Politycy obcych państw otwarcie ingerują w nasze wybory zabierając głos w sprawie tego kto powinien, a kto nie powinien wygrać wyborów.

Giorgia Meloni premier Włoch powiedziała w trakcie spotkania z premierem RP, że chciałaby aby wygrał PiS, a na czele rządu stał nadal Mateusz Morawiecki.

Manfred Weber polityk niemiecki i szef EPL - Europejskiej Partii Ludowej (zastąpił Tuska) z kolei powiedział, że jego ugrupowanie "stawia zaporę ogniową przeciwko PiS".

Michael Gahler polityk niemiecki, europoseł, członek CDU i EPL powiedział, że "po wyborach Polska rządzona znów przez PO zaakceptowałaby narzucony przez Brukselę pakt migracyjny" oraz że jego "przyjaciele z PO prowadziliby inną politykę".

Ze względu na naszą przynależność do UE jest to całkowicie zrozumiałe i spodziewane. Politycy obcych państw potrzebują sojuszników z Polski aby mieć większość podczas głosowań w Radzie Europejskiej i Parlamencie Europejskim. Nie powinno nas zatem dziwić jeżeli w przyszłości ta ingerencja w wybory przybierze inny i bardziej zdecydowany wymiar np. rozsiewanie fake newsów, ataki hakerskie, podsłuchy itd. Istnieje duża szansa, że afera podsłuchowa, która zmiotła PO albo wyciek ze skrzynki Dworczyka również były inspirowane z zagranicy. W mediach mówiło się o Rosji, ale jak widać państwa zachodnie również mogą mieć interes regulować kwestię tego kto rządzi w Polsce.