https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,26484492,nie-tylko-wybory-prezydenta-walka-o-senat-jest-rownie-zacieta.html
Choć w amerykańskim systemie politycznym prezydent jest najważniejszy, to jednak układ sił w Kongresie ma ogromne znacznie. Od niego zależy, czy przyszła prezydentura będzie przebiegać w rytmie szybko i sprawnie wprowadzanych zmian i reform, czy będzie frustrującą walką o realizację przynajmniej części planów.
Na chwile obecną demokraci są blisko największej nagrody, potrójnego zwycięstwa. Jeśli będą mieli prezydenta i kontrolę obu izb Kongresu, to najbliższe lata będą dla USA wyraźnym skrętem w lewo.
Na marginesie wyborów prezydenckich i do Kongresu, odbywały się też wybory gubernatorów w 11 stanach.
Dodatkowo w 32 stanach wyborcy głosowali nad łącznie 120 pytaniami referendalnymi. Jednym z najgłośniejszych było głosowanie nad tak zwaną "Propozycją 22" w Kalifornii. Jej celem było takie zmodyfikowanie stanowego prawa pracy, aby kierowcy takich firm jak Uber, czy Lyft (bardzo popularna w USA konkurencja dla Ubera), nie byli traktowani jako normalni pracownicy na etacie. Czyli nie będą mieli gwarantowanej pensji minimalnej, ubezpieczenia na wypadek choroby, płatnych nadgodzin, czy prawa do zasiłku. W zamian mają zyskać swobodę i elastyczność zatrudnienia, oraz pewne szczątkowe przywileje. Korporacje wydały na kampanię ponad 200 milionów dolarów, co jest rekordem w historii kalifornijskich referendów. W efekcie wygrały referendum wyraźną większością, a giełda zareagowała znacznymi wzrostami kursu ich akcji.
Dodatkowo szereg stanów głosowało nad dalszą depenalizacją narkotyków. Najdalej poszedł Oregon, gdzie obywatele poparli wniosek o** złagodzenie kar za posiadanie niewielkich ilości twardych narkotyków. Zamiast poważnych zarzutów karnych, będzie groziła jedynie grzywna do stu dolarów**. W Arizonie, Dakocie Południowej, Montanie i New Jersey zagłosowano za legalizacją marihuany do celów rekreacyjnych.
Ktoś połączy $100 grzywny dla złapanego na ulicy dealera twardych dragów i legalizację marychy, uberyzacji pracy z Bidenem i Trumpem?
Czy to dopiero start do skrętu w lewo (marycha i ostre dragi) albo w przeciwnym kierunku - korpo-trump i "elastyczność zatrudnienia jak w XIX wieku".