W ogóle sama moda (nie tylko polska!), żeby mierzyć doświadczenie za pomocą liczby przepracowanych lat jest szalenie zawodna (jak ktoś pójdzie do JanuszSoftu i przez 5 lat będzie robił to samo, to będzie miał 5 lat doświadczenia, a będzie wiedział mniej niż ktoś w dobrej firmie nauczy się przez rok).
Lepszą metryką byłoby podzielenie tego na ileś mniejszych metryk i mierzenie bardziej szczegółowe:
- liczby projektów, przy których ktoś pracował w zespole (np. 20 projektów)
- liczby projektów, które ktoś zrealizował od początku do końca (np. 5 projektów) - wliczając w to projekty niekomercyjne, chociaż jedynie te większe (a nie HelloWorldy).
- liczby firm, w których ktoś pracował (im więcej tym lepiej oczywiście, więc jak ktoś jest skoczkiem to plusuje, ponieważ widzi różne sytuacje, poznaje różne metody pracy, poznaje agile, scrum, waterfall, i to w różnych odcieniach, w każdej firmie inny itp.)
- liczby języków programowania, które ktoś zna (im więcej języków, tym szersze horyzonty, mniejsze ograniczenie jednym paradygmatem, np. OOP)
- liczbę branży na których ktoś pracował (np. dla branży motoryzacyjnej, dla branży finansowej itp. więcej branży - bardziej różnorodne doświadczenie)
- liczbę ludzi, z którymi ktoś współpracował, w ciągu całej swojej kariery (jeśli ktoś pracował podczas całej swojej kariery z 100 programistami będzie miał większe rozeznanie w różnych stylach pracy i sposobie pracy zespołowej niż osoba, która pracowała tylko w jednej firmie w 5 osobowym zespole, gdzie cały czas miał to samo praktycznie)
Tylko, że to i tak byłoby bez sensu, sama idea liczbowego mierzenia doświadczenia i przywiązywanie wagi do liczb (dyskwalifikowanie kogoś wg moich punktów, że np. zna tylko 2 języki programowania zamiast 5, byłoby tak samo głupie jak dyskwalifikacja kogoś, że ma tylko 2 a nie 5 lat doświadczenia. Kurczę, a jednak niektóre firmy tak działają...).
Myślę, że próby włożenia programistów w cyferki to zawsze było marzenie wszelkich menadżerów, rekruterów czy innych ludzi, ale to nie jest zbyt mądre...