Witam
Może parę słów o mnie na początek: 27 lat, skończone technikum o profilu teleinformatyk, skończone studia na kierunku elektronika i telekomunikacja oraz elektrotechnika. Na poważnie zabrałem się za szukanie pracy po studiach - udokumentowanej tak naprawdę nie miałem - co najwyżej praktyki, jakieś drobne serwisy komputerów, montaż automatyki, dłubanie czegoś w domu na własny użytek
Celowałem w elektronikę, montaż itp. rzeczy a wylądowałem w firmie na stanowisku klepacza kodu systemu embedded w C i softu na PC w delphi za 12zł/h (2000-2300 pln/msc netto). Może i niezbyt dużo... wyszedł brak doświadczenia w prowadzeniu rozmów kwalifikacyjnych, mogłem krzyknąć więcej i ew. negocjować... z drugiej strony patrzyłem na to przez pryzmat pierwszej poważnej pracy i zdobycia doświadczenia. No ale w efekcie po miesiącu siedzenia w domu i wysłaniu 2 CV, znalazłem pracę na UoP, bez pomocy osób trzecich oraz zgodną z kierunkiem kształcenia, co uważałem / uważam za pewnego rodzaju sukces.
Do programowania jakoś nigdy specjalnie mnie nie ciągnęło aczkolwiek np. tematy prac dyplomowych
sam zaproponowałem mając świadomość, że muszę zaprojektować urządzenia i napisać programy dla
procesorów. Na studiach liznąłem Assemblera, C++, VC++ (MS VS), Javy, php... ogólnie wszystkiego po trochu.
Pracuję w tej samej firmie już nieco ponad rok. Początek nie był łatwy i w sumie teraz też nie jest łatwo - są zaplątane, krytyczne miejsca kodu lub miejsca gdzie nadal nie zaglądam bo to nie moja działka. Nie chodzi tu o samo rozumienie kodu tylko o mechanizm działania, który ten kod wykonuje.
Problem w tym że od jakiegoś czasu zastanawiam się czy to rzeczywiście praca dla mnie. Obecnie męczę nowy hardware / zestaw ewaluacyjny będący w przyszłości bazą dla nowego urządzenia. Projekt nie na miesiąc czy dwa a co najmniej na rok czasu a już mam go dość.
Dokumentacja do bani, biblioteki wygenerowane przez środowisko i opis do nich nieco lepsze, mało przykładowego kodu a do tego praktycznie brak wsparcia ze strony obecnych współpracowników (nowy sprzęt - po prostu nie wiedzą jak pomóc).
Do pracy idę na 8h i większość czasu spędzam na analizowaniu / czytaniu / szukaniu rozwiązania problemu w stylu "nie działa i nie wiem dlaczego" tudzież "jak ustawić peryferia żeby razem ze sobą współpracowały" niż na przenoszeniu starego kodu i faktycznym programowaniu. Można tak przez tydzień, dwa, ale po ponad miesiącu kombinacji morale "nieco" spadają. Po powrocie do domu mam dosyć i nawet nie chcę patrzeć na swoją elektronikę / edytor kodu a wiem, że powinienem ćwiczyć bo w programowaniu orłem nie jestem.
Coraz częściej łapię się na myślach o zmianie pracy. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie teraz zaczynać czegokolwiek innego. Zawsze ciągnęło mnie do sprzętu, komputerów, elektroniki... programowanie daje możliwość wykorzystania potencjału sprzętu i teoretycznie - stworzenia wszystkiego co przyjdzie do głowy. To mi się najbardziej w tym wszystkim podoba ale przez takie "ściany" których nie potrafię szybko przebić - skutecznie się zniechęcam.
Jak często spotykacie się z czymś takim w waszej pracy ? Macie jakieś rady na to ?