Cała noc zarwana nad systemem prezentacji bodźców wzrokowych. Całą noc nie wiedziałem jak to cholerstwo zaimplementować. Koniec końców napisałem coś koło 300 linijek kodu obsługujących jedną funkcję... myślę sobie "nieeeeeeeeee!!!". Odszedłem od kompa, zjadłem pół paczki chrupek na mleku, walnąłem 50 pompek i położyłem się na łóżku. Zamknąłem na chwilę oczy i powędrowałem do świata, który w wolnych chwilach kreuję. Przechadzam się sobie po ruinach przodków i gdzieś z pomiędzy kolumn coś delikatnie poblaskuje w odcieniu ciemnego niebieskiego. Postanowiłem podejść bliżej. Nie było łatwo dostać się do źródła tego światła. Musiałem odsunąć na boki kilka dość ciężkich kamieni. W końcu mym oczom ukazał się "świecący papier" :) Ja oczywiście wiem, że to jakaś całkiem odjechana technologia, ale moje alter'ego zrobiło wielkie oczy i zaczęło przyglądać się dziwnym hieroglifom widniejącym na magicznym papierze. Ponownie, moje alter'e wywalało gały próbując rozszyfrować kosmiczne hieroglify przodków... ja natomiast całkiem wyraźnie dostrzegałem komunikat "Po cholerę piszesz, jak nie wiesz co piszesz?!"...... -.- A po tym jakże przyjaznym komunikacie pojawił się drugi z... ROZWIĄZANIEM MOJEGO PROBLEMU!!! Dacie wiarę?! Szybko wziąłem kartkę i pióro bica w łapy (tak kartkę, tak pióro) i zacząłem skrobać KROK PO KROKU co należy zrobić. Na spokojne przeanalizowałem, czy ma to sens i naskrobałem kod. Zajął z grubsza 30 linijek O.O. Dobra, ale czy zadziała?! Takiego napięcia nie przeżywałem chyba od pierwszego pocałunku (spodoba jej się, czy nie?!). Odpalam... i... DZIAŁA!!! No i się popłakałem (jedna, dwie łzy ze szczęścia xP) rycząc przy tym radośnie (w sensie takie radosne HAHAHA HOHOHO :P). I wiecie co? To było niesamowite :) Piękne uczucie.
Mieliście kiedyś podobne ekstatyczne stany przy kodzeniu? :) Przyznam, że te momenty "Aha!" niesamowicie motywują do dalszej pracy :)