Kim jest "Consultant" i jaki jest sens używania tego sformułowania?

0

Często widzę "Consultant" jako stanowisko pracy, czy to na FB, LinkedIn, stopce w mailu czy świadectwie pracy.
Czy wie ktoś co to oznacza, jaki ma sens, dla kogo ma sens? Skąd się to wzięło?

Moje pierwsze skojarzenie to ktoś odbierający telefony od klientów np. w firmie telekomunikacyjnej. Inne skojarzenie to jakiś doradca do którego przychodzi się po poradę, np. prawną. Słownik i wikipedia też tak to tłumaczą.

Dlaczego więc programiści i inni specjaliści IT są tak nazywani. Dla kogo to ma sens, większy niż nazwanie kogoś programistą?

6

Są firmy które nazywają "konsultantami" każdego kontraktora na B2B. W praktyce robią to samo co pracownicy, ale na papierze są konsultantami.
Prawdziwy konsultant (z krwii i kości :D) to według mnie gość którego firma opłaca przez pewien okres w ramach konsultacji rozwiązania/strategii/procesu/znalezienia błędu etc.
Przykładem mogą być ludzie z Bottega IT, np. Sławomir Sobótka. Po polsku nazwałbym takiego konsultanta "doradcą" :)

3

@piotrevic: Konsultant to jest specjalista, niezatrudniony na stałe w firmie ale wspierający zadania swoim doświadczeniem którego potrzebuje firma, nie zawsze jest to to samo co robią pracownicy firmy, to może być np wiedza domenowa, na temat zabezpieczeń, specyfiki rynku zagranicznego etc. której brakuje stałym pracownikom technicznym. Kontraktornie dają takie stanowisko każdemu kogo wypożyczają do innych firm i udają, że to sami specjaliści.

0

Z tym B2B to znam właśnie firmy, które nawet nie dają takiej możliwości zatrudnienia i wszyscy są na UoP i nadal nazywani konsultantami.

Kiedyś na jednej rozmowie na takie stanowisko gdzie formą współpracy było B2B zostałem zapytany czy pracowałem już jako konsultant i wiem na czym to polega, więc też pomyślałem, że konsultant to po prostu taki pracownik na B2B, ale później spotkałem się z konsultantami na UoP i już nie wiem.

0

Zatrudniony na krotki kontrakt (a najczęściej wyboldyleasingowany u specjalnej firmy) dev. Z reguly ludzie od najnudniejszych zadań, ktore musza być zrobione, (tooling/utzymaniowka niezbedych ale nie bedacych generatorem zysku prijektow) ale firma nie chce inwestować w nie czas pracowników pelnoetatowych.
Dostaje kopa pod dupe w chwili gdy przestaje byc potrzebny

2

Prawdziwy konsultant ma często bardzo wąską specjalizację np. tuning JVM'a (performance) lub zarządzanie dużym klastrem cassandry. Takich ludzi nie trzeba non stop, po prostu zatrudnia się ich gdy pojawiają się problemy których zwykli programiści nie są w stanie rozwiązać.

Inny przykład konsultantów to wspomniana Bottega która ma know-how architektoniczny i pomaga szkoli programistów jak również wspierać np. przejście na mikroserwisy/chmurę.

Ale to o czym OP piszę to w większości body-leasing. Wynajmowanie przeciętnych (co nie znaczy słabych, przeciętny jest zapewne piekarz od którego kupujesz chleb i mechanik u którego naprawiasz samochód) programistów na określony czas (najczęściej na projekt). Dzięki temu firma wynajmująca ma elastyczność bo może projekt z reguły zatrzymać w dowolnej chwili, bez kosztów HR'owych (zwolnienia, odprawy itp.), można też zrobić pospolite ruszenie i masowo zatrudnić np. 50 osób żeby wystartować z jakimś dużym ambitnym czymś.

W tym drugim przypadku, trzeba uważać bo:

  • Możesz być rzucony w jakieś odległe miejsce pracy lub w jakieś legacy bagno. Nigdy nie wiadomo.
  • Z reguły konsultantów wycina się jako pierwszych i są gorzej traktowanie od etatowców w docelowym miejscu pracy (ale kontraktornia może np. załatwić własny sprzęt typu 2 monitory)

Myślę że Ci co pracują jako kontraktorzy będą mogli dać Ci więcej rad, ja jestem startup'owcem - a w startupach konsultantów (tego drugiego rodzaju) z reguły się nie zatrudnia...

1

Nie ma jednej słusznej definicji roli konsultanta. Każda firma może wprowadzać swoje reguły. Tak samo jak dla słowa senior.

Wszystkie podane wcześniej definicje są prawidłowe. Usunąłbym tylko wspomniane aspekty "elitarności". Proponuję skupić się przede wszystkim na szczególach roli, odpowiedzialności, zakresu zadań, odbiorcy pracy itp.

Według mnie nie ma sensu skupiać się na nazwach stanowiska jeśli za bardzo nie degraduje lub awansuje czyjeś roli. Ważniejsze są pieniądze, projekt, zakres zadań i możliwości, zespół, lokalizacja biura, a nawet wyposażenie kuchni w biurze.

3

Pewnego razu pastuch przepędzał swoje owce z jednego pastwiska na drugie. Nagle, w kłębach kurzu i z rykiem silnika zatrzymało się przy nim nowiutkie BMW. Kierowcą był młody człowiek w garniturze Prada, butach Gucci'ego, okularach Dior'a, itd., itd. Typowy yuppie. Koleś wystawił się przez opuszczaną szybkę i pyta:

  • Czy jeżeli powiem Ci, ile dokładnie masz owiec w stadzie, dasz mi jedną z nich?

Owczarz popatrzył na facia, na swoje stado i odpowiedział:

  • Jasne, czemu nie?

Yuppie zaparkował samochód. Wyciągnął notebook DELL podłączony do komórki AT&T. Połączył sie z internetem, wszedł na stronę NASA i za pomocą GPS dokładnie określił swoją pozycję. Podał ją do innego satelity NASA, który zrobił zdjęcie obszaru w wysokiej rozdzielczości. Młody człowiek otworzył zdjęcie używając Adobe Photoshop, przekonwertował plik i wysłał go do centrum obróbki zdjęć cyfrowych w Hamburgu. Po kilku sekundach na palmtopa przyszedł mail informujący go, że zdjęcie zostało obrobione i podający adres, pod którym zostały zmagazynowane dane. Koleś wszedł więc do bazy danych SQL i ściągnął dane, a następnie nakarmił nimi arkusz Excel'a wypchany setkami skomplikowanych formułek. Po otrzymaniu wyniku wydrukował na swojej mini drukarce HP LaserJet pełny 150-stronicowy raport. Podał go pastuchowi i powiedział:

  • Masz w stadzie 1586 owiec.
  • To prawda - powiedzial owczarz. - Jak przypuszczam, chcesz teraz wybrać sobie jedną z nich?

Stał spokojnie, obserwując młodego człowieka rozglądającego się wśród stada, wybierającego zwierzaka, a następnie ładującego go do bagażnika nowiutkiego BMW. Po czym odezwał się znowu:

  • Hej, a jak Ci powiem jaki jest Twój zawód, to oddasz mi zwierzka?

Yuppie pomyślał przez chwilkę, a następnie odparł:

  • Jasne, czemu nie?
  • Jesteś konsultantem - powiedział pastuch.
  • O rany, niesamowite! Jak zgadłeś?
  • Nie musiałem zgadywać - rzekł owczarz. - Zjawiłeś się tutaj nie wzywany, żądając zapłaty za odpowiedź, którą znałem, na pytanie, którego nigdy nie zadawałem. A w dodatku g**no wiesz o mojej robocie. Oddawaj psa!
1

Nie chodziło mi o pytanie, czy konsultant jest fajniejszy, czy gorszy, czy jaki, tylko jaki sens ma nazywanie tak stanowiska pracy.

Po tych kilku komentarzach rozumiem, że oznacza to kogoś kto (w przypadku programowania) pracuje nad różnym oprogramowaniem dla różnych klientów zewnętrznych, a nie np. w startupie na etacie, ani w firmie produkującej zabawki jako etatowy programista.

Zawsze mi się wydawało, że większy sens ma nazywanie kogoś konkretnie programistą, czy nawet zawierając technologię np. Java Developer, a nie młodszy specjalista, starszy konsultant.

3

@piotrevic ale developer zajmuje sie rozwijaniem oprogramowania. A konsultant (taki prawdziwy, a nie szary kontraktor) zajmuje się np. gaszeniem pożarów na produkcji albo zaprojektowaniem czegoś z doskoku. Projekt leży w gruzach a takich koleś wchodzi cały na biało, zakłada strój szambonurka i za 3 miesiące wszystko działa, kobiety płaczą i rzucają mu kwiaty pod nogi.

1

W teorii jest tak jak pisał @Shalom, w praktyce jest tak, że konsultant może oznaczać wszystko - od człowieka, któremu płaci się bardzo dużo od godziny za specjalistyczną wiedzę ekspercką, aż do klepacza kodu z kontraktorni.

W pierwszym przypadku stanowisko "consultant" oznacza "drogo", w drugim przypadku nie oznacza nic.

0

Konsultantów oferują zazwyczaj firmy zajmujące się body leasingiem. Jakaś firma potrzebuje X programistów aby szybko zakończyć projekt, który im się przedłuża, więc idzie do firmy pośredniczącej, która im wypożycza takich programistów zwanych konsultantami.
W pewnym sensie jest to gaszenie pożaru (na poziomie bardziej zarządzania projektem i łatania braków kadrowych), ale z drugiej strony od normalnej pracy etatowej wiele się nie różni (bo nie szuka się ukrytych bugów w synchronizacji wątków ani nie żyłuje wydajności aplikacji, tylko normalnie programuje ficzery zgodnie z harmonogramem projektu).

1

Oficjalna nazwa mojego stanowiska to mobile consultant. Co robię?

  1. Rozmawiam z ludźmi: programistami, biznesem, grafikami, osobami które są ~odpowiedzialne za testy, backendowcami. Jestem pośrodku wszystkiego i staram się koordynować pracę żeby zminimalizować time to market polepszając przy tym inne KPI: liczba crashy, retencja, koszty etc.
  2. W projekcie mobilnym kieruję / zalecam / informuję że dane rozwiązanie nie jest dobre np użycie biblioteki XYZ nie jest dobrym pomysłem. Nie, używanie daggera wszędzie to nie jest dobry pomysł. Nie, wprowadzenie Hilta to projektu jak jest w alphie to nie jest dobry pomysł. Nie, zrobienie z każdego modułu w aplikacji osobnego maven artifact nie jest dobrym pomysłem.
  3. Sprzątam kod: usunąłem ~8k linii w projekcie który wszystkich miał 24k - więc wywaliłem 1/3 projektu.
  4. Mało programuję, więcej mówię na co zwrócić uwagę i w którym kierunku powinniśmy iść, jaki tego będzie koszt w perspektywie utrzymania, łatwości zmiany.
  5. Mówiłem sporo o architekturze aplikacji oraz sposobie pisania testów.
  6. Buduję ( nie poprzez implementacje ale zalecenia) infrastrukturę do testów oraz budowania aplikacji mobilnych oraz backendowych.
  7. Poprawiam procesy w firmie, sposób komunikacji.

Edit: jak wszedłem do projektu w lutym mieliśmy ogromne pożary, przez pierwsze dwa trzy miesiące uspokajałem team mówiąc że żeby iść szybciej trzeba zwolnić. Chłopaki tak szybko pracowali że nie mieli czasu naładować taczki.

0

Niedawno opuściłem firmę "konsultingową" (inaczej "kontraktornie").
Na papierze masz że jesteś programistą tego lub owego.
W praktyce jesteś właśnie "konsultantem".
Może to oznaczać dowolną czynność, w tym programista, tester, operator Excela, referent, SM, TL.
Czym się różni konsulting od programowania?
Wystarczy być przygotowanym na to że soft który tworzysz poleci do /dev/null przy najbliższej okazji gdyż ponieważ alebowiem był oparty na nieudokumentowanych przesłankach opowiedzianych gdzieś na spotkaniu w formie anegdoty.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1