Ostatnio miałem dyskusje ze znajomym, który twierdził, że nietechniczni (tj. bez programistycznego backgroundu) szefowie są lepsi od tych technicznych. Uzasadniał to tym, że nietechnicznemu można zarzucić kilka fachowych terminów, których i tak nie zrozumie przez co da sobie spokój z dalszą rozmową :) Ja tam miałem tylko technicznych szefów więc w sumie nie wiem; fakt faktem, że szefowie z programistycznym backgroundem są bardziej upierdliwi bo próbują drążyć temat, których czasem nie do końca rozumieją (a nie rozumieją bo np. ostatnio programowali X lat temu i mają przestarzałą wiedzę).
A wy jakich szefów wolicie?
Tylko i wyłącznie techniczni. Nie zadają idiotycznych pytań i rozumieją że czasami dopisanie jakiejś pierdółki wymagałoby przepisania połowy systemu i się tego po prostu zrobić nie da. Poza tym rozumieją też "kaprysy" technologiczne typu czemu potrzeba nam nowego sprzętu / nowego softu.
Techniczni. Miałem nietechniczną szefową. Masakra. Trzeba powtarzać po sto razy, wieczny brak zrozumienia, głupie pytania, głupie żądania (techniczny szef wpadnie, rzuci jednym technicznym hasłem i wiesz co masz robić, nietechniczny snuje opowieści i dalej nie wiadomo czego konkretnie chce). A kantowanie kogoś, bo się nie zna (więc mogę się obijać i mówić, że coś długo potrwa) mnie nie kręci.
Techniczny, nietechniczny nie ma znaczenia. Byle byl dobry w swojej roli. Asertywnym jesli chodzi o wrzutki itp. Dbajacym o rozwoj pracownika sluchajacym co sie do niego mowi, trzymajacym rozpraszaczy z dala. Musi tez rozumiec specyfike IT, ze to nieco cos innego niz typowa praca wytworcza gdzie wszystko jest przewidywalne
Pamiętajcie, że techniczni szefowie są szefami dlatego, że są za mało techniczni, aby normalnie pracować. ;)
Pracowałem w firmie, w której jest techniczny menedżer projektu, i jest nietechniczny menedżer zespołu.
Ten drugi przydziela cię do konkretnego projektu, ale nie rozmawiasz z nim na żadne techniczne tematy.