Ile trzeba mieć zaoszczędzone w razie kryzysu żeby nie brać byle co?

0

jak w temacie

Załóżmy że pracujemy dla niestabilnej firmy/kontraktornii i wysypuje się wam projekt. Obecnie w IT nie ma eldorado co będzie się wiązało z przestojami / niskich lotów projektami.
Jaka kasa dla was jest "bezpieczna" aby przeczekać kryzys aby nie brać czego popadnie ?

dla mnie conajmniej 500k PLN (w obligacjach, lokaty, IKE)
moje koszty życia to ~7-8k/msc

prosze o opinie :)

6

Zależy kto ma jakie wydatki i też pewnie ile czasu zajmie mu szukanie kolejnej roboty.
Ja bym powiedział, że 100k w gotówce to dla mnie minimum, żeby czuć się dość komfortowo.
Moje koszty życia też wychodzą jakieś 7-8k miesięcznie (w tym zawiera się około 3k kredytu)

5

U mnie roczna rozbiegówka, t.j. średnie miesięczne koszty życia * 12 ewentualnie 80% pensji * 12

A jak już prosisz o opinie to IMO 500k przy kosztach 7-8k/msc to overkill jak na poduszkę finansową.

0
not Michal napisał(a):

U mnie roczna rozbiegówka, t.j. średnie miesięczne koszty życia * 12 ewentualnie 80% pensji * 12

A jak już prosisz o opinie to IMO 500k przy kosztach 7-8k/msc to overkill jak na poduszkę finansową.

Chodziło mi o to żeby mieć solidny budżet aby sobie powiedzieć na wypadek jeśli dostanę jakąś oferte z kumarami w g**no-projekcie - stać mnie na to aby to przeczekać i znaleźć sensowną prace a nie brać np bo hajsy się zgadzają

2

jeśli weźmiesz gorsza płatną robote, nawet -40%, to jest to powód aby korzystać z poduszki finansowej?

2

myślę, że 100k by mi spokojnie wystarczyło koszty życia 5-8k samemu z wynajmem mieszkania i paliwem. Ale mam gdzie wrócić zawsze, a w ostateczności znalazłby jakąś panienkę z Tindera i u niej zamieszkał :D

0

U mnie koszta zycia to jakies 12-15k, zawsze staram sie miec te 150k na czarna godzine.

2
ToBeSpecific napisał(a):

U mnie koszta zycia to jakies 12-15k, zawsze staram sie miec te 150k na czarna godzine.

A jak będzie hiperinflacja? 😜

1
Riddle napisał(a):
ToBeSpecific napisał(a):

U mnie koszta zycia to jakies 12-15k, zawsze staram sie miec te 150k na czarna godzine.

A jak będzie hiperinflacja? 😜

Jak będzie hiperinflacja, to jakbyś miał 2mln na koncie, to może zjeść człowieka. Trzeba byłoby wtedy alokować w coś, co nie traci na wartości tak bardzo, ale to chyba zawsze zależy co by się działo. Jak się ma dużo pieniążków, to dobrze jest mieć to w różnych aktywach, walutach, w złocie, w mieszkaniach czy kto sobie jeszcze tam wymyśli fajnego i to najlepiej jeszcze przed tym jak zacznie się hiperinflacja

1

Zacznijmy od podstawowego zdefiniowana - czy chodzi nam o poduszkę finansową, czy o całkowitą wartość portfela :P Bo jednak mając 10k w poduszce oraz 400k w bitcoinie jednak jest inaczej niż jak ma się 100k poduszki i 10k w bitcoinie. (Nie mówię która opcja jest lepsza, ale różne są wtedy ryzyka i konsekwencje).

Nie być zmuszonym do brania pierwszej lepszej oferty, oznacza wydłużony czas procesu rekrutacji (w sensie od momentu "okej, chcę zacząć wysyłać swoje cv" do momentu "Hello, today I joined the team...". Oceniam ten wydłużony czas na około 3 miesiące. A więc warto mieć poduszkę bezpieczeństwa (konta osobiste, konta oszczędnościowe, ewentualnie lokaty, ewentualnie również obligacje) na te minimum 3 miesiące wydatków (wydatków, a nie zarobków). A najlepiej na 6.

Niemniej, życie jest życiem i założenie utrzymania poduszki bezpieczeństwa na tym samym poziomie jest albo trochę naiwne, albo po prostu poskutkuje nieoptymalnymi działaniami: załóżmy, że chcemy wziąć kredyt hipoteczny. A więc jest potrzeba wkładu własnego. Oczywiście głupotą jest przeznaczenie na ten cel całej poduszki bezpieczeństwa, niemniej dopuszczam tutaj chwilowo poduszkę na 2-3 miesiące zamiast na 3-6.

Mając na uwadze powyższe, mogę w końcu odpowiedzieć na zadane w tytule pytanie, a więc

Jaka kasa dla was jest "bezpieczna" aby przeczekać kryzys aby nie brać czego popadnie ?

Czyli mówiąc o poduszce bezpieczeństwa, myślę poziom 60k-80k byłby u mnie wystarczający (miesięczne wydatki, uśredniając, około 20k).

0

50-100k wystarczy imo

0

Było w książce Michała Szafrańskiego Finansowy Ninja - tam jest to wyjaśnione

1

U mnie wygląda to tak:

  • 50k na koncie oszczędnościowym - gdyż nie chce się bawić w zamykanie lokat etc
  • 50k na lokacie - otwieram co 3 miesiące nową
  • sporą cześć w akcjach, które mi rosną, ale jakby trzeba było to sprzedam dość szybko
  • sporą cześć w obligacjach, które też mogę sprzedać z lekką stratą w razie czego
  • trochę złotych monet, gdyby trzeba było uciekać w razie wojny
  • własne mieszkanie ( nie na kredyt ), które pomaga obniżyć koszty w razie zwolnienia

Taka dywersyfikacja i wielkość majątku daje mi spokój w razie jakiejkolwiek sytuacji losowej.

Dodam tylko, że moje miesięczne wydatki wraz dziewczyną to jakieś 8k miesięcznie.
Z tego co widzę powyżej inni mają duże koszty życia samemu ( jeden nawet 15k ).
U nas sporo niższe, no nie mamy kredytu oraz auta - które nam nie jest potrzebne.
No i w koszty życia nie wliczamy wakacji.

Dokładnych liczb nie będę podawał, ze względu bezpieczeństwa.

0

Ja wymieniam wszystko na euro (zarabiam w złotówkach), trochę mnie dziwi, że trzymacie takie oszczędności w złotówkach, w razie wojny to złotówka nic nie będzie znaczyć.

4

Korzystanie z poduszki finansowej, żeby przeczekać kryzys to dla mnie słaba opcja. Ok, jeśli nie ma żadnej pracy to tak, ale w każdym innym przypadku lepiej iść do pracy nawet za niższą kasę czy nawet do innej branży i pracować w fabryce/ w magazynie itp. Nie czarujmy się- każda poduszka szybko się "topi", a pracując nawet za dużo niższą stawkę zwykle jakoś dasz radę się utrzymać (oczywiście poziom życia pewnie obniżysz), ewentualnie przy jakichś dużych niespodziewanych wydatkach weźmiesz coś z oszczędności.

2
wiewiorek napisał(a):

Ja wymieniam wszystko na euro (zarabiam w złotówkach), trochę mnie dziwi, że trzymacie takie oszczędności w złotówkach, w razie wojny to złotówka nic nie będzie znaczyć.

a Ty trzymasz poduszkę bezpieczeństwa w walutach obcych? xd i jak masz jakiś lekki dodatkowy zakup (nie wiem - telewizor / naprawa auta / wakacje / cokolwiek > 500 zł), to wymieniasz w danym momencie euro na złotówki? Może jeszcze w fizycznych kantorach xd? Nie, dziękuję, spekulancie :P

Poza tym akcje zagraniczne i kryptowaluty wyceniane są w walucie obcej, a nie złotówce - warto mieć tę świadomość.

2

Sporo wydatków macie. U mnie to około 5k na oko wychodzi mając kawalerkę w centrum miasta xD

3

Słabe pytanie, bo nie da się dobrze odpowiedzieć. Jest tyle czynników tj.:

  • ile uzbierasz
  • jakie masz miesięczne koszty
  • jak mocno możesz zejść ze stopą życiową
  • jakie zagrożenia przewidujesz np. choroba
  • jakiego typu kryzys nadejdzie i ile kasy utracisz
  • czy będzie praca czy nie. Nawet jak będzie tylko gówniana to będziesz robił 2h dziennie za pół stawki tego co robisz teraz to i tak ci wystarczy na spokojnie przeżycie

że nie da sie ocenić. Jak dla mnie to dwa lata życia przy obniżonych kosztach życia tj. 4k netto to wystarczająca liczba

1

Jestem na stanowisku, że nie ma co stosować konceptu poduszki finansowej i prowadzić jakichś mentalnych kalkulacji. Trzeba po prostu zbudować sobie portfel inwestycyjny i budować kapitał. Portfel z kolei powinien uwzględniać scenariusze jakie chcesz zaopiekować.
Przykładowo masz 100k w obligacjach + reszta w akcjach. Te 100k w obligacjach aby się nie obudzić w sytuacji, że potrzebujesz pieniędzy, a akcje akurat są po jakiejś okrutnej przecenie. Jak jesteś bardziej zachowawczy w inwestycjach to oczywiście może to być portfel np. 50/50 akcje obligacje etc. Grunt aby w portfelu mieć jakąś część, która jest płynna i w miarę stabilna - w PL na 90% to obligacje skarbowe.

Jeśli natomiast nie masz żadnych/prawie żadnych oszczędności i pytasz jaka kwota daje bezpieczeństwo to bym powiedział, że przy Twoich wydatkach 100k to jest coś co już daje jakiś poziom spokoju. 1kk przy Twoich wydatkach to jest coś co mi by dało realny spokój ducha bo oznacza, że nawet jakaś dłuższa choroba czy konieczność przejścia na słabo płatną pracę finansowo będzie do ogarnięcia. Cel bym sobie ustawił na jakieś 2kk, bo to już kwota z której byś mógł żyć na obencym poziomie z odsetek + emerytury z ZUS od JDG (18k emerytury minimalnej + 80k odsetek rocznie ponad inflację co by ci dało jakieś 6-8k po odliczeniu podatków etc). Kwoty oczywiście w dzisiejszej wartości pieniądza.

1

Ciekawi mnie czemu macie aż takie duże stałe koszty życia. Domyślam się że rodzina/partnerka, kredyt? Czy może tzw. lifestyle creep?

U mnie miesiąc, w którym jestem leniwy i stołuję się często poza domem albo zamawiam coś do domu to ok. 5 tysięcy.
Gdy robię zakupy, gotuję sam w domu i pilnuje się (albo jest zima i lubię siedzieć w domu), jestem w stanie zejść do poziomu ok. 3 tysięcy.

Co prawda mieszkanie w tym momencie kosztuje mnie dość mało, bo ok. 1300zł, ale wynajem czegoś za obecną stawkę nieznacznie zmienia mi sytuację z oszczędzaniem.

Przy czym nie wliczam tutaj hobby, bo to jest całkiem osobna sprawa, ale są tu wyjścia do kina, wystawy, eventy.
Jakieś wyjście do klubu/pubu, mnóstwo subskrypcji do apek, pociągi busy bolty ubery jeśli czasem jadę gdzieś.

Kupienie jakiegoś sprzętu, festiwal, wyjazdy, wydatki na hobby traktuję jako osobna rzecz i dosyć długo to planuję, unikam również kupowania rzeczy które są nowe (sprzęty różnego rodzaju lubię bardzo kupować z niemieckich ogłoszeń, nie są aż takimi cebulakami jeśli chodzi o wycenę używanych przedmiotów)

Ubieram się głównie w second-handach, jest to moja zajawka, kupuję używane ubrania jeśli są fajne albo premium. Jeśli kupuję nowe, to mógłbym tylko strój formalny, bieliznę albo coś co musi być naprawdę na miarę (koszula?) czy tam jakieś tanie basics jak koszulki. Nigdy od liceum nie byłem w 'sieciówce' ani galerii handlowej w tym celu.

Nie kupuję impulsywnie pierdół ani rzeczy chińskich i jednorazowych.

Jeśli się spinam, spokojnie odkładam z jednego miesiąca przynajmniej 10 tysięcy na giełdę i zostaje mi też górka 'operacyjna' którą zostawiam sobie na koncie firmowym, żeby spłacić np. jakiś leasing na sprzęt czy inne pierdoły (jakiś serwer, domeny itd).

Jest tyle rzeczy na świecie, na które nie trzeba wydawać pieniędzy, żeby się dobrze bawić i spędzać czas, że szkoda to robić ludzie. Zresztą większość z was to introwertycy, powinno być to dla was naturalne.
Zarabiacie dobre pieniądze i mieszkacie w kraju który przez jeszcze jakiś czas daje wam super możliwości ich oszczędzania. Nie bylibyście w stanie tego robić na zachodzie a jedynie w mniej ucywilizowanych miejscach od Polski więc warto skorzystać z okazji.

0
clonazepam napisał(a):

Ciekawi mnie czemu macie aż takie duże stałe koszty życia. Domyślam się że rodzina/partnerka, kredyt? Czy może tzw. lifestyle creep?

Też tego nie rozumiem. Od dawna z partnerką wydajemy na życie średnio 7tys na miesiąc, starcza na jedzenie, mieszkanie, koty, leki, rozrywkę i wakacje. Samochód utrzymuję sam, ale to chyba nawet nie jest 500zł miesięcznie.

Rozumiem, kokaina i te sprawy, ale ludzie, butapren z harnasiem lepiej kopie.

2
somekind napisał(a):
clonazepam napisał(a):

Ciekawi mnie czemu macie aż takie duże stałe koszty życia. Domyślam się że rodzina/partnerka, kredyt? Czy może tzw. lifestyle creep?

Też tego nie rozumiem.

Ty masz koty inni mają dzieci. Posyłają je na zajęcia za które trzeba płacić. Jakiś basen, język, piłka itp. Trzeba kupić ubrania, lekarz niestety często prywatnie. Leki. I się zbiera. Ja np mam dom. Koło domu nie dużo zrobione. To jakaś kostka do kupienia, robocizna i kaska leci jak woda.

0

Jak ktoś codziennie musi zamawiać żarcie ala krewetki, bo kurczak mu przez gardło nie przejdzie to i 15k kosztów nie dziwi :D Sam wydaje średnio 5/6k, ale od dziecka byłem oszczędny. Czy zarabiałem 2k, czy 20 - Zawsze analizuje, czy muszę coś kupić, bo po prostu nie wydaje na pierdoły. Ba, więcej zarabiając jeszcze bardziej oszczędzam mimo, że kompletnie nie muszę.

Co do poduszki. 100k w zupełności pozwoli przeżyć rok na godnym poziomie.

0
somekind napisał(a):
clonazepam napisał(a):

Ciekawi mnie czemu macie aż takie duże stałe koszty życia. Domyślam się że rodzina/partnerka, kredyt? Czy może tzw. lifestyle creep?

Też tego nie rozumiem.

Pytanie do was panowie - czy jeśli np dostaję podwyżkę 1k miesięcznie, z czego zaczynam wydawać miesięcznie o 400 zł więcej, to jest to inflacja stylu życia, czy nie?

Jest tyle rzeczy na świecie, na które nie trzeba wydawać pieniędzy, żeby się dobrze bawić i spędzać czas, że szkoda to robić ludzie.

Masz rację. Totalną. Trzeba zadzwonić do wszystkich gwiazd pokroju Ibisza, Hajzera, Stuhra i innych aktorów i celebrytów, że @clonazepam mówi, że szkoda wydawać sporo hajsu i że można na luzie żyć za 5k miesięcznie. Wydajecie więcej? Pffff haha nie umiecie oszczędzać.

6

image
Tak realistycznie, jak nie mam wiekszych wydatków, to z 35

2
clonazepam napisał(a):

Ciekawi mnie czemu macie aż takie duże stałe koszty życia. Domyślam się że rodzina/partnerka, kredyt? Czy może tzw. lifestyle creep?

To są moje koszty, głównie konsumpcja (nie zajadam się kawiorem, głównie sklep + kawa + jedzenie na mieście na wagę bo nie mam czasu gotować)
Często pożyczam kasę z funduszu wakacyjnego bo trudno do końca miesiąca dojechać
Z kredytem wychodziło gdzieś koło 11k

Dlatego życie za 6k to na granicy egzystencji moim zdaniem

image

image

3

U mnie (rodzina 2+2) koszty (średnia z 2023) to około 9k kosztów stałych (nie mam hipoteki), gdzie główne pozycje to jedzenie+chemia, auto, wydatki na zdrowie i edukację, zwierzaki itp. W kwestii wydatków dodatkowych to około 10k głównie wakacje, zajęcia dodatkowe, elektronika, "kieszonkowe" jak i odkładanie na grubsze cele. Poziom wydatków celowo dobrany aby mieć z jednej strony dobry poziom życia dzisiaj a z drugiej wysoki procent przeznaczony na oszczędności.

Można powiedzieć, że w moim przypadku inflacja stylu życia wynika ze świadomych decyzji - po prostu raz w roku ustalamy sobie z żoną jaką kwotę przeznaczamy na inwestycje i traktujemy ją jakby jej nie było, a resztą gospodarujemy jakby to był nasz cały dochód. W ramach tych pieniędzy robimy decyzje typu odkładanie na remont czy nowe auto. Na przykład teraz sobie odkładamy na remont, który planujemy w 2025. Do czego zmierzam to to, że te 10k ponad koszty stałe to faktycznie są nasze całe wydatki licząc z kosztami, które rozkładają się czasami na lata. Wszelkie podwyżki automatycznie idą w oszczędności. Jakieś dodatkowe nieplanowane dochody z reguły wrzucamy jako bonus (np. jakiś wyjazd ekstra), a jak są to większe kwoty to już się zastanawiamy ile wydać a ile zainwestować.

3
sfan napisał(a):

Często pożyczam kasę z funduszu wakacyjnego bo trudno do końca miesiąca dojechać
Z kredytem wychodziło gdzieś koło 11k

Dlatego życie za 6k to na granicy egzystencji moim zdaniem

Nie rozumiem, to ile zarabiasz ze musisz pożyczać z funduszu wakacyjnego? Co to za fundusz w ogóle? Jakieś swiadczenia socjalne w korpo?
To ile masz tego kredytu? 5k?

Dlaczego ludzie pchają się w kredyt gdzie rata to 50% miesięcznych zarobków?

3

U mnie najkrótszy miesiąc rządzi się swoimi prawami.

8dnts2.jpg

1
kixe52 napisał(a):

Nie rozumiem, to ile zarabiasz ze musisz pożyczać z funduszu wakacyjnego? Co to za fundusz w ogóle? Jakieś swiadczenia socjalne w korpo?
To ile masz tego kredytu? 5k?

Dlaczego ludzie pchają się w kredyt gdzie rata to 50% miesięcznych zarobków?

Mój schemat "obsługi" wynagrodzenia wygląda następująco

Konto Firmowe:
Wpływ wynagrodzenia na konto firmowe (gdzie indziej niż prywatne) -> automatyczny przelew który rozdysponowuje kasę na subkontach (zusy, vat, pit, inwestycje) -> automatyczna wypłata stałego wynagrodzenia (pierwszego każdego miesiąca)

Konto Prywatne
Mam 3 subkonta

  • fundusz na nieregularne wydatki (czyli coś co mam niezabudżetowane a wydałem kase)
  • awaryjny (nagła awaria auta, agd lub rzeczy których nie mogłem przewidzieć)
  • fundusz wakacyjny (wakacje)
  • poduszka finansowa (w razie mocnych zawirowań z robotą i perpektywami braku kasa na przeżycie)

Jak przychodzą hajsy na prywatne konto automatycznie kasa jest rozdysponowana na w/w fundusze (czyli subkonta).
Odnośnie hipoteki, to miałem ratę koło 4k (dlatego też łączny koszt życia miesięcznego oscylował w granicach 12k), ale kredyt miałem w czasach covidowych (łączne oprocentowanie kredytu hipotecznego 1.75% - teraz jest chyba z 8-9%) w momencie kiedy stopy zaczęły rosnąć, spłaciłem całość (miałem kasę na inwestycje na koncie firmowym ale stwierdziłem że wole spłacić niż bulić odsetki)

Niestety w moim przypadku muszę tak restrykcyjnie do tego podchodzić bo wcześniej jak przelewałem wszystko na konto prywatne łącznie z podatkami to byłem w stanie przewalić wszystko w miesiąc bo zawsze jakiś wydatek się znalazł.

Przy czym obecnie zauważam tendencje (przez wzrost cen żywności, inflację) że muszę często przelewać sobie np z funduszu wakacyjnego bo po prostu to 6k w dzisiejszych czasach bez kredytu hipo na rachunki typu paliwo, żarcie, abonamenty to jest na styk w moim przypadku

A ciężko jest mi odmawiać sobie kawy na mieście czy żarcia bo to już jest wegetacja (a nie stołuje się w restauracjach)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1