"Cała Polska zatrudniona na etacie? Możliwe, że wymusi to nowa dyrektywa UE"

0

Przyznam szczerze, że lekko zdębiałem jak zobaczyłem te artykuły. Jak to się ma do ludzi z IT na b2b według was? Ktoś analizował to na poważnie?

https://gospodarka.dziennik.pl/praca/artykuly/8975450,cala-polska-zatrudniona-na-etacie-mozliwe-ze-wymusi-to-nowa-dyrektyw.html

8

chcialbym przeczytac cos wiecej. Bo w Polsce np jest domniemanie niewinnosci a jednak ludzi zamykaja. Czy bede musial udowodnic ze jestem prawdziwa Firma? Jak? OE rozwiazuje sprawe? :p

2

Będzie jak kiedyś, jedna firma ale 2 spółki z o.o. i cyk już masz 2 prawdziwych klientów a przy OE 4...

6
KamilAdam napisał(a):

chcialbym przeczytac cos wiecej. Bo w Polsce np jest domniemanie niewinnosci a jednak ludzi zamykaja.

Dojście do dyrektywy zajęło mi dosłownie minutę: https://eures.ec.europa.eu/eu-proposes-directive-protect-rights-platform-workers-2022-03-17_en (pełny PDF jest pod linkiem).

W skrócie: jeśli firma dla której pracujesz spełnia przesłanki, że jest platformą pracy to wtedy następuje domniemanie zatrudnienia. Tyle mówi dyrektywa, pytanie tylko jak będzie wyglądała implementacja tego przez rząd. Co prawda nie wyobrażam sobie, żeby rząd zechciał uderzyć w np. lekarzy na kontraktach, ale nigdy nic nie wiadomo.

Inna sprawa, że wdrożenie takiego prawa albo będzie nie do końca skuteczne, albo będzie końcem platform typu Uber, Glovo itp. jakie znamy.

8

Generalnie domniemanie ma to do siebie, że może zostać obalone przez przedstawienie odpowiednich faktów/dowodów/argumentów. Rozumiem, że tutaj intencją UE jest to, aby to obywatel musiał wykazać, że rzeczywiście nie ukrywa etatu pod B2B, zamiast jak do tej pory trzymać ciężar dowodu na organach państwowych. Czyli po prostu odwrócenie sytuacji. Nie sądzę, aby to spowodowało, że wszyscy pójdą teraz na etat, raczej może wymusić rzeczywiste respektowanie natury umów B2B. Z jednej strony mogą się pojawić problemy z niektórymi benefitami, które obecnie się zdarzają, a łudząco przypominają przywileje pracowników na etacie (jak choćby płatne dni wolne). Z drugiej natomiast wykluczone byłyby klauzule dotyczące posiadania przedsiębiorcy na wyłączność przez jedną firmę (które już teraz są moim zdaniem wątpliwe prawnie, a jednak się zdarzają), a tzw. OE w przypadku B2B nie powinien już budzić tak negatywnych emocji, skoro mamy do czynienia z kontraktem między przedsiębiorcami (jak ktoś chce mieć pracownika na wyłączność w konkretnych godzinach pracy, to powinien się liczyć jako pracodawca z koniecznością zawarcia umowy o pracę i tym samym podniesienia swoich kosztów, podobnie jak ktoś chce mieć płatne urlopy, to niech szuka etatu ze wszystkimi tego konsekwencjami podatkowo-składkowymi). Takie moim zdaniem byłyby tego wszystkie rezultaty, a jak wyjdzie w praktyce, to się okaże, bo w implementacji dyrektyw państwa UE mają pewną swobodę i to, w jaki sposób Polska to ureguluje, jest zagadką (choć można przypuszczać, że gdyby obecna władza jakimś cudem się uchowała po wyborach, to może wyciągnąć z szuflady stary pomysł testu przedsiębiorcy, bo w zasadzie on by tę dyrektywę realizował, tylko że teraz byłaby już polityczna podkładka pt. "Unia nam każe" xD).

11

Jak na razie większość mediów przekleja i powtarza artykuł z Dziennika Gazety Prawnej: https://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/8975936,cala-polska-zatrudniona-na-etacie-zmiany-dotkna-milionow-pracownikow.html.
Po sprawdzeniu okazuje się, że dyrektywa ma dotyczyć "platform pracy", ale (jak napisano wcześniej) - zapewne trzeba będzie wprowadzić przepisy bardziej ogólne.
Jak dla mnie, to tutaj będą się troszeczkę rozgrywać "szachy 5d", bo jest co najmniej kilka czynników, które trzeba wziąć pod uwagę:

  1. Rząd PiS wycofał się z "testu przedsiębiorcy", bo zdali sobie sprawę, jaka jest skala b2b np. w służbie zdrowia i budżetówce + spółkach Skarbu Państwa (jak choćby LOT czy Orlen). Konwersja ich wszystkich na UoP byłaby samobójstwem gospodarczym.
  2. Z drugiej strony - zmuszenie ludzi do przejścia na etat byłoby kopaliną złota - wyższe podatki, wyższe składki ZUS... pod warunkiem, że część osób się nie wkurzy i nie wyprowadzi działalności lub nie wyjedzie za granicę. Inna rzecz, że sporo osób się odgraża, ale realnie tego nie robi, więc może rząd będzie chciał zaryzykować.
  3. Z trzeciej strony - zawsze istnieje możliwość, że przepisy zostaną ukształtowane w sposób, bezpośrednio realizujący założenia dyrektywy, czyli pokrycie kwestii platform pracy.

Nie zapominajmy też, że nawet obecnie b2b nie powinno nosić znamion umowy o pracę. Takie przepisy już są. Jak wygląda praktyka i egzekwowanie - różnie. Więc martwy przepis to martwy przepis. Zobaczymy, co się będzie działo i w którą stronę pójdzie implementacja prawa. Wiele też zależy od wyników wyborów - kto z kim będzie w koalicji (jeśli w ogóle), itd.
Ja, zakładając własną działalność i przechodząc na b2b, nawiązałem współpracę z dobrą kancelarią prawno-podatkową, właśnie na wypadek kontroli, zmiany przepisów i konieczności tłumaczenia się przed Skarbówką z czegoś. Wydaje mi się, że jeśli przepisy dotyczące omawianej kwestii wejdą w życie (w ten czy inny sposób), to trzeba będzie po prostu bardziej uważać na zapisy w umowach i być przygotowanym na jakieś akcje wymagające pomocy prawników.

4

W praktyce Ci, którzy tego nie potrzebują dostaną po dupie, Ci którzy tego oczekują się nie załapią.

Dalej żeby być dostawcą czy kierowcą busa będziesz musiał mieć swój samochód i firmę, żeby sprzątać własny sprzęt i firmę, ale programiści, lekarze, jacyś wykładowcy itp. będą musieli mieć 10 UoP i chodzić na okresowe badania co 2 miesiące :D

1

No też się tego trochę obawiam. Z drugiej strony, naprawdę nawet teraz są przepisy, które zabraniają świadczenia usług b2b, które noszą znamiona umowy o pracę. A jednak, mimo wszystko ludzie to robią i nie ma masowych kontroli. Więc być może.... w praktyce niewiele się zmieni.

3

Ja bym się w tej chwili tym jakoś mocno nie przejmował, aczkolwiek mam świadomość, że tendencja jest taka, żeby wykosić małe firmy i wszystkich wpakować na etat. W sumie działa już JPK, za jakiś czas ruszy KSeF (Krajowy System e- Faktur), więc jak na dłoni będzie widać, kto jest prawdziwą firmą, a kto robi "optymalizacje". Oczywiście jak ze wszystkim- ma to plusy i minusy- w IT więcej minusów, ale są branże, gdzie ludzie zarabiają marnie i muszą pracować na b2b a realne korzyści z tego mają niewielkie. Natomiast nie mam wątpliwości, że gdyby wszystkich chciano wrzucić na etat i byłoby to mocno egzekwowane, to zacznie się ostre kombinowanie i obchodzenie systemu (wspomniane tu zakładanie kilku spółek itp.- tydzień pracujesz dla firmy Zdzicha, tydzień dla Krzycha itd. i na koniec miesiąca leci 5 faktur)

0
MasterMathiasso napisał(a):

, że gdyby obecna władza jakimś cudem się uchowała po wyborach, to może wyciągnąć z szuflady stary pomysł testu przedsiębiorcy, bo w zasadzie on by tę dyrektywę realizował, tylko że teraz byłaby już polityczna podkładka pt. "Unia nam każe" xD).

Wariant max:
zatrudnienie 100% w spółkach skarbu państwa *). Dlaczego ? Bo tak lubimy, wszystkie wzorce z głębokiego PRLu

*) oczywiście w zarządzie tylko dla włascicieli pewnego dokumentu, reszta hołoty jako szeregowi.

2

No dokładnie tak samo mi się wydaje - jeśli firmy będą chciały zastosować taką "optymalizację", to dokładnie tak zrobią - każdy tydzień na inną spółkę i załatwione. Stety (w IT), niestety (dla ludzi, którzy pracują tak z przymusu na słabych warunkach).

7

Przeraża mnie to, że każdy rok jest gorszy dla przeciętnego obywatela, zarówno przedsiębiorcy jak i etatowca. Coraz mniejsza wolność, coraz bardziej zawiłe przepisy, coraz więcej sposobów na oranie finansowe obywatela i podatków.

I gdzie tu uciekać jak cała unia dąży do takiego sprasowania zarobków, maksymalnego zniewolenia i ograniczenia praw.

Sprzątaczka na etacie zarabia tyle co początkujący nauczyciel przez minimalną krajową. Jak w tym kraju ma być dobrze...

Cały czas mam złe przeczucia, że w końcu dobiorą się do d**y specjalistom na B2B i teraz widzę ten artykuł. Dramat.

1
KarnyJerzy napisał(a):

Przeraża mnie to, że każdy rok jest gorszy dla przeciętnego obywatela, zarówno przedsiębiorcy jak i etatowca. Coraz mniejsza wolność, coraz bardziej zawiłe przepisy, coraz więcej sposobów na oranie finansowe obywatela i podatków.

I gdzie tu uciekać jak cała unia dąży do takiego sprasowania zarobków, maksymalnego zniewolenia i ograniczenia praw.

Sprzątaczka na etacie zarabia tyle co początkujący nauczyciel przez minimalną krajową. Jak w tym kraju ma być dobrze...

Cały czas mam złe przeczucia, że w końcu dobiorą się do d**y specjalistom na B2B i teraz widzę ten artykuł. Dramat.

Jak się rozdmuchuje socjał, to się musi zapewnić dochody w składkach ubezpieczeniowych

3

No też mam wrażenie, że to jest skutek rozdmuchiwania socjalu - trzeba go sfinansować. Niestety klasa średnia (ta prawdziwa, a nie ta wg. definicji PiS-u) jest bardzo dobrym obiektem do ataku - w większości są to normalni ludzie, specjaliści w swoich dziedzinach, którzy dobrze zarabiają. Dobrze, ale nie na tyle dobrze, żeby stać ich było na armię prawników, posiadanie mieszkania/domu w raju podatkowym, filie swojej firmy na całym świecie. Ludzie na tyle inteligentni, że zdają sobie sprawę ze swojego położenia i często też boją się zanadto kombinować, wiedząc z czym to się wiąże.

Ale żeby nie było - to nie tylko w Polsce klasa średnia jest wystawiana na strzał. W każdym systemie społeczno-gospodarczym tak jest, nie jesteśmy pod tym względem wyjątkiem.
Szkoda tylko, że z tych ciągle rosnących podatków, wcale nie mamy rosnących korzyści - dobrej służby zdrowia, porządnych świadczeń publicznych itp. No niestety.

11

Sprzątaczka na etacie zarabia tyle co początkujący nauczyciel przez minimalną krajową. Jak w tym kraju ma być dobrze...

Tylko takie doprecyzowanie - co do zasady się zgadzam, ale nie należy tego rozumieć tak, że sprzątaczka ma za dobrze/za dużo. Bo realnie to życie za minimalną (albo nawet, w przypadku małżeństwa, za 2x minimalną) ledwo da się wyżyć, to bardziej wegetacja i życie od pierwszego do pierwszego. Uważam, że za ciężką pracę (bo mimo wszystko - latanie z mopem i miotłą nie jest niczym przyjemnym) powinna dostać uczciwie wynagrodzona. Ale nauczyciel (nawet początkujący) powinien dostawać więcej. Póki dostają bardziej jałmużnę, a nie pensję, ciężko liczyć, że dzieciakami zajmą się ludzie z pasją, wiedzą i entuzjazmem. Często są to ludzie z łapanki, którzy nie umieli się wkręcić w nic lepszego, a za coś muszą czynsz i rachunki opłacić. Albo, jak trafia się ktoś z powołaniem, to widząc jak to wygląda od środka, bardzo szybko dostanie siekierą w łeb i się wypala/zniechęca.

7
KarnyJerzy napisał(a):

I gdzie tu uciekać jak cała unia dąży do takiego sprasowania zarobków, maksymalnego zniewolenia i ograniczenia praw.

Sprzątaczka na etacie zarabia tyle co początkujący nauczyciel przez minimalną krajową. Jak w tym kraju ma być dobrze...

Cały czas mam złe przeczucia, że w końcu dobiorą się do d**y specjalistom na B2B i teraz widzę ten artykuł. Dramat.

Ale skąd te urojenia? I co ma do tego sprzątaczka na etacie w Polsce?
Przecież z artykułów jasno wynika, że intencją UE jest zatrzymanie patologii na platformach różnego rodzaju, a to akurat bardzo dobrze. Rozumiem, że większość programistów żyje w bańce, ale np. nie ma żadnego uzasadnienia, żeby kurier nie mógł mieć UOP (a jednak nie ma), tak samo jak kierowca ubera albo czegoś w tym stylu. Jakiś czas temu było gdzieś głośno o sytuacji, w której kurier, jeśli złamie nogę i nie będzie chciał rozwozić paczek, to mógłby mieć naliczone grube kary umowne (tak, im też je wpisują do umowy, tak samo jak często to robią na b2b w IT).

Nie ma tam żadnej informacji o specjalistach, nie ma co panikować. Jeśli poszukacie, to istnieje w tych branżach szara strefa, w której "pracownicy" mają niewielkie prawa ze względu właśnie na rodzaj umowy. No i nie, nie da się po prostu nie pracować, nie każdemu łatwo zmienić pracę i, niestety, niektórzy muszą się na to godzić.

2

Myślę, że w ogóle powinniśmy to jasno podkreślić - fajnie by było, żeby ludzie wykonujący ciężką, ważną pracę w PL powinni być lepiej wynagradzani. Jak dla mnie to jest oczywiste. Sam jestem (hobbystycznie i dodatkowo) wykładowcą na Uczelni i to, ile zarabiają dr. prowadzący zajęcia to jest żart. To samo oczywiście z nauczycielami.

Mnie tylko wkurza (mimo, że nie jestem zwolennikiem pewnej charakterystycznej partii, która w kółko o tym mówi), że państwo tak mocno ingeruje w umowy między ludźmi/firmami. Bo właśnie przy poprawianiu zarobków tych najbiedniejszych, rykoszetem dostają specjaliści. Chciałbym wierzyć, że zmiany są wprowadzane z dobrą intencją, żeby naprawdę pomóc ludziom.... ale zawsze trzeba podejrzewać złą wolę/chęć chamskiego podreperowania budżetu :(

0

w końcu.

5
KarnyJerzy napisał(a):

I gdzie tu uciekać jak cała unia dąży do takiego sprasowania zarobków, maksymalnego zniewolenia i ograniczenia praw.

Wiesz, to nie UE nam zafundowała Polski Ład - sami to sobie zrobiliśmy :D

Tak już poważnie - nie dostrzegasz faktycznego problemu jakim jest wypychanie na B2B. W 2022 r. średnie zarobki prowadzącego JDG wyniosły 4,8 tys. złotych i były niższe od średniej krajowej. Zakładając, że rozkład zarobków wygląda podobnie do tego co w normalnych firmach to oznacza tyle, że 2/3 z tego 1,5 miliona JDG zarabia poniżej tej kwoty. Jasne, wśród nich pewnie sporo jest osób dorabiających sobie lub generujących koszty - ale postawię tezę, że bardzo dużo osób z tego grona po prostu musiało założyć działalność, żeby móc w ogóle pracować. To jest realny problem, a sytuacja tych ludzi jest inna od np. twojej, gdzie możesz sobie wybrać UoP czy B2B.

Drugim realnym problemem jest właśnie istnienie platform typu Uber czy Bolt jako takich. Rozumiem, że fajnie jest sobie taniej jeździć, ale tego typu apki pustoszą rynek pracy - bo jeśli nie wypchniesz swoich pracowników na B2B/UZ to nie będziesz w stanie z nimi konkurować. Oczywiście w początkowej fazie jest to dla osób pracujących dla takich firm całkiem fajne - bo zarabiają oni dużo więcej przez stały dopływ zleceń - ale kiedy taki Uber znajdzie wystarczająco dużo "partnerów biznesowych" to wszystko się zmienia.

3

Państwo by więcej zarabiało jakby nie okradało obywateli z ich ciężkiej pracy. Sam jestem najlepszym przykładem, mam firmę, jestem vatowcem i klikam sobie w klawiaturę.
Ale na boku mam też hobby, które w pewnym momencie chciałem spieniężyć i wyliczyłem sobie ceny towarów. No fajnie, wyszło, że coś tam dorobię, nie kokosy, mniej niż w normalnej robocie, ale ok.

No ale potem doliczasz do tego podatki, dochodowy, vat (bo nie mogę założyć 2 firmy i nie być vatowcem) i inne pierdoły i teraz albo wykręcam kosmiczny wynik 20zł na godzinę albo oszukuję państwo.
Albo to olewam bo nie zamierzam kopać się z koniem. Ja nie dorabiam, państwo nie dorabia, ludzie nie mają fajnych rzeczy. I tak się powoli żyje na tej wsi.

Niech dalej wprowadzają więcej regulacji, na pewno będzie nam się żyło lepiej.

1

W Polsce za dużo osób pracuje na B2B/UZ. W IT jest podobnie. Sami na siebie kręcimy bata przyjmując B2B za śmieszne pieniądze, zamiast UoP w takim przypadku. B2B ma sens przy pewnych dochodach, albo przy OE. Niestety pracodawcy to cwaniacy i teraz często nawet nie ma możliwości wyboru UoP.

2

Glupie to, pozbawia ludzi mozliwosci dorobienia po godzinach, bo przy ilosci formalnosci, przepisow itp. nie bedzie sie oplacalo zatrudniac do krotkich zlecen czy w ograniczonym wymiarze godzin.

Jeszcze moze trzeba bedzie badania lekarskie przed kazdym zleceniem robic?

4

Ja jestem jak najbardziej za, jeszcze podwyzszyc kwote przy ktorej wpada sie w drugi prog podatkowy lub zmniejszyc jego % i wszyscy beda zadowoleni. Ludzie zmagajacy sie z przemoca ekonomiczna nie beda wypychani na smieciowki albo pseudo dzialalnosc. Ludzie, ktorzy sa jednofakturowcami prawdopodobnie sami zrezygnuja z takich kombinacji jesli zarobki miedzy UoP a B2B beda zblizone.

2
cerrato napisał(a):

Sprzątaczka na etacie zarabia tyle co początkujący nauczyciel przez minimalną krajową. Jak w tym kraju ma być dobrze...

Tylko takie doprecyzowanie - co do zasady się zgadzam, ale nie należy tego rozumieć tak, że sprzątaczka ma za dobrze/za dużo. Bo realnie to życie za minimalną (albo nawet, w przypadku małżeństwa, za 2x minimalną) ledwo da się wyżyć, to bardziej wegetacja i życie od pierwszego do pierwszego. Uważam, że za ciężką pracę (bo mimo wszystko - latanie z mopem i miotłą nie jest niczym przyjemnym) powinna dostać uczciwie wynagrodzona. Ale nauczyciel (nawet początkujący) powinien dostawać więcej. Póki dostają bardziej jałmużnę, a nie pensję, ciężko liczyć, że dzieciakami zajmą się ludzie z pasją, wiedzą i entuzjazmem. Często są to ludzie z łapanki, którzy nie umieli się wkręcić w nic lepszego, a za coś muszą czynsz i rachunki opłacić. Albo, jak trafia się ktoś z powołaniem, to widząc jak to wygląda od środka, bardzo szybko dostanie siekierą w łeb i się wypala/zniechęca.

Być może źle się wyraziłem.

Sprzątaczka pewnie i powinna mieć minimalną, która pozwala jej na życie bez decydowania, czy kupić leki, czy zapłacić dziecku za wycieczkę, ale nauczycielka powinna mieć proporcjonalne więcej do odpowiedzialności, lat nauki, które włożyła w to jaki zawód uprawia. ZBYT duża minimalna i podnoszenie jej w nieskończoność będzie prowadziło do patologii kiedy ludzie bez żadnego wykształcenia, kwalifikacji i umiejętności będą zarabiać tyle co mgr inż po politechnice (już tak się dzieje).

To oczywiste.

Jaką dzisiaj motywację mają studenci studiujący typowo inżynierskie kierunki na polibudzie (mechanika, budownictwa, automatyka), jak słyszą, że gość od przenoszenia kartonów z punktu a do punktu b zarabia 500 zł mniej niż kierownik zmiany?

Rynek powinien regulować się sam. Tam gdzie wchodzi państwo ze swoimi łapami i regulacjami (jeśli chodzi o gospodarkę) tam zazwyczaj wszyscy dostają ostatecznie po dupie.

Jak zaczynałem pierwszą poważną pracę po politechnice to miałem 2x tyle co moi robotnicy. Dzisiaj ta relacja może wyglądać już tak, że kierujący pracownikami, albo inżynier z małym stażem ma zaledwie 10-20% więcej niż fizyczny. Jaka to jest motywacja dla studentów tyrających na ciężkich kierunkach? A wszystko przez to, że Pan Janusz musi podnosić fizolom minimalną, trzymać na równym poziomie pensje inżynierom i siłą rzeczy te poziomy wynagrodzeń w końcu się zbiegną.

Inna sprawa, że w moich idealnych wyobrażeniach w ogóle twór "minimalna krajowa" w ogóle nie powinien istnieć. Tak samo jak nie powinien istnieć socjal dla innych ludzi niż samotni staruszkowie, niepełnosprawni i opiekunowie niepełnosprawnych. Ale to już na inny temat.

0
Dziubas napisał(a):

Mnie tylko wkurza (mimo, że nie jestem zwolennikiem pewnej charakterystycznej partii, która w kółko o tym mówi), że państwo tak mocno ingeruje w umowy między ludźmi/firmami. Bo właśnie przy poprawianiu zarobków tych najbiedniejszych, rykoszetem dostają specjaliści. Chciałbym wierzyć, że zmiany są wprowadzane z dobrą intencją, żeby naprawdę pomóc ludziom.... ale zawsze trzeba podejrzewać złą wolę/chęć chamskiego podreperowania budżetu :(

clue. Tam gdzie państwo pcha swoje łapy w biznes tam zawsze wychodzi źle.

Ktoś chce pracować za 3 zł/h? Proszę bardzo, byleby wszystko było na umowie, ładnie podatki opłacone i cześć.

Nie rozumiem komu to przeszkadzało.

5
KarnyJerzy napisał(a):

Ktoś chce pracować za 3 zł/h? Proszę bardzo, byleby wszystko było na umowie, ładnie podatki opłacone i cześć.

Nie rozumiem komu to przeszkadzało.

Na pewno ludzie by chcieli pracowac za 3zl/h. Tak samo ludzie z pocalowaniem reki biora smieciowe umowy gdzie nie maja nic oraz chore kary. Jakim to trzeba byc dzbanem zeby nie rozumiec, ze nie wszyscy moga wybrzydzac w ofertach XD.

7
KarnyJerzy napisał(a):

Ktoś chce pracować za 3 zł/h? Proszę bardzo, byleby wszystko było na umowie, ładnie podatki opłacone i cześć.

Ludziom pracującym za te 3 zł/h. Teraz ci ludzie już zawsze będą głosować na PiS bo PiS zrobił im dobrze a PO mówiło sami musicie sobie radzić. Taka smutna prawda. W Polsce nie będzie już partii niesocjalistycznej * bo większość ludzi sobie nie radzi i chce żeby rząd myślał za nich :( A ci co sobie radzą zawsze już będą w mniejszości :(

* nie chce tu zabardzo wjeżdżać w politykę ale Konfa (z którą mi nie podrodze z innych powodów niż ekonomiczne) też ma skrzydło socjalizujące bo o ile Korwiniści to antysocjaliści to już Ruch Narodowy nie chce likwidować 500+ z tego co słyszałem jednego posła od nich

5
KarnyJerzy napisał(a):

Jak zaczynałem pierwszą poważną pracę po politechnice to miałem 2x tyle co moi robotnicy. Dzisiaj ta relacja może wyglądać już tak, że kierujący pracownikami, albo inżynier z małym stażem ma zaledwie 10-20% więcej niż fizyczny. Jaka to jest motywacja dla studentów tyrających na ciężkich kierunkach? A wszystko przez to, że Pan Janusz musi podnosić fizolom minimalną, trzymać na równym poziomie pensje inżynierom i siłą rzeczy te poziomy wynagrodzeń w końcu się zbiegną.

Ale po co znowu te urojenia? Wymyślasz sobie jakieś sytuację, które ci podpisują, a później nakrecasz się z jakimiś bzdurami. Nigdzie nie widziałem, żeby kierujący robotnikami zarabiał kilkaset złotych więcej niż pracownik fizyczny pod nimi, którzy dostają najczęściej minimalną krajową. Czasami jakieś dodatki w ramach premii uznaniowej, która często jest obcinania nawet za l4. Super sytuacja, pewnie chętnie byś się z nimi zamienił.

KarnyJerzy napisał(a):

Ktoś chce pracować za 3 zł/h? Proszę bardzo, byleby wszystko było na umowie, ładnie podatki opłacone i cześć.

Nie rozumiem komu to przeszkadzało.

Pewnie wszystkim tym, którzy na koniec miesiąca musieli z tego zapłacić rachunki i kupić jedzenie? xD

3
KarnyJerzy napisał(a):

Jak zaczynałem pierwszą poważną pracę po politechnice to miałem 2x tyle co moi robotnicy. Dzisiaj ta relacja może wyglądać już tak, że kierujący pracownikami, albo inżynier z małym stażem ma zaledwie 10-20% więcej niż fizyczny. Jaka to jest motywacja dla studentów tyrających na ciężkich kierunkach? A wszystko przez to, że Pan Janusz musi podnosić fizolom minimalną, trzymać na równym poziomie pensje inżynierom i siłą rzeczy te poziomy wynagrodzeń w końcu się zbiegną.

Ej, momencik - skąd to podejście, że Janusz ma zapłacić jakoś więcej inżynierowi. Jeśli jesteś takim zwolennikiem wolnego rynku, to Janusz ma zapłacić jak najmniej (to jest w jego interesie), natomiast inżynier nie ma się godzić na pracę za 10% więcej niż jego robol. Tutaj problem jest wyłącznie w mindsecie inżynierów. Jak sam piszesz - poszli na studia, zmarnowali pięć lat, w trakcie których mogliby zarobić kupę kasy, a teraz z tym wszystkim zgadzają się na pracę za psie pieniądze.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1