pożary w firmie, brak stabilności

2

Pracuję w firmie, która ma swój własny soft. W dużym skrócie chodzi o to, że klienci wystawiają nam pewne dane na API, my te dane przetwarzamy tym softem i potem je zwracamy do klienta. Oczywiście czegoś takiego jak CodeReview czy TD nie ma. Każdy robi jak mu pasuje (jedna osoba - jeden moduł programu).

Od czasu do czasu zdarzają się jednak pożary. Przykład poniżej:

  1. Szykuje się do wyjścia (pracuję 8-16 UoP), a tu kolega dzwoni, że coś nie działa i szybko trzeba to ogarnąć. Czyli choj strzelił moje plany po pracy. Siedziałem raz do 18:00.
  2. Wybucha inny pożar, więc trzeba to omówić z centralą w Ameryce. Czyli choj strzelił plany na wieczór, bo o 20:00 zdalne zebranie na Teams lub Slack.
  3. Jest jakieś większe zlecenie (dużo danych, 27k rekordów) i okazuje się, że soft tego nie ogarnia. Rozwiązanie? Inny kolega poświęcił weekend na przepisanie całości na nowo. Czyli plany kolegi na weekend choj strzelił.

Za powyższe oczywiście możemy sobie odebrać dzień wolny. Co sądzicie o pracy w takiej firmie? Mnie boli ten brak stabilności w sensie, że nie wiadomo kiedy wybuchnie kolejny pożar.

0

Pracujesz na UoP czy B2B?
Jeśli Ci nie pasuje to szukaj innej pracy. Ja bym w życiu w czymś takim nie chciał pracować, chyba, że z musu bo sytuacja życiowa by mnie do tego zmusiła.
Ewentualnie jak dobrze płacą to można trochę się pomęczyć ale z wiekiem to ja wolę zarobić mniej ale w spokoju i mieć luz w pracy. Co kto lubi.
Zmieniaj pracę zawsze gdy czujesz, że masz taką potrzebę.

Co do firmy i projektu to z daleka czuć smród. Brak review, brak kontroli, systemu zarządzania. Totalny rozpiździel. On-call, dyżury, okna serwisowe, takie rzeczy Twoja firma powinna mieć spisane w umowie z klientem. A jeżeli mają dziadowską umowę lub w tej umowie o powyższych punktach nie ma żadnej wzmianki to pewnie robią wszystko by zatrzymać klienta bo podpisali chooyową umowę. Nie zdziwiłbym się gdyby się okazało, że to jedyny klient tej firmy.

5

A czemu nie powiesz po prostu nie ? Czasami potrzeba pozwolić rzeczą mocno jebnąć aby coś się zmieniło. Bo po co ma się ktoś wysilać z naprawianiem sytuacji jak wszyscy grzecznie latają :p.

3
  1. Jesli kasa i inne rzeczy pasuja, to zaciskasz zeby i jest jak jest.
  2. Mzoesz zasugerowac managementowi ze to jest nie halo i niech unormuja sytuacje (haczyk: moze sie skonczyc cyklicznymi dyzurami)
  3. Asertywnosc, czasami trzeba pozwolic by cos padlo bo inaczej problem jest zamiatany pod dywan
  4. Zmiana pracy
2

Jak dobrze płaci to spoko robota 😛

Dobre praktyki, których nie ma? To weźcie się jako zespół programistów i zacznijcie je wdrażać.
Jak to amrykańska firma to powinni sami wiedzieć jak się robi soft.

6

Tylko zostawie: screenshot-20240426114836.png

Przecież podobno wysłałeś 100 cv i nie masz pracy. Dodatkowo bootcamp Cię oszukał XD Zdecyduj się.

Widzę, ze stary kolega wrócił :D

0

Chciałem zmienić pracę z powodu powyżej, a konkretnie trochę się przekwalifikować. Nie wyszło. A kasę udało mi się odzyskać. Chyba logiczne?

0

Oceń swój apetyt na ryzyko. Jak to @Schadoow zasugerował - niech jebnie, może się wtedy nauczą.

Choć wiadomo, kwestia w ile nowy dochód znajdziesz. Do niektórych po prostu nie dociera i tylko wymieniają inżynierów sikawkowych do gaszenia pożarów jak ci powiedzą, że chyba pojebawszy ten management.

Pamiętaj też, że to tylko biznes. Jak widzisz powtarzalne zachowania managementu to wiedz, że coś się dzieje. Nie jesteś od rozwiązywania ich problemów z myśleniem, chyba że Ci za to płacą.

Szanuj siebie to inni też będą Ciebie szanować. Jak nie będą to po co z taką chołotą się bujać?

0

Do niektórych po prostu nie dociera i tylko wymieniają inżynierów sikawkowych do gaszenia pożarów jak ci powiedzą, że chyba pojebawszy ten management.

Z tym, że w wielu przypadkach to działa.

3

Pożary będą i trzeba się z tym pogodzić, tak jest w każdej branży i takie jest dorosłe życie.

Pytanie, czy zarząd/liderzy wyciągają wnioski z tych pożarów. Czy te incydenty są gdzieś spisywane? Czy są planowane próby remediacji tych błędów? Jakie problemy zdarzają się najczęściej? Nie ma sensu gasić pożaru, po to żeby ogień dalej się tlił w piwnicy bo znowu wszystko spłonie.

Niestety punkt 3 daje bardzo małą nadzieję na poprawę, skoro jak mniemam jakiśtam problem wydajnościowy jest pożarem. Za niedługo zmiana koloru przycisku logowania będzie pożarem. A potem wszystko będzie pożarem i nic zarazem.

2
kelog napisał(a):

Pożary będą i trzeba się z tym pogodzić, tak jest w każdej branży i takie jest dorosłe życie.

Pytanie, czy zarząd/liderzy wyciągają wnioski z tych pożarów. Czy te incydenty są gdzieś spisywane? Czy są planowane próby remediacji tych błędów? Jakie problemy zdarzają się najczęściej? Nie ma sensu gasić pożaru, po to żeby ogień dalej się tlił w piwnicy bo znowu wszystko spłonie.

Niestety punkt 3 daje bardzo małą nadzieję na poprawę, skoro jak mniemam jakiśtam problem wydajnościowy jest pożarem. Za niedługo zmiana koloru przycisku logowania będzie pożarem. A potem wszystko będzie pożarem i nic zarazem.

Pożary to pewien model zarządzania biznesem. Jeżeli umowa z klientem zakłada że pożar mniej kosztuje niż antycypowanie i rozwiązywanie problemów które jeszcze się nie pojawiły, to znaczy że tak wygląda zarządzanie tą firmą.

bogdan92 napisał(a):

Od czasu do czasu zdarzają się jednak pożary. Przykład poniżej:

  1. Szykuje się do wyjścia (pracuję 8-16 UoP), a tu kolega dzwoni, że coś nie działa i szybko trzeba to ogarnąć. Czyli choj strzelił moje plany po pracy. Siedziałem raz do 18:00.
  2. Wybucha inny pożar, więc trzeba to omówić z centralą w Ameryce. Czyli choj strzelił plany na wieczór, bo o 20:00 zdalne zebranie na Teams lub Slack.
  3. Jest jakieś większe zlecenie (dużo danych, 27k rekordów) i okazuje się, że soft tego nie ogarnia. Rozwiązanie? Inny kolega poświęcił weekend na przepisanie całości na nowo. Czyli plany kolegi na weekend choj strzelił.

Za powyższe oczywiście możemy sobie odebrać dzień wolny. Co sądzicie o pracy w takiej firmie? Mnie boli ten brak stabilności w sensie, że nie wiadomo kiedy wybuchnie kolejny pożar.

Rozumiem że zasady są takie że dział sales jest w Ameryce i jak wy kończycie swoje godziny to oni zaczynają?
Rozumiem że praktycznie nie zdarza się że jak jest pożar to wdzwaniacie ekipę z USA o godzinie 11.00 czasu CET?
Rozumiem że manager developmentu jest w PL i generalnie "usługuje" tamtejszej ekipie?
Rozumiem że nigdy nie proponowaliście żeby pożary przejmował zespół developerski w Ameryce? (Bo pewnie takiego tam nie ma?)

Rozumiem że jak pracujesz powyżej 8 godzin, to nie dostajesz 50% więcej bo "nie ma takiej praktyki" ?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1