piotrpo napisał(a):
@PanamaJoe: Dowód geometryczny interesujący,
Nie no bądźmy poważni, to żaden dowód geometryczny. Tu jest co innego istotne, że przepływ idzie w górę, z małego nie bedzie w stanie się rozszerzyć, nastąpi luka z czasem więc.
tylko pomijasz fakt, że istnieje granica kompetencji poniżej której taka osoba w projekcie bardziej przeszkadza niż pomaga.
To jest mit i kosmiczna brednia powtarzana przez Januszy, żeby uzasadnić darmowe praktyki. Jak to słysze to widzę od razu tego kmiota z wąsami z memów, który "dopłaca do interesu, żeby Areczek miał gdzie pracować (za free)". Jeżeli przeszkadza to znaczy, że organizacja nie umie wydzielić takich zadań i sposobu ich realizacji, żeby stażysta sobie z nimi poradził. To są odwieczne problemy zarządzania w Polsce i już legandarnej głupoty managmentu polskiego. Nie ma tradycji, zabory, komuna, gospodarka centralnie sterowana system folwarczno-pańszcyźniany itd. itp. zapóźnienia przede wszystkim mentalne, których wykorzenianie bęzie trwało jeszcze kilka pokoleń. Zero nacisku na organizacje pracy, tylko darcie ryja, szantaż, zastraszanie i podkręcanie normy (np. zamiast eliminowania zbędnych procesów, to robienie ich szybciej).
Junior to nie ma być osoba nieposiadająca pojęcia o (powiedzmy) programowaniu. Ma znać podstawy, czyli język programowania, część popularnych bibliotek, podstawy używanego frameworka itp. Bardzo duża część junioro-praktykantów jest na poziomie nie wiem, ale się szybko uczę.
I to jest skarb właśnie - gość, który się szybko uczy. Bo znaczy, że jest inteligentny i się przystosuje szybko do zmiany, albo coś wymyśli. Ale to niemile widziane w polskiej nieinnowacyjnej gospodarce. Tu się kopiuje pomysły i jedyną innowacją to robić taniej; zapłacić mniej pracownikom i przykręcić im śrubę, żeby robili więcej. To jest patent na konkurencję polskich spółek. Niezależnie czy to w IT, czy gdzie indziej.
Przeniesienie obowiązku kształcenia kadr na pracodawców jest bez sensu. Pracodawcy robią to z konieczności, bo uczelnie są totalnie odrealnione w swojej ofercie edukacyjnej a jakość często bywa mierna. Nie wiem jakim cudem można przepuścić przez licencjat kierunku cośtam i informatyka człowieka, który nie wie czym jest pętla for (wiem, dowód anegdotyczny). Projekty grupowe na studiach zamiast uczyć wspólnego tworzenia czegokolwiek, uczą cwaniactwa i szukania frajera, do którego podczepi się grupka leni.
Jakieś kolejne mity. Studiowałem na powiedzmy, że słabej uczelni "za pieniądze" - nie znam przypadku, żeby ktoś kto nie ogarniał petli nie wyleciał po 1szym semetrze. Nawet ulgowo potraktowana matematyka potrafi skutecznie odsiać wszystkich kretynów. I to mniej więcej gwarantuje uczelnia -odsianie ludzi intelektualnie ułomnych i takich którym sie nie chciało zwyczajnie nawet gównianej uczelni zaliczyć. Co do łosia i grupy leni, to sorry, ale to jest właśnie polska mentalnośc i polski model pracy promowany przez Januszy biznesu - zwalić robote na najbardziej pracowitego, zajeździć go i zgnoić, a nagradzać leniwych przygłupów liżacych dupę i pozorujących pracę. Normalka, taki klimat.
Firmy podchodzą ostrożnie do juniorów, w szczególności z poziomu zero, bo jeszcze kilka lat temu były na takich pracowników otwarte. Mają swoje doświadczenia i wyciągają wnioski.
Jakoś nie słyszałem o fali bankructw w IT w ostatnich latach, więc teza, że jakieś negatywne mają w związku z tym doświadczenia jest absolutnie błędna. W dupach się firmom po prostu poprzewracało od nadmiaru kandydatów i to jest jedyna przyczyna tego wybrzydzania. Cierpią na tym dobrzy ludzie z potencjałem. Znaczy cierpią dopóki nie pójda po rozum do głowy i nie znajdą roboty abroad. tylko potem mało pradowopodbne że będą chcieli robić u polskiego Janusza z wiecznymi muchami w nosie, a jeżeli już to za extra money.