Pani von der Leyen otrzymała pytanie o wyniki wyborów we Włoszech i szansę na zwycięstwo prawicowej kandydatki na premiera. Odpowiedziała, że jeżeli sprawy we Włoszech pójdą w złym kierunku to mają narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier.
Czy wybory w państwach narodowych mają jeszcze sens, czy powinniśmy oddać decyzje w ręce Brukseli? Najpierw mieliśmy sprawę o referendum w UK, które miało trwać "do skutku" aż społeczeństwo podejmie właściwą decyzję. Teraz mamy ucinanie pieniążków, żeby rzekomo ich nie rozkradli, a praktycznie jest to forma nacisku żeby albo rząd narodowy zaczął robić to czego chce Bruksela albo społeczeństwo wybrało lepszy dla Brukseli rząd. Tak się kończą te wszystkie dotacje, zamiast pieniędzy na modernizacje czy dopłat dla rolników będziemy mieli formę nacisku na rządy w celu zmian w prawie korzystnych dla Brukseli.
Społeczeństwa w kolejnych państwach skręcają w stronę prawicowych populistów, a lewicowa KE próbuje "naprawiać" złe decyzje swoim dyktatem. Być może ten skręt to reakcja obronna na co raz większe macki Brukseli, a my jesteśmy skazani na wybór między dżumą a cholerą... Dyktat eurokratów z Brukseli czy dyktat małego miłośnika kotów z Żoliborza...