Długie rozmowy kwalifikacyjne

4
baryel napisał(a):

@Seken: Inwestowanie czasu w zmianę pracy? Ok, nie implikuje to tego że każda rozmowa jest dobrą inwestycją.

Ok to powiedz mi co jest lepsze:
a) spedzenie tych x godzin zeby wybrac pracodawce, ktory nam odpowiada
b) spedzenie 0.1x godzin zeby "szanowac swoj czas" po czym pojsc do losowej pracy, bo jak inaczej chcesz sie wszystkiego dowiedziec nie odbywajac rozmowy?
To nie pojedyncza rozmowa ma byc inwestycja, a nasz czas ktory inwestujemy zeby finalnie zmienic prace na lepsza/fajniejsza/cokolwiek

Twierdzisz, że wystarczy chodzić 20 godzin po rozmowach trwających 1-2h i jakoś to będzie. A ja dodatkowo twierdzę że te 18 godzin można optymalizować.

Chetnie poslucham w jaki sposob chcesz zoptymalizowac interakcje miedzyludzkie. Nie rozumiesz ze nie wszystko jest wartoscia dyskretna? Papier wszystko przyjmie, ale dopiero zadajac "niewygodne" pytania na rozmowie mozesz naprawde uszanowac swoj czas i nie wdepnac w bagno, w ktorym bys zmarnowal pol roku.

Nie chce zebys traktowal tego posta jako agresywny. Ja naprawde chetnie uslysze jaki masz pomysl, zeby wszystko przebiegalo szybko, sprawnie i obie strony byly zadowolone.

2
baryel napisał(a):

@obscurity: @Seken: ale śmieszne, że ludzie SZANUJĄ swój czas, no faktycznie przezabawne. Może jeszcze chcą żeby im płacić za ten ich czas? Niedorzeczne.

Chyba właśnie nie szanują, skoro rekrutują się do 50 firm na raz na każdą zużywając godzinę, zamiast iść do 3 firm na trzygodzinne rekrutacje.

0

Ja ok 2 tyg temu mialem 2h rozmowę i nie dostałem żadnego odzewu do tej pory

3

Temat z 2012... i nadal ten sam problem :) branża IT w pigułce :D wszystko tu wraca jak bumerang. Problemy, technologie, architektura.

Wracając jednak do tematu. Może problem leży w nas, programistach. Nie ma w naszej branży zbyt sensownych standardów. Dynamika branży powoduje, że wiedza szybko się dezaktualizuje, przez co rekrutacja musi sprawnie przetrzepać kandydata, by sprawdzić co wie, a czego mu brakuje. Najgorsze w tym wszystkim jest mało profesjonalne podejście do rekrutacji zarówno kandydatów, jak i rekruterów.

Z jednej strony nonszalancja kandydata, bo setki ofert na rynku i nie za bardzo się staramy. Z drugiej strony firmy nie dają feedback, przez co pozostaje ogólny kwas i niesmak. Powstaje z tego taka mała wojenka czasami, kto kogo bardziej oleje :)

0
mateuszrus napisał(a):

Temat z 2012... i nadal ten sam problem :) branża IT w pigułce :D wszystko tu wraca jak bumerang. Problemy, technologie, architektura.

Wracając jednak do tematu. Może problem leży w nas, programistach. Nie ma w naszej branży zbyt sensownych standardów.

Zakładamy związek

1

@somekind: @Seken: Co mnie obchodzi o której team lead wyprowadza psa na spacer? Najważniejsze informacje padają w 1h, późniejsze są kosmetyczne. Inaczej mówiąc znaczenie podawanych informacji spada proporcjonalnie do czasu trwania rekrutacji, wyjątkiem jest końcowa oferta. Poza tym błędne jest założenie że dłuższa rekrutacja = większa szansa powodzenia.

2
baryel napisał(a):

@somekind: @Seken: Co mnie obchodzi o której team lead wyprowadza psa na spacer? Najważniejsze informacje padają w 1h, późniejsze są kosmetyczne. Inaczej mówiąc znaczenie podawanych informacji spada proporcjonalnie do czasu trwania rekrutacji, wyjątkiem jest końcowa oferta.

Skoro trafiasz na rekrutacje, na których TL opowiada o swoim psie, a ja nie, to znaczy prawdopodobnie, że moje podejście jest jednak lepsze.

Poza tym błędne jest założenie że dłuższa rekrutacja = większa szansa powodzenia.

Założenie jest takie, ze jakość >>> ilość.

0
somekind napisał(a):

Skoro trafiasz na rekrutacje, na których TL opowiada o swoim psie, a ja nie, to znaczy prawdopodobnie, że moje podejście jest jednak lepsze.

Przyznaj że interesuje cię jak nazywa się pies team leada ale wstydzisz się zapytać na samym początku, więc ciągniesz rozmowę godzinami.

Założenie jest takie, ze jakość >>> ilość.

A jakość rozmowy zwykle spada wraz z upływem czasu, co sugerowałem od samego początku. Proponuję coś więcej niż jednowymiarowe modele.

3
baryel napisał(a):

Przyznaj że interesuje cię jak nazywa się pies team leada ale wstydzisz się zapytać na samym początku, więc ciągniesz rozmowę godzinami.

Ty jesteś taki z natury, czy trollujesz?

A jakość rozmowy zwykle spada wraz z upływem czasu, co sugerowałem od samego początku.

Ale to jest Twoje zdanie.

Normalny proces rekrutacyjny, w którym jest kilkanaście minut rozmowy z HR, a potem 2-3h technicznej rozmowy z technicznymi ludźmi, w kilku firmach, to inwestycja kilkunastu godzin na kilka lat pracy.

Oczywiście, są ludzie, którzy nie maja wiedzy ani doświadczenia aby 2-3h o technologii rozmawiać, a po drugie broadcastują swoje CV przez co biorą udział w setce rekrutacji na raz, to faktycznie nie są w stanie tych 2-3h poświęcić na każdy z nich, i będą bóldupić w internecie, że takie procesy są długie.

Pytania, czy to jest droga do osiągnięcia czegokolwiek, i na czym polega szanowanie swojego czasu pozostają otwarte.
A definicję słowa inwestycja można sprawdzić w słowniku.

2
somekind napisał(a):

Oczywiście, są ludzie, którzy nie maja wiedzy ani doświadczenia aby 2-3h o technologii rozmawiać, a po drugie broadcastują swoje CV przez co biorą udział w setce rekrutacji na raz, to faktycznie nie są w stanie tych 2-3h poświęcić na każdy z nich, i będą bóldupić w internecie, że takie procesy są długie.

Błędne zakładasz, że jeżeli ktoś nie przepada za rozwlekłymi rekrutacjami i dostrzega tam patologie to: nie chce rozmawiać długo, bo jest słaby technicznie, albo że wysyła CV na setki ofert itd. Po raz kolejny sięgasz po niskich lotów erystyki, dokonując negatywnej projekcji drugiej strony.

0

Ja niczego nie zakładam, opisuję swoje obserwacje odnośnie forumowych narzekaczy na procesy rekrutacyjne.
Ale z drugiej strony - uderz w stół, a nożyce się odezwą. :)

Na czym konkretnie polega patologia w dwugodzinnej rozmowie o technologii?

0
somekind napisał(a):

Na czym konkretnie polega patologia w dwugodzinnej rozmowie o technologii?

A na czym polega patologia w 6h rozmowie o technologii? Dostrzegasz jakąś różnicę pomiędzy 1h a 2h, a miedzy 3h? Wszystko sprowadza się do oceny ryzyka, potencjalnie straconego czasu. Nie dostrzegasz żadnego konfliktu interesów?

7
baryel napisał(a):

Wszystko sprowadza się do oceny ryzyka, potencjalnie straconego czasu. Nie dostrzegasz żadnego konfliktu interesów?

Konfliktu interesów? Nie bardzo.

Firma potrzebuje programisty, ja jej potrzebuję kogoś, kto zapłaci za moje usługi. Mnie zależy, żeby poznać środowisko, w którym mam się znaleźć, aby nie okazało się dla mnie niekomfortowe. Firmie zależy na tym, aby sprawdzić, czy kandydat ma odpowiednią wiedzę i doświadczenie na dane stanowisko, bo jeśli nie, to jego zespół będzie się z nim czuł niekomfortowo. Tego nie da się zrealizować w pół godziny ani w godzinę. (No chyba, że jest się jakimś wielokrotnie rehabilitowanym doktorem psychologii, który potrafi wszystkiego się dowiedzieć po jednym pytaniu z cyklu jakim włazem do studzienki chcesz być za 5 lat? Ja nie jestem.)

Jeśli cele którejkolwiek ze stron się nie zrealizują, to ktoś straci czas i pieniądze. Oszczędzając godzinę czy dwie na czasie rekrutacji można trafić w złe miejsce, i w efekcie stracić miesiąc-dwa (w zależności od czasu rozwiązywania umowy). To jest ryzyko, na które ja nie jestem gotowy jako kandydat. (A jako rekrutujący nie jestem gotowy na kogoś niekompetentnego w zespole, bo wtedy zamiast mieć mniej roboty, będę miał więcej.)
Tak więc dla mnie, nie ma większego znaczenia, czy rekrutacja do sensownej firmy trwałaby 2h czy 6h, bo to jest (ze sporą górką) koszt dodatkowych 12 godzin na 2 lata, a "oszczędzając" mogę stracić dziesiątki godzin przebywając w złym miejscu.

1

@somekind: ciekawe, przedstawiasz same superlatywy wspólnego interesu. Nie dostrzegasz wyrachowania ze strony rekrutujących firm, kompletnie ignorujesz budowanie przez firmę pozycji negocjacyjnej? Większość ludzi w ogóle zapomina, że operuje w podstawionym schemacie, najczęściej nie widzi kodu, nie widzi zespołu, a swoje wyobrażenie firmy buduje na opowieściach rekrutera.

LitwinWileński napisał(a):

A co sądzicie o takim szalonym pomyśle, by po przejściu takiej szybkiej rekrutacji "zatrudnić" się na 2 dni do firmy (parafraza pomysłu Wojciecha Seligi).

Np. to byłoby zbyt korzystne dla kandydata, ale takie firmy mają gorszą pozycję negocjacyjną, a cały schemat może przeciekać niekorzystnymi dla firmy informacjami.

0
baryel napisał(a):

@somekind: ciekawe, przedstawiasz same superlatywy wspólnego interesu. Nie dostrzegasz wyrachowania ze strony rekrutujących firm, kompletnie ignorujesz budowanie przez firmę pozycji negocjacyjnej?

Nie, za to dostrzegam, że od kilku postów zadajesz tylko pytania, nie napisałeś nic od siebie. Masz cokolwiek sensownego do powiedzenia w tym temacie?

swoje wyobrażenie firmy buduje na opowieściach rekrutera.

No cóż, to prawdopodobnie może się niekorzystnie skończyć.
Ale po co spędzić czas rozmawiając z ludźmi z zespołu, lepiej jak najszybciej zaakceptować ofertę. Przecież trzeba szanować swój czas.

1
somekind napisał(a):

Nie, za to dostrzegam, że od kilku postów zadajesz tylko pytania, nie napisałeś nic od siebie. Masz cokolwiek sensownego do powiedzenia w tym temacie?

Pytania retoryczne też niosą odpowiedź, poza tym poruszyłem tutaj powiązane zagadnienia które wygodnie zbyłeś. Łatwo dość do wniosku, że twoje wpisy w tym wątku to desperackie próby zgaszenia drugiej strony.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1