U mnie przez całą szkołę średnią mieliśmy po 2x religię tygodniowo. Klasa ścisła, a fizyki było mniej (pierwsza klasa 1x tygodniowo, druga 2x tygodniowo, trzecia 0.5x tygodniowo). Informatyki też 1x tygodniowo i to chyba tylko przez dwie klasy.
Religię wspominam źle. W podstawówce popieprzona katechetka, która cały czas się darła i szarpała dzieci za ubrania. W gimnazjum jedna klasa z kolejną równie skrzywioną katechetką, dwie klasy z księdzem, który też był mocno oderwany od rzeczywistości. Przykładowo kupił sobie używanego opla astrę i wziął nas na parking, żeby się pochwalić jak to się mu "powodzi". Jak ktoś nie rzucił na tacę w kościele, a był akurat w jego parafii na mszy, to miał banię. Żeby było śmieszniej zaraz po gimnazjum rzucił kapłaństwo i założył rodzinę :D Takie miał zasady :D
W liceum dwie pierwsze klasy z innym księdzem, który był jeszcze gorszy od tego z gimnazjum. Jedynie ostatnia klasa była spoko, bo był młody katecheta, który był na prawdę w porządku i bardziej prowadził te lekcje, żeby z nami pogadać o życiu i jakichś podstawowych zasadach moralnych. Nawet robił z nami ankiety, żeby nam pomóc zdecydować gdzie iść na studia. Nie miał przygotowanych samych tematów - po prostu z nim rozmawialiśmy i samo coś zawsze wychodziło. Nie truł, nie gadał jakichś głupot, sam się śmiał z tego jak kościół jest zepsuty i zacofany. Generalnie taki bardziej kolega i piwko mu za to.
Przykład tego jak bardzo oderwani od rzeczywistości są księża i katechetki - na biologii przerabialiśmy ewolucję. Ksiądz się o tym dowiedział i zaczął się wręcz drzeć, że ewolucji nie było. To jest kłamstwo i spłoniemy w piekle!
Inny przykład - szkoła urządziła jeszcze przed adwentem dyskotekę halloweenową. Zwykła potańcówa z możliwością przebrania się za jakiegoś ducha czy wampira. Bardzo fajna impreza. Dwa tygodnie przed tym ksiądz nam truł, że nie wolno nam na to iść, bo będziemy potępieni. To kult szatana, bla bla bla... Lekcja w lekcję nam to powtarzał, nawet wbił się na godzinę wychowawczą i truł to samo. Przyszedł na samą imprezę i stał przy wejściu i spisywał kto przyszedł na to, a jak ktoś przyszedł przebrany to łapał się za serce, robił symbole krzyża i się wydzierał. Później na spisanych się darł i obniżał oceny i wręcz wnioskował o obniżenie zachowania. Jaja były jak katecheta przyszedł przebrany za jakiegoś wampira :D Biedny ksiądz o mało zawału nie dostał. W szkole była później niezła afera :D
Podsumowując, ode mnie zdecydowane NIE dla religii w szkole. W salkach katechetycznych dla chętnych jak najbardziej ok, ale nie w szkole.