że pracodawcy potrzebują fachowców (=lepiej by wyszli na tym), jednak wydaje im się, że potrzebują klepaczy kodu i traktują pracowników jak szeregowych klepaczy, którzy mają zaklepać bez pytania taski i tyle. Chęć rozwoju nie jest promowana w takich firmach. Co niestety skutkuje później spaghetti kodem i koniecznością poprawiania po kimś

Dlatego programiści się rozwijają poza pracą.

7

Rozwój po godzinach jest jak najbardziej ok, jeśli ktoś to lubi, ma na to czas i ochotę lub jest na początku przygody i nie ma zbyt dużego doświadczenia. Wtedy jest to dobra metoda, żeby nabyć umiejętności. Przy konkretnym doświadczeniu nie jest to konieczne, chyba, że chcemy wbić do jakiejś firmy, która wymaga czegoś, czego nie potrafimy. Wtedy wypadałoby się doszkolić.

Co do marki osobistej, to sam nie wiem. Pisania na tym forum nie uznawałbym jako "budowania marki osobistej". Poza forum, mam trochę punktów i odpowiedzi na stackoverflow (wg rankingu top 11% xD), projekty na githubie (jeden ponad 2 tysiące gwiazdek, niektóre kilkaset gwiazdek), bloga (ostatnio go trochę zapuściłem, bo nie chce mi się pisać), zdarzało mi się występować na konferencjach (nawet na jednej zagranicznej), kanału na youtube tylko nie mam, na linkedinie nie publikuję mądrości, bo uważam, że to bullshit i oczywiście czasem na rekrutacji to pomoże i ktoś to doceni, ale w znakomitej większości przypadków rekruterzy mają to po prostu w dupie i prawie nikogo to nie obchodzi. Ostatecznie sprawdzą Cię tak samo jak każdego innego typa, który tego wszystkiego nie robi. Może za słabą markę zrobiłem, ale wydaje mi się to trochę przereklamowane patrząc na moje własne doświadczenia. Nie traktowałbym tego jako coś co pozwoli podbić stawkę w negocjacjach o kilkadziesiąt procent i jakąś drogę do świetlanego sukcesu oraz prawdę objawioną, choć może są wyjątki. Niemniej jednak, jest to dobra metoda na naukę nowych rzeczy, podnoszenie swoich umiejętności i kompetencji, co może pośrednio przełożyć się na resztę. Czasami może też wpaść jakaś propozycja/oferta, która by bez tego nie wpadła, ale raczej rzadko. Najlepszą rekomendacją jest wg mnie dobrze wykonana praca i polecenie przez kogoś, kto z Tobą współpracował, Cię zna i wie czego można się po Tobie spodziewać.

0
jakubek napisał(a):

W naszej kochanej branży jest (przynajmniej wg mnie) większa lub mniejsza presja na
1 - rozwój po godzinach
2 - własne projekty
3 - portfolio na githubie
4 - pasję

A wg mnie nie :D

4
jakubek napisał(a):

Pozwolę sobie to uogólnić. W naszej kochanej branży jest (przynajmniej wg mnie) większa lub mniejsza presja na
1 - rozwój po godzinach
2 - własne projekty
3 - portfolio na githubie
4 - pasję

Też tak myślałem, zanim nie zacząłem pracować zawodowo. W pracy okazało się, że większość ani się nie rozwija po godzinach, ani nie tworzy własnych projektów, ani nie ma portfolio na githubie, ani tym bardziej nie ma (już) pasji. Może po prostu źle trafiłem.

0

@jakubek:

Jest na to określenie - wyścig szczurów.

Co w Tym dziwnego? Korpoświat tak ma.

Jak chciałbyś mieć spokój i robić sobie spokojnie i zgarniać hajs trzeba było zostać notariuszem czy lekarzem rodzinnym.

4

Long story short - marka osobista to ma być narzędzie przyciągania wysokowartościowych leadów. Wysokowartościowych to nie tylko kwestia odpowiednio wysokiej wypłaty, ale też innych aspektów jakie mają wartość dla danej osoby (swoboda działania, praca zdalna / lokalna, wyjazdy na konferencje, etc.). Generalnie jest to budowanie autorytetu, a ze zbudowanym autorytetem potencjalnie łatwiej pracować tam gdzie się chce, a nie tam gdzie akurat wypadło.

Marka osobista może być też narzędziem zmiany profilu pracy, jeśli już praca w projektach realizowanych dla kogoś się znudzi. O ile nie jest niezbędne - polecenia działają niezmiennie dobrze, ale i bez tego ludzie znajdują robotę. Jak ktoś to lubi to ma jak najbardziej sens.

Z trzeciej strony traktowanie tego jako obowiązku dla każdego w branży to jest jakieś nieporozumienie.

Osobiście uważam, że pisanie / publikowanie (w jakiejkolwiek formie - nawet do tańców na tiktoku) to coś, co pozwalałoby lepiej rozwijać się branży (to jest moja motywacja w tej chwili). Im więcej dzielenia się wiedzą, więcej głosów w dyskusji branżowej, w szczególności przez pryzmat naszych, lokalnych polskich doświadczeń, a nie ślepe branie wiedzy z książek / blogów / etc. po amerykańsku, tym lepiej.

6

Pracowalem z takim leadem co występuje na konferencjach, ma własnego bloga, a gość był takim burakiem że kur*** rzucał na Daily, robił darmowe nadgodziny bo pasjonat, ego wybujałe jak 150, uprawiał micromanagement więc to że ktoś jakoś jest widoczny on-line i tym podobne o niczym nie swiadczy. Ludzie przybierają różne maski..

3
Miskov1 napisał(a):

Pracowalem z takim leadem co występuje na konferencjach,

Mogę się mylić, ale zdaje się, że kolega @brzezmac wspominająca o "lead", odnosi się do marketingowego znaczenia, a nie do "team leadera" ;-) Marketingowy "lead", to po prostu podmiot, który może chcieć skorzystać z naszych usług i tu marka osobista jak najbardziej pasuje.

4
katakrowa napisał(a):

Na koniec proste zadanie:
Pochwal się czymś co mnie przekona żeby zatrudnić Cię za 15 000 czy 18 000 zł na rękę.

przecież na takie stawki to wystarczy odbębnić ileś tam lat w IT, wzbudzić sympatię w rekrutującym i nauczyć się odpowiadać na pytania rekrutacyjne.

4
wiciu napisał(a):

w znakomitej większości przypadków rekruterzy mają to po prostu w dupie i prawie nikogo to nie obchodzi. Ostatecznie sprawdzą Cię tak samo jak każdego innego typa, który tego wszystkiego nie robi.

Bo to chyba ma tak działać, że jak już wyrobisz markę, to nie rekrutujesz się normalnie, tylko wchodzisz tylnymi drzwiami, za pomocą networkingu. Poznajesz kogoś z firmy, ktoś widzi, że jesteś dobry i ci proponują pracę (pewnie i tak po jakichś testach technicznych). Bo choćbyś był najlepszym programistą technologii X w Polsce czy na świecie, to HR nie będzie o tobie słyszeć (o czym świadczą różne posty z Twittera typu, że autor frameworka X dostał informację od rekrutera typu oo, widzę po twoim profilu, że masz doświadczenie w X. Czyli potraktowali go jak zwykłego gostka, który się nauczył frameworka). Czyli ta marka osobista w przypadku programowania to chyba ma być kierowana do innych programistów (którzy pomogą ci wejść do firmy), a nie do cieciów z HR, których należy sprytnie ominąć.

2

Kto normalny w pracy pracuje 8h? 90% tasków zajmuje w maxie 2-3h + jakis calle 15-3min min, reszta h wolna

1 - rozwój po godzinach
2 - własne projekty
3 - portfolio na githubie

  1. nie, dzięki, mam życie
  2. nie jestem juniorem
  3. nie jestem juniorem
1

Nie

2
X00R napisał(a):

Kto normalny w pracy pracuje 8h? 90% tasków zajmuje w maxie 2-3h + jakis calle 15-3min min, reszta h wolna

ale jak powiesz, że szukasz 2 etatu na 4h to zaraz HRki kończą rozmowę.

1

Czemu w zasadzie firmy nie chcą zatrudniać na pół etatu, tylko wolą ludziom płacić 2 razy tyle za robotę, którą dałoby się zrobić pracując na pół etatu?

Czy to beton firm czy może jest w tym logika? Wydaje mi się, że to 8h nie jest tak naprawdę po to, żeby programista robił coś produktywnego przez większość czasu, tylko raczej chodzi o komunikację. Przez 8h można się z tobą skontaktować, napisać mejla, umówić na call itp. Firmy przywiązują dużą wagę do komunikacji. Może nigdy nie chodziło o to, żeby pisać kod przez 8h.

0
LukeJL napisał(a):

Czemu w zasadzie firmy nie chcą zatrudniać na pół etatu, tylko wolą ludziom płacić 2 razy tyle za robotę, którą dałoby się zrobić pracując na pół etatu?

bo to jest pozostałość po komuniźmie jak cała umowa o pracę, a b2b jest tylko jej pochodną.

Normalna firma bierze pieniądze za efekty pracy a nie za pracę i jak stworzy oprogramowanie wcześniej to ma spokój.

5

Wg mnie to źle zadane pytanie. Nie "czy ?" tylko "po co ?" Jeżeli masz w tym konkretny cel to buduj markę osobistą. Jeżeli nie to sobie odpuść. Budowanie dla samego budowania jest totalnie bez sensu. A cele mogą być różne. Mogą nim być zmiana pracy albo np. awans. Podoba Ci się miejsce gdzie jesteś nie ma sensu. I druga rzecz mylenie aspektów budowania marki z rozwojem osobistym to błąd. Można się rozwijać bez budowania marki.

6

Co do budowania marki osobistej, to kojarzy mi się to głównie z "modelkami z Instagrama". Wydaje mi się, że kacze dzioby na samojebkach nie przyczyniłyby się do wzrostu wartości mojej "marki osobistej". Na LI, większość postów jakie mi się pokazują, na kilometr walą rozpaczliwym szukaniem atencji przez osoby, które poczuły się w obowiązku "zadbać o swoją markę" i wrzucają jakieś nie specjalnie odkrywcze i nie za bardzo mądre banały nafaszerowane modnymi w tym roku anglicyzmami, a towarzystwo wzajemnej adoracji wpada w zachwyt nad odwagą w stawianiu tych tez. Dołączony SS wydaje się być dobrym przykładem.

jakubek napisał(a):

Jak wielu z nas i ja czasami zaglądam na LI, no i rzuciło mi się przed oczy takie coś - takie pytanie

Pozwolę sobie to uogólnić. W naszej kochanej branży jest (przynajmniej wg mnie) większa lub mniejsza presja na
1 - rozwój po godzinach

Jak chcesz zostać kierowcą, to musisz nauczyć się prowadzić samochód. W pracy się tego nie nauczysz. Dlaczego niby mój pracodawca miałby płacić mi za oglądanie filmików na YT z rzeczami, które nie dotyczą bezpośrednio mojej pracy? Co innego jeżeli wiedza jest potrzebna w aktualnym projekcie.

2 - własne projekty

Nie wiem jaka niby presja. Miałem ochotę zrobić coś, co mi się wydawało fajne, to robiłem. To, że później było to odbierane pozytywnie przez pracodawców, to skutek uboczny, ale jeżeli zdobyłem jakieś doświadczenie, na własną rękę, to dlaczego mam się nim nie pochwalić na rozmowie kwalifikacyjnej.

3 - portfolio na githubie

Portfolio nie mam, ale trochę kodu i owszem. Jakieś kursy, trochę PR do projektów, których używałem w pracy itp.

4 - pasję

No ta "pasja" dość sporo ułatwia. Gdyby mnie to nie interesowało, to miałbym mniejszą wiedzę i prawdopodobnie niższą pensję. Ale to nie tak, że "w dobrym tonie jest mieć pasję". Pracodawcę interesuje jak szybko i jak dobrze robisz rzeczy za które ci płaci, a nie czy masz z tego przyjemność.

bo dzięki temu - uwaga - mamy szansę na lepszą pracę

To trochę prawda. Robiąc te rzeczy zdobywasz wiedzę i doświadczenie, a to zwiększa twoje szanse na lepszą pracę.

dochodzi teraz budowanie swojej marki

Zależy jak to rozumieć. Mieć opinię gościa, który ogarnia robotę jest dobrze. Czy blogi, występy na konferencjach coś dają i jak dużo - nie wiem. Miałem kiedyś bloga i dało mi to jedną, czy dwie fuchy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1