wpisałam w wyszukiwarce hasło bootcamp i poczytałam parę postów. Nie trudno zauważyć, że osoby, które ukończyły bootcamp są nienawidzone przez forumowiczów.
Czemu od razu znienawidzone? To bardziej drwina pomieszana z pożałowaniem ludzi, którzy naczytali się głupot w gazetach/internetach i uwierzyli, że po 6-tygodniowym kursie będą już kompetentnymi kandydatami i będą mogli "klikać w komputer" za grubą kasę. Tylko problem jest taki, że "klikać w komputer" można nauczyć każdego, natomiast żeby nauczyć się rozwiązywać problemy (choćby i czysto akademickie i przemielone tysiące razy na wszystkie strony, ale jednak problemy), potrzeba jednak trochę więcej otrzaskania z kodem i przede wszystkim jakiejkolwiek wiedzy o tym, co się robi - a nie tak, jak to reklamują "bez zbędnej teorii". Nauczenie kogoś trzaskania if
ów i for
ów w C i zrobienie migania diodą na Arduino nie zrobi z niego programisty embedded choćby nie wiem co, jeśli nie będzie miał pojęcia o tym, jak działa procesor, jak zorganizowana jest pamięć, I/O itp. itd. - ale taki właśnie kit jest wciskany ludziom, którzy postanawiają się przebranżowić i płacą grube pieniądze za te kursy.
Naprawdę uczelnie wyższe dają lepszą wiedzę dot. programowania niż bootcamp?
Dają jakąś tam wiedzę ogólną dot. informatyki. Czyli coś, co nazywane jest w niektórych kręgach "zbędną teorią" :) Choć wcale tak zbędna nie jest - znaczy ok, do samego klecenia linijek nie potrzebujesz nawet wiedzieć, jak działa ten cały kompjutyr
, ale żeby zrobić coś bardziej złożonego musisz już mieć jakąś wiedzę. No i masz te 3,5/5 lat na to, by trochę otrzaskać się z kodem w tej czy innej formie, a nie marne 6 tygodni, przez które zdążysz zrobić mniej więcej nic.
Dlaczego jest nagonka na bootcamp a na absolwentów uczelni, którzy przetoczyli się przez studia to już nie?
Jak to nie? Nie będę tu przywoływał użytkownika, który skończył bodaj IS na wydziale fizyki na AGH i co parę dni wrzuca kolejne big projects
na 5 klas i 800 linijek do oceny, żeby oszczędzić wstydu.
Wszystko zależy od człowieka, nie każdy jest cwaniakiem. Dlaczego nie można poczuć powołania programistycznego po 30? Jeśli tak się dzieje to jaką drogę ma wybrać osoba jeśli nie ten znienawidzony bootcamp?
Prawdziwi cwaniacy to przeliczają cebuliony zainkasowane za robienie tych wszystkich kilkutygodniowych kursów. Nie wiem co może taka osoba zrobić... Może zainstalować jakieś IDE (jest pełno porządnych darmowych narzędzi, nie trzeba za to płacić), na swoim komputerze (który w 2018r. na 95% i tak ma), kupić/pobrać książkę, otworzyć bezpłatny tutorial, potem dokumentację, poczytać o tym i owym, i zacząć kodzić - i tak sobie kodzić przez dłuższy czas. Popróbować tego i owego, trochę się dookreślić w jakim kierunku chce iść, i już w tym kierunku iść dalej.
A może w bootcampie jest problem tj, w trenerach że obiecują gruszki na wierzbie,a taki kursant nie zna branzy i w to wierzy?
Tak! Dokładnie o to chodzi :)