Ile czasu szukacie pracy

4
piotrpo napisał(a):

@PanamaJoe: Dowód geometryczny interesujący,

Nie no bądźmy poważni, to żaden dowód geometryczny. Tu jest co innego istotne, że przepływ idzie w górę, z małego nie bedzie w stanie się rozszerzyć, nastąpi luka z czasem więc.

tylko pomijasz fakt, że istnieje granica kompetencji poniżej której taka osoba w projekcie bardziej przeszkadza niż pomaga.

To jest mit i kosmiczna brednia powtarzana przez Januszy, żeby uzasadnić darmowe praktyki. Jak to słysze to widzę od razu tego kmiota z wąsami z memów, który "dopłaca do interesu, żeby Areczek miał gdzie pracować (za free)". Jeżeli przeszkadza to znaczy, że organizacja nie umie wydzielić takich zadań i sposobu ich realizacji, żeby stażysta sobie z nimi poradził. To są odwieczne problemy zarządzania w Polsce i już legandarnej głupoty managmentu polskiego. Nie ma tradycji, zabory, komuna, gospodarka centralnie sterowana system folwarczno-pańszcyźniany itd. itp. zapóźnienia przede wszystkim mentalne, których wykorzenianie bęzie trwało jeszcze kilka pokoleń. Zero nacisku na organizacje pracy, tylko darcie ryja, szantaż, zastraszanie i podkręcanie normy (np. zamiast eliminowania zbędnych procesów, to robienie ich szybciej).

Junior to nie ma być osoba nieposiadająca pojęcia o (powiedzmy) programowaniu. Ma znać podstawy, czyli język programowania, część popularnych bibliotek, podstawy używanego frameworka itp. Bardzo duża część junioro-praktykantów jest na poziomie nie wiem, ale się szybko uczę.

I to jest skarb właśnie - gość, który się szybko uczy. Bo znaczy, że jest inteligentny i się przystosuje szybko do zmiany, albo coś wymyśli. Ale to niemile widziane w polskiej nieinnowacyjnej gospodarce. Tu się kopiuje pomysły i jedyną innowacją to robić taniej; zapłacić mniej pracownikom i przykręcić im śrubę, żeby robili więcej. To jest patent na konkurencję polskich spółek. Niezależnie czy to w IT, czy gdzie indziej.

Przeniesienie obowiązku kształcenia kadr na pracodawców jest bez sensu. Pracodawcy robią to z konieczności, bo uczelnie są totalnie odrealnione w swojej ofercie edukacyjnej a jakość często bywa mierna. Nie wiem jakim cudem można przepuścić przez licencjat kierunku cośtam i informatyka człowieka, który nie wie czym jest pętla for (wiem, dowód anegdotyczny). Projekty grupowe na studiach zamiast uczyć wspólnego tworzenia czegokolwiek, uczą cwaniactwa i szukania frajera, do którego podczepi się grupka leni.

Jakieś kolejne mity. Studiowałem na powiedzmy, że słabej uczelni "za pieniądze" - nie znam przypadku, żeby ktoś kto nie ogarniał petli nie wyleciał po 1szym semetrze. Nawet ulgowo potraktowana matematyka potrafi skutecznie odsiać wszystkich kretynów. I to mniej więcej gwarantuje uczelnia -odsianie ludzi intelektualnie ułomnych i takich którym sie nie chciało zwyczajnie nawet gównianej uczelni zaliczyć. Co do łosia i grupy leni, to sorry, ale to jest właśnie polska mentalnośc i polski model pracy promowany przez Januszy biznesu - zwalić robote na najbardziej pracowitego, zajeździć go i zgnoić, a nagradzać leniwych przygłupów liżacych dupę i pozorujących pracę. Normalka, taki klimat.

Firmy podchodzą ostrożnie do juniorów, w szczególności z poziomu zero, bo jeszcze kilka lat temu były na takich pracowników otwarte. Mają swoje doświadczenia i wyciągają wnioski.

Jakoś nie słyszałem o fali bankructw w IT w ostatnich latach, więc teza, że jakieś negatywne mają w związku z tym doświadczenia jest absolutnie błędna. W dupach się firmom po prostu poprzewracało od nadmiaru kandydatów i to jest jedyna przyczyna tego wybrzydzania. Cierpią na tym dobrzy ludzie z potencjałem. Znaczy cierpią dopóki nie pójda po rozum do głowy i nie znajdą roboty abroad. tylko potem mało pradowopodbne że będą chcieli robić u polskiego Janusza z wiecznymi muchami w nosie, a jeżeli już to za extra money.

0

@PanamaJoe: Janusz przede wszystkim boi sie dać władzę temu powiedzmy seniorowi który świeżakowi będzie zlecał nudne dla niego a łatwe zadania, bo jeszcze senior by miał za dobrze
z tym że uczelnei są odrealnione o pewnie chodzi o to że nie uczą ździry i innych korpo rytuałów

3
PanamaJoe napisał(a):
piotrpo napisał(a):

@PanamaJoe: Dowód geometryczny interesujący,

Nie no bądźmy poważni, to żaden dowód geometryczny. Tu jest co innego istotne, że przepływ idzie w górę, z małego nie bedzie w stanie się rozszerzyć, nastąpi luka z czasem więc.

Zgoda, w tej chwili znalezienie kogoś wolnego z 3-5 lat doświadczenia jest bardzo trudne, seniora podobnie.

tylko pomijasz fakt, że istnieje granica kompetencji poniżej której taka osoba w projekcie bardziej przeszkadza niż pomaga.

To jest mit i kosmiczna brednia powtarzana przez Januszy, żeby uzasadnić darmowe praktyki. Jak to słysze to widzę od razu tego kmiota z wąsami z memów, który "dopłaca do interesu, żeby Areczek miał gdzie pracować (za free)". Jeżeli przeszkadza to znaczy, że organizacja nie umie wydzielić takich zadań i sposobu ich realizacji, żeby stażysta sobie z nimi poradził. To są odwieczne problemy zarządzania w Polsce i już legandarnej głupoty managmentu polskiego. Nie ma tradycji, zabory, komuna, gospodarka centralnie sterowana system folwarczno-pańszcyźniany itd. itp. zapóźnienia przede wszystkim mentalne, których wykorzenianie bęzie trwało jeszcze kilka pokoleń. Zero nacisku na organizacje pracy, tylko darcie ryja, szantaż, zastraszanie i podkręcanie normy (np. zamiast eliminowania zbędnych procesów, to robienie ich szybciej).

Jak nie zna tabliczki mnożenia i nie potrafi czytać, to też się przyda? Nie wiem gdzie pracujesz/pracowałeś ale z tego akapitu wycieka PTSD.

I to jest skarb właśnie - gość, który się szybko uczy.

Jeżeli się szybko uczy, to dlaczego tak mało wie?

Jakieś kolejne mity. Studiowałem na powiedzmy, że słabej uczelni "za pieniądze" - nie znam przypadku, żeby ktoś kto nie ogarniał petli nie wyleciał po 1szym semetrze. Nawet ulgowo potraktowana matematyka potrafi skutecznie odsiać wszystkich kretynów. I to mniej więcej gwarantuje uczelnia -odsianie ludzi intelektualnie ułomnych i takich którym sie nie chciało zwyczajnie nawet gównianej uczelni zaliczyć. Co do łosia i grupy leni, to sorry, ale to jest właśnie polska mentalnośc i polski model pracy promowany przez Januszy biznesu - zwalić robote na najbardziej pracowitego, zajeździć go i zgnoić, a nagradzać leniwych przygłupów liżacych dupę i pozorujących pracę. Normalka, taki klimat.

Ja znam takie przypadki z państwowej dziennej uczelni niestety.

Jakoś nie słyszałem o fali bankructw w IT w ostatnich latach, więc teza, że jakieś negatywne mają w związku z tym doświadczenia jest absolutnie błędna. W dupach się firmom po prostu poprzewracało od nadmiaru kandydatów i to jest jedyna przyczyna tego wybrzydzania. Cierpią na tym dobrzy ludzie z potencjałem. Znaczy cierpią dopóki nie pójda po rozum do głowy i nie znajdą roboty abroad. tylko potem mało pradowopodbne że będą chcieli robić u polskiego Janusza z wiecznymi muchami w nosie, a jeżeli już to za extra money.

Chyba na wiecu Razem, czy tam Wiosny ostatnio byłeś, bo piszesz głupoty w ich stylu. Żeby znaleźć robotę za granicą też trzeba coś wiedzieć. Nadmiar kandydatów powoduje jedynie konieczność przepytania większej liczby, żeby wyłowić jakąś obiecującą jednostkę. Chociaż według tej logiki, to wybrzydzam i powinienem brać tych gorszych, bo nikt inny im nie da szansy.

2

6 do 10 tygodni, ale ja jestem zdecydowanie zbyt wybredny w porównaniu do posiadanych umiejętności.

2
piotrpo napisał(a):

Nie no bądźmy poważni, to żaden dowód geometryczny. Tu jest co innego istotne, że przepływ idzie w górę, z małego nie bedzie w stanie się rozszerzyć, nastąpi luka z czasem więc.

Zgoda, w tej chwili znalezienie kogoś wolnego z 3-5 lat doświadczenia jest bardzo trudne, seniora podobnie.

Wiem, i będzie jeszcze trudniejsze, jeśli rynek nie będzie szkolił wystarczającej liczby od zera. Cały czas o to mi chodzi.

tylko pomijasz fakt, że istnieje granica kompetencji poniżej której taka osoba w projekcie bardziej przeszkadza niż pomaga.

To jest mit i kosmiczna brednia powtarzana przez Januszy, żeby uzasadnić darmowe praktyki. Jak to słysze to widzę od razu tego kmiota z wąsami z memów, który "dopłaca do interesu, żeby Areczek miał gdzie pracować (za free)". Jeżeli przeszkadza to znaczy, że organizacja nie umie wydzielić takich zadań i sposobu ich realizacji, żeby stażysta sobie z nimi poradził. To są odwieczne problemy zarządzania w Polsce i już legandarnej głupoty managmentu polskiego. Nie ma tradycji, zabory, komuna, gospodarka centralnie sterowana system folwarczno-pańszcyźniany itd. itp. zapóźnienia przede wszystkim mentalne, których wykorzenianie bęzie trwało jeszcze kilka pokoleń. Zero nacisku na organizacje pracy, tylko darcie ryja, szantaż, zastraszanie i podkręcanie normy (np. zamiast eliminowania zbędnych procesów, to robienie ich szybciej).

Jak nie zna tabliczki mnożenia i nie potrafi czytać, to też się przyda? Nie wiem gdzie pracujesz/pracowałeś ale z tego akapitu wycieka PTSD.

Sprowadzasz dyskusję "ad absurdum". Jest gigantyczna różnica między brakiem znajomości tabliczki mnożenia a wymaganiami na Entry Level w IT. Duża część tych kompetencji niestety jest nie do nabycia ani na studiach, ani na własną rękę.

I to jest skarb właśnie - gość, który się szybko uczy.

Jeżeli się szybko uczy, to dlaczego tak mało wie?

Jak wyżej - rozbija sie o wiedzę możliwą do nabycia wyłącznie podczas pracy.

Jakieś kolejne mity. Studiowałem na powiedzmy, że słabej uczelni "za pieniądze" - nie znam przypadku, żeby ktoś kto nie ogarniał petli nie wyleciał po 1szym semetrze. Nawet ulgowo potraktowana matematyka potrafi skutecznie odsiać wszystkich kretynów. I to mniej więcej gwarantuje uczelnia -odsianie ludzi intelektualnie ułomnych i takich którym sie nie chciało zwyczajnie nawet gównianej uczelni zaliczyć. Co do łosia i grupy leni, to sorry, ale to jest właśnie polska mentalnośc i polski model pracy promowany przez Januszy biznesu - zwalić robote na najbardziej pracowitego, zajeździć go i zgnoić, a nagradzać leniwych przygłupów liżacych dupę i pozorujących pracę. Normalka, taki klimat.

Ja znam takie przypadki z państwowej dziennej uczelni niestety.

Masakra. :(

Jakoś nie słyszałem o fali bankructw w IT w ostatnich latach, więc teza, że jakieś negatywne mają w związku z tym doświadczenia jest absolutnie błędna. W dupach się firmom po prostu poprzewracało od nadmiaru kandydatów i to jest jedyna przyczyna tego wybrzydzania. Cierpią na tym dobrzy ludzie z potencjałem. Znaczy cierpią dopóki nie pójda po rozum do głowy i nie znajdą roboty abroad. tylko potem mało pradowopodbne że będą chcieli robić u polskiego Janusza z wiecznymi muchami w nosie, a jeżeli już to za extra money.

Chyba na wiecu Razem, czy tam Wiosny ostatnio byłeś, bo piszesz głupoty w ich stylu. Żeby znaleźć robotę za granicą też trzeba coś wiedzieć. Nadmiar kandydatów powoduje jedynie konieczność przepytania większej liczby, żeby wyłowić jakąś obiecującą jednostkę. Chociaż według tej logiki, to wybrzydzam i powinienem brać tych gorszych, bo nikt inny im nie da szansy.

Nie jestem zwolennikiem Razem, ani Wiosny, ale pewnie i oni mają część racji w tym co mówią. Więc chciałbyś brać lepszych, ale z kilkuletnim doświadczeniem? Bo nie rozumiem. To musisz ich podkupić komuś. Jeszcze raz tłumaczę będziecie mieli coraz większy problem, bo nie szkolicie jako branża nowych kadr w wystarczającej ilości.

1
PanamaJoe napisał(a):
piotrpo napisał(a):

Wiem, i będzie jeszcze trudniejsze, jeśli rynek nie będzie szkolił wystarczającej liczby od zera. Cały czas o to mi chodzi.

Częścią tego rynku są szkoły, uczelnie, bootcampy i sami studenci.

Sprowadzasz dyskusję "ad absurdum". Jest gigantyczna różnica między brakiem znajomości tabliczki mnożenia a wymaganiami na Entry Level w IT. Duża część tych kompetencji niestety jest nie do nabycia ani na studiach, ani na własną rękę.

Jedynie udowadniam, że jest poziom kandydata, poniżej którego zatrudnienie go przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Jak wyżej - rozbija się o wiedzę możliwą do nabycia wyłącznie podczas pracy.

Dlaczego uważasz, że wyłącznie podczas pracy? Może gdyby poziom nauczania był wyższy, sytuacja byłaby lepsza.

Nie jestem zwolennikiem Razem, ani Wiosny, ale pewnie i oni mają część racji w tym co mówią. Więc chciałbyś brać lepszych, ale z kilkuletnim doświadczeniem? Bo nie rozumiem. To musisz ich podkupić komuś. Jeszcze raz tłumaczę będziecie mieli coraz większy problem, bo nie szkolicie jako branża nowych kadr w wystarczającej ilości.

No i to jest w tej chwili jakiś tam problem - podkupywanie pracowników przez pracodawców sprawia, że co roku możemy liczyć na solidną podwyżkę, ale nie rozwiązuje w żadnej mierze problemu podaży rąk do klawiatury. Różnica pomiędzy twoim i moim stanowiskiem polega na tym, że uważasz, że pracodawcy powinni szkolić od zera nowe kadry, a ja uważam, że jest to rolą systemu edukacji.

1
piotrpo napisał(a):

Sprowadzasz dyskusję "ad absurdum". Jest gigantyczna różnica między brakiem znajomości tabliczki mnożenia a wymaganiami na Entry Level w IT. Duża część tych kompetencji niestety jest nie do nabycia ani na studiach, ani na własną rękę.

Jedynie udowadniam, że jest poziom kandydata, poniżej którego zatrudnienie go przyniesie więcej szkody niż pożytku.

Nic nie udowadniasz, tylko stosujesz (zakładam, że nieświadomie) retoryczne techniki manipulacyjne. Nigdzie wcześniej nie twierdziłem, że trzeba zatrudniać ludzi na granicy upośledzenia umysłowego (= nie ogarniających tabliczki mnożenia).

Jak wyżej - rozbija się o wiedzę możliwą do nabycia wyłącznie podczas pracy.

Dlaczego uważasz, że wyłącznie podczas pracy? Może gdyby poziom nauczania był wyższy, sytuacja byłaby lepsza.

Uczelnia z definicji jest teoretyczna. Żeby nabyc kompetencji takich jak w pracy, musiałaby odtworzyć realne środowisko produkcyjne i wrzucić w nie na full time studentów. Nierealny pomysł.

No i to jest w tej chwili jakiś tam problem - podkupywanie pracowników przez pracodawców sprawia, że co roku możemy liczyć na solidną podwyżkę, ale nie rozwiązuje w żadnej mierze problemu podaży rąk do klawiatury. Różnica pomiędzy twoim i moim stanowiskiem polega na tym, że uważasz, że pracodawcy powinni szkolić od zera nowe kadry, a ja uważam, że jest to rolą systemu edukacji.

Nie, wiesz co, ja wcale nie uważam, że powinni. To nie jest mój problem, że nie potrafią myśleć ani globalnie, ani długoterminowo i co do zasady są roszczeniowi i chcą wszystko dostać na tacy gotowe i podane. Ja zauważam tylko jak się sprawy mają.

Serio możecie mnie wyzywać od frustratów, lewaków, co wam się tam podoba, to jest Wasz problem. Macie problem z zatrudnianiem fachowców? Weźcie kredyt, zmieńcie klienta, wyjedźcie robić interesy do Indii, tam macie mnóstwo speców od IT. Sami jesteście i będziecie autorami sytuacji w jakiej sie znajdziecie. Tzw. "rabunkowa gospodarka" (tu zasobami ludzkimi) zawsze się kończy zniszczeniem ekosystemu.

3
PanamaJoe napisał(a):

Nic nie udowadniasz, tylko stosujesz (zakładam, że nieświadomie) retoryczne techniki manipulacyjne. Nigdzie wcześniej nie twierdziłem, że trzeba zatrudniać ludzi na granicy upośledzenia umysłowego (= nie ogarniających tabliczki mnożenia).

Twierdziłeś, że pogląd jakoby nie każdy junior jest przydatny w projekcie to przejaw roszczeniowej postawy pracodawców. Przytoczyłem skrajny przykład, że jednak są takie wypadki. Nie mam pojęcia gdzie tu manipulacja.

Uczelnia z definicji jest teoretyczna. Żeby nabyc kompetencji takich jak w pracy, musiałaby odtworzyć realne środowisko produkcyjne i wrzucić w nie na full time studentów. Nierealny pomysł.

Zawodówki jakiś dają radę kształcić kucharzy, czy ślusarzy. Nie wiem też skąd bierzesz tę definicję uczelni. Uczelnia techniczna ma w pierwszej kolejności przygotować do wykonywania zawodu. Jeżeli podczas studiów w takiej szkole studenci nie mieli okazji nauczyć się takich technik jak recenzowanie kodu, dzielenie pracy na małe porcje i innych tego typu cudów, to coś tu nie gra.

Nie, wiesz co, ja wcale nie uważam, że powinni. To nie jest mój problem, że nie potrafią myśleć ani globalnie, ani długoterminowo i co do zasady są roszczeniowi i chcą wszystko dostać na tacy gotowe i podane. Ja zauważam tylko jak się sprawy mają.

Jak chcę sobie zjeść paczkę czipsów, to idę i kupuje czipsy. Może jestem roszczeniowy, ale sytuacja w której sprzedawca daje mi kilogram ziemniaków, żebym sobie je pokroił i usmażył nie jest czymś czego oczekuję.

Serio możecie mnie wyzywać od frustratów, lewaków, co wam się tam podoba, to jest Wasz problem. Macie problem z zatrudnianiem fachowców? Weźcie kredyt, zmieńcie klienta, wyjedźcie robić interesy do Indii, tam macie mnóstwo speców od IT. Sami jesteście i będziecie autorami sytuacji w jakiej sie znajdziecie. Tzw. "rabunkowa gospodarka" (tu zasobami ludzkimi) zawsze się kończy zniszczeniem ekosystemu.

Jasne, biją czarnych. Za zapewnienie dostępu do infrastruktury i przygotowanie "zasobów ludzkich" odpowiada państwo. Jeżeli nie będziemy mieli dróg, linii energetycznych, komunikacyjnych i wykwalifikowanych kadr aka "zasobów ludzkich" to te wszystkie firmy pójdą sobie gdzie indziej. Pojawiły się tutaj nie z powodu taniej siły roboczej (bo już wcale tacy tani nie jesteśmy), tylko jej dostępności. Ja osobiście wolę, żeby te firmy tu były, bo nie chcę się przekwalifikowywać hurtownika pietruszki.

3
piotrpo napisał(a):
PanamaJoe napisał(a):

Nic nie udowadniasz, tylko stosujesz (zakładam, że nieświadomie) retoryczne techniki manipulacyjne. Nigdzie wcześniej nie twierdziłem, że trzeba zatrudniać ludzi na granicy upośledzenia umysłowego (= nie ogarniających tabliczki mnożenia).

Twierdziłeś, że pogląd jakoby nie każdy junior jest przydatny w projekcie to przejaw roszczeniowej postawy pracodawców. Przytoczyłem skrajny przykład, że jednak są takie wypadki. Nie mam pojęcia gdzie tu manipulacja.

Że to totalnie zmyślony przykład? Jak to się stało, że inwalida umysłowy nie umiejacy tabliczki mnożenia został zatrudniony jako junior? Bo miał ładne zdjęcie w CV i dziewczynki z HRu go zarekomendowły, a potem na rozmowie technicznej nie umieliście go sprawdzić? Jeśli to prawda, to nauczcie się rekrutować ludzi, a nie zwalajcie winy juniorów/stażystów za swoją niekompetencje. I oczywiście jeśli to prawda, to tylko potwierdzałoby w doskonały sposób, że nie umiecie zarządzać zasobami ludzkimi.

Nie, wiesz co, ja wcale nie uważam, że powinni. To nie jest mój problem, że nie potrafią myśleć ani globalnie, ani długoterminowo i co do zasady są roszczeniowi i chcą wszystko dostać na tacy gotowe i podane. Ja zauważam tylko jak się sprawy mają.

Jak chcę sobie zjeść paczkę czipsów, to idę i kupuje czipsy. Może jestem roszczeniowy, ale sytuacja w której sprzedawca daje mi kilogram ziemniaków, żebym sobie je pokroił i usmażył nie jest czymś czego oczekuję.

Problem prawdopodobnie tkwi w tym, że chcesz kupić kilogram czipsów w cenie kilograma ziemniaków. Jeśli tak, to jesteś roszczeniowy.

Jasne, biją czarnych. Za [...] przygotowanie "zasobów ludzkich" odpowiada państwo.

Aha. A nie mamy przypadkiem wolnego rynku? I to ja jestem niby zwolennikiem lewicowych Razem czy Wiosny? 🤣 Teraz to serio mnie rozbawiłeś tą nostalgią za centralnie sterowną gospodarką. Tylko, że w czasach, gdy "państwo" odpowiadało za przygotowanie zasobów ludzkich, to zdaje się także gwarantowało zatrudnienie. Chyba ten system jednak nie był zbyt efektywny.

Jeżeli nie będziemy mieli dróg, linii energetycznych, komunikacyjnych i wykwalifikowanych kadr aka "zasobów ludzkich" to te wszystkie firmy pójdą sobie gdzie indziej.

Takie straszenie działało może pokolenie wstecz. Stało się dokładnie na odwrót. To fachowcy wyjechali, a Janusze i Grażyny biznesu zostały jęcząc, że wolny rynek tak, ale nie w tę stronę.

Pojawiły się tutaj nie z powodu taniej siły roboczej (bo już wcale tacy tani nie jesteśmy), tylko jej dostępności. Ja osobiście wolę, żeby te firmy tu były, bo nie chcę się przekwalifikowywać hurtownika pietruszki.

Będą, albo nie będą. Jeżeli branża nie wyjdzie z tego zachłyśnięcia się sukcesem i samouwielbienia i nie nauczy się wykorzystywać mniej wykwalifikowanych zasobów, to rzeczywiście będzie się musiała wycofać z Polski. Jak już pisałem to jest tzw. rabunkowa gospodarka. Ot, wpadasz do lasu, wycinasz więcej wyrośniętych choinek niż sadzisz nowych. Zastanów sie jaką masz strukturę zatrudnienia w swojej firmie - jakie masz proporcje stazystow, juniorow, midow i seniorow. Jeżeli jesteście w stanie funkcjonowac robiąc głównie ludźmi z doświadczeniem i jeżeli tak funkcjonuje cała branża, to skąd za parę lat weźmiecie odpowiednią ilość ludzi z tym doświadczeniem? Będzie postępować kanibalizacja.

Z mojej strony definitywne EOT, bo to zdryfowało poza temat "ile czasu szukacie pracy", więc tak, śmiecę w wątku. :( Z drugiej strony mam wrażenie, że nie rozumiesz, że nikomu nie sugeruje, żeby zatrudniał każdego idiotę z ulicy. Moim zdaniem po prostu selekcja na niższe poziomy po prostu powinna zerwać z kultem dupogodzinoexpa połączonym z egzaminami z recytowania z pamięci ficzerów danej technologii, której akurat używacie, a bardziej skupić się na możliwościach intelektualnych kandydata i związanym z tym jego potencjałem. W skali całej branży oszczędności na szkoleniu nowych kadr wywalą w kosmos w przysłości koszty zatrudnienia i walki o zasoby. Znaczy sądząc po stękaniach biznesu to chyba już wywalają.

4

A teraz do rzeczy. Ile obecnie czasu zajmuje Wam znalezienie nowej pracy?

Do skutku

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0