Czy nie nudzi was praca? Przebranżowił się ktoś?

2
Sensacyjny Sebastian napisał(a):

Praca nudzi mnie skrajnie, większość dnia siedzę i gapię się w monitor bez celu. (...) Przebranżowić się? Nie mam żadnych innych umiejętności.

Zmień na Windowsa, przynajmniej dają Pasjansa w standardzie więc już od dawna są świadomi istnienia problemu.

0

Nie rozumiem dzisiejszych czasów. Kiedyś jak koledze znudziło się programowanie to został strażakiem ale nie płakał, że go praca nudzi :-)

2

Tak sobie mysle, ze jest w tym ziarno prawdy co OP pisze. Skoro praca jest idealna to skad tyle wypalonych osob w branzy? W tym widzialem osoby ktore byly w naprawde marnym stanie psychicznym. Badzmy szczerzy, praca w IT jest wygodna, jak na nasze warunki dobrze platna, ale jednak ekscytacji czy przygod zbyt wiele w tym nie ma. Gdyby nie to, ze trzeba kredyt splacic + ogarnac logistyke z dzieciakami robilbym cos innego (np. pomykal ciezarowka po Skandynawii, kawa zrobiona na kuchence gazowej, pita na powietrzu na parkingu przy wschodzie slonca, smakuje o wiele lepiej nic biurowe cuda z ekspresu ).

6

Programuje 5 lat i planuje się przebranżowić na inny zawód. Doszedłem do sufitu, zarabiam 25k i wiem że nie uda się i więcej wyciągnąć. Przez ostatnie 3,5 roku pracowałem zdalne i zazdroszczę ludziom, którzy mają zwykła pracę dojeżdżają do pracy, mają kontakt z klientem. Siedzenie dzień w dzień przed komputerem sprawiło że po 8h pracy krawią mi oczy, mam bóle głowy. Kręgosłup wysiada, sporo przytyłem. Pracując przed komputerem czuję że zycie przecieka mi przez palce. Dla moich znajomi którzy pracuja jako fizjoterapeuci, doradcy każdy dzień przynosi coś nowego, nowi ludzi, nowe kontakty. W IT szczyt emocji jest raz na jakiś czas gdy apka się wywali na prodzie lub gdy scrum master cię pogania a ty jesteś w d*upie. Mam poczucie bezsensu pracy. Wiem że jestem robotnikiem takim sam jak robotnik na magazynie. Moja praca nic nie znaczy i mało wnosi. Wykonuje powtarzalne gównotaski w jirze ktore gdyby nawet nie byłyby zrobione to świat by się nie zawalił. Jestem zamknięty przez 8h przez 365 dni jak szczur w piwnicy. Nie mam kontaktów z ludźmi poza 5min daily. Nie idzie poznać ludzi i zbudować relacie bo są porozrzucani po całej Polsce albo Katowiec albo Wroclaw albo Wawa. W tym roku idę studiować medycynę. Jak się nie uda zaczynam inwestować hajs w różne biznesy.

0

Ten topic powinien być przeklejany wszędzie tam gdzie ktoś mówi o saturacji w IT.

7

Jak czytam ten wątek to widzę korelacje ze starym szowinistycznym kawałem. "Feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść lodówkę na 8 piętro". Parafrazując, wypalenie programisty kończy się tam, gdzie trzeba rano wstać do roboty i uczciwie przepracować 8h z zegarkiem w ręku :D

Nasz zawód to jest pewnego rodzaju fenomen, gdzie ludzie mimo świetnej sytuacji i wielu przywilejów wręcz sami proszą o pogorszenie sytuacji. Psychologiem nie jestem, ale założę się, że takie zjawisko ma swoją fachową nazwę.

Zostaję mi jedynie podpisać się pod @korokczan. Praca to tylko źródło zarobków. Jeśli ktoś chce zbawiać świat to niech np zacznie segregować śmieci (Które i tak potem są mieszane XDDD).

Rynek IT daje takie możliwości, że projekty można zmieniać relatywnie szybko nawet mimo kryzysu. Tak samo stawki - Wystarczy ruszyć dupsko i wykazać się minimum inicjatywy do odpowiedniego sklejenia cv a następnego sprzedania się na rozmowie. Nagle okazuję się, że sufit i inne stagnacje można przebijać. No ale lepiej powiedzieć, że się wypaliło i w ogóle wszystko jest be XD

Dowód anegdotyczny - Mam znajomka co też się wypalił po kilku latach i postanowił otworzyć swój biznes nie związany z IT. Nie minęło 6 miesięcy i wrócił do IT z pocałowaniem dłoni. Skoro taka praca komuś uwłacza to przynajmniej ja nie umiem sobie wyobrazić co będzie w przypadku prawdziwej pracy w zakładzie, czy innym miejscu. No w dupach się poprzewracało.

0
ledi12 napisał(a):

Jak czytam ten wątek to widzę korelacje ze starym szowinistycznym kawałem. "Feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść lodówkę na 8 piętro". Parafrazując, wypalenie programisty kończy się tam, gdzie trzeba rano wstać do roboty i uczciwie przepracować 8h z zegarkiem w ręku :D

Nasz zawód to jest pewnego rodzaju fenomen, gdzie ludzie mimo świetnej sytuacji i wielu przywilejów wręcz sami proszą o pogorszenie sytuacji. Psychologiem nie jestem, ale założę się, że takie zjawisko ma swoją fachową nazwę.

Zostaję mi jedynie podpisać się pod @korokczan. Praca to tylko źródło zarobków. Jeśli ktoś chce zbawiać świat to niech np zacznie segregować śmieci (Które i tak potem są mieszane XDDD).

Rynek IT daje takie możliwości, że projekty można zmieniać relatywnie szybko nawet mimo kryzysu. Tak samo stawki - Wystarczy ruszyć dupsko i wykazać się minimum inicjatywy do odpowiedniego sklejenia cv a następnego sprzedania się na rozmowie. Nagle okazuję się, że sufit i inne stagnacje można przebijać. No ale lepiej powiedzieć, że się wypaliło i w ogóle wszystko jest be XD

Dowód anegdotyczny - Mam znajomka co też się wypalił po kilku latach i postanowił otworzyć swój biznes nie związany z IT. Nie minęło 6 miesięcy i wrócił do IT z pocałowaniem dłoni.

Każda osoba która ma trochę większe ambicje będzie źle czuć się w IT jako klepacz kodu. Do pewnego poziomu zarabiasz dobrze, ale nie jesteś szanowany specjalnie bo takich jak ty seniorów jest wielu.
Pieniądze szczęścia nie dają. Praca nie jest tylko źródłem zarobków. Z takim podejściem idę do pracy, której nie lubię, ale przynajmniej dobrze zarabiam długo się nie pociągnie. Najszczęśliwsi ludzie mówią że ich praca to ich hobby. Milionerem nie staniesz się jak będziesz chodził do pracy z przymusu. Życie jest za krótkie żeby męczyć się tylko po to bo dobrze się zarabia. Trzeba zrobić krok żeby dobrze zarabiać i spełniać się w życiu. Specyfika pracy programisty jest taka że nigdy nie pracujesz na swój produkt. Pracujesz przy projektach z zachodu outsorcowanych do polski po taniości. Zdarzają się ciekawe projekty, jednak większość projektów w polsce gdzie jednoczesnie dobrze zarabiasz jest syfem. Stąd tak wielu czuje wypalenie zawodowe.
Co innego gdy budujesz własną firmę - pozyskujesz klientów, masz satysfakcję że stworzyłeś coś sam, budujesz markę osobistą, nieliniowe zarobki, jeśli wstrzelisz się w niszę możesz zostać milionerem.

0

Dlatego nie idzie się w Javę, JS, .Net itd bo po paru latach nie ma w nich zbytnio ciekawych projektów, ale zwykła klepanka i zero innowacyjności. Zawsze będziesz robił z reguły to samo.

Polecam nauczyć się technologii/branży która jest świeża np quantum computing, albo wejść w jakiś nowy produkt/projekt np ostatnio byłem na rekrutacji do programowania ekstremalnie wielkiego teleskopu, ale max wynagrodzenie to 15k netto i było tak dużo chętnych, że wygrał ten co miał więcej dupogodzin i odpowiedział w 100% na wszystko.

Może jakaś firma/placówka badawcza co zajmuje się ciekawymi rzeczami np ESA, SpaceX, Boston dynamics, NASA itd coś czym się interesujesz.

W takich przypadkach jest sporo komunikacji, bo nigdy nic nie wiadomo i nowe rzeczy powstają właśnie w dyskusjach, ale jest to satysfakcjonujące. Przykładowo w NASA ludzie pracują po około 12h bo robią rzeczy, które ich jarają.

No, ale tu zaczynają się pytania jak znaleźć taką robotę. No i tu zaczynają się schody, bo może trzeba zdobyć zieloną kartę, może trzeba będzie iść na doktorat najpierw, może trzeba będzie poświęcić rok na naukę czegoś, na 90% trzeba będzie pracować on-site w takim miejscu, więc pewnie przeprowadzka itd.
Tutaj też dochodzi, że jednak studia miały sens i było poprawić maturę, żeby iść na sensowną uczelnie, albo jak już to się uczyć chociaż, żeby mieć potem szansę na doktorat.

2
jasola napisał(a):

Programuje 5 lat i planuje się przebranżowić na inny zawód. Doszedłem do sufitu, zarabiam 25k i wiem że nie uda się i więcej wyciągnąć.

To teraz spróbuj za te marne 25k przeżyć 6m. Jak Ci się uda i spodoba zmieniaj branże.

2

Jeśli ktoś obawia się o zarobki to radzę pooglądać filmiki czym zajmują się ludzie z Ferrari. Może 10% z nich to IT. Większość to proste biznesy, ale w dużej skali. W pracy na etacie jedynym blokerem zarobków jest własny czas, dlatego nie da się przeskoczyć tych 40k. A żeby zarabiać duże pieniądze (>50k/ms) trzeba się pozbyć tego problemu. A w Polsce myślę, że mamy aktualnie bardzo dobre warunki dla biznesów jeśli ktoś ma trochę kapitału i oleju.
A samo IT jest fajne do 30 roku życia myślę. Potem zaczynasz dostrzegać, że to niekończący się wyścig szczurków i małpeczek, które będą kuć żeby się dostać do wymarzonej korporacji. Niestety taki tryb życia wymusza brak życia towarzyskiego co kończy się problemami psychicznymi.

2
korokczan napisał(a):

Pro tip - praca to tylko praca i źródło zarobków, nie musisz się emocjonalnie do niej przywiązywać. Możesz robić coś interesującego po pracy, albo nawet w trakcie skoro masz takie luzy. Nie wiem, czemu wśród programistów często panuje przekonanie, że praca to musi być pasja i trzeba się w niej spełniać (jakby nie można było się spełniać na czymś innym niż praca).

Daję 3/10 bo odpisałem na tę zarzutkę.

Bo IT to niekończący się wyścig. Wymagania są coraz wyższe. Musisz ciągle siedzieć i napierdzielać zadanka z algo, czytać o jakichś super nowinkach, niesamowitych fuckupach na produkcji czy nowej metodzie testowania. Możesz być senior dev z 10 lat doświadczenia a tak ułożę proces rekrutacji, że wyjdziesz na juniora. W normalnych zawodach jak jesteś na jakimś pułapie to wiesz, że na nim jesteś. Nikt nie powie właścicielowi sklepu z milionowymi obrotami, że nie umie sprzedawać.

2

Człowiek czyta te wasze wypociny i własnym oczom wierzyć nie może. Stan psychiczny/fizyczny jest zależny od nas i firmy, zawód nie ma tu nic do tego. Jak ktoś się spasł to zapraszam do fizjo + dietetyk i won na siłownie czy pływanie.
To samo z wyścigiem szczurów, nie każda firma promuje zapierdziel, a zwyczajnie stara się aby pracownik się rozwijał.
O tych śmiesznych 25k jako sufit to nawet nie chce mi się rozmawiać, dostajesz tyle pieniędzy ile sobie wynegocjujesz. Jeśli masz problem ze stawką a nie jest to problem skilla w programowaniu to zacznij od pewności siebie + umiejętności sprzedania się oraz zaprzestania dukania po angielsku.

Nie pozdrawiam.

2

@itsme: Ja prowadzę własny biznes (16 lat , nie związany z it) i nigdy nie wiem na czym stoję. To Ty wiesz na czym stoisz 25k/m. A jak Ci brak towarzystwa piwo,wino albo 0,5 do somsiada.
Jest wiele rożnych rzeczy żeby znaleźć towarzystwo. Ryby, siłownia....

0

Ja myślałem, że po to się wybiera IT, żeby móc całe życie się uczyć i wytwarzać nową wiedzę, która jeszcze nie istnieje.

Delektować się wiedzą i nowymi pomysłami, które oferuje.
Łatwo jest się poruszać między informacjami, bo wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie czego się nie rozumie i się w to zagłębić.

6

Najwyraźniej OP nie ma poza pracą nic innego do roboty. Jak na moje, to problemem OPa nie jest praca tylko brak pomysłów na siebie poza pracą.

Jak już ktoś wcześniej wspomniał, jak dostajesz te ~25k i pracujesz na luzie parę godzin dziennie i mówisz, że Ci źle... to idź popracuj za 3k gdzie przez 8-10 godzin będziesz gnojony. Przestaniesz majaczyć.

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Takiego luksusu jak w IT to chyba nie ma w chwili obecnej w żadnej innej branży. Klikasz sobie zdalnie, kasa wpada. Nie spotykasz się z chorymi pacjentami, na głowę Ci nie pada, nie ma ryzyka, że maszyna urwie Ci rękę albo nogę. No serio tragedia ;-)
Może brakuje w życiu emocji? Kobitę sobie znajdź to będzie Cię wkuxwiać cały czas :-D

Jak potrzebujesz powiewu świeżości to spróbuj równolegle rozkręcić jakiś biznes. Albo jakiś sport, warsztaty z lepienia garnków whatever.

0
WhiteLightning napisał(a):

Tak sobie mysle, ze jest w tym ziarno prawdy co OP pisze. Skoro praca jest idealna to skad tyle wypalonych osob w branzy? W tym widzialem osoby ktore byly w naprawde marnym stanie psychicznym. Badzmy szczerzy, praca w IT jest wygodna, jak na nasze warunki dobrze platna, ale jednak ekscytacji czy przygod zbyt wiele w tym nie ma. Gdyby nie to, ze trzeba kredyt splacic + ogarnac logistyke z dzieciakami robilbym cos innego (np. pomykal ciezarowka po Skandynawii, kawa zrobiona na kuchence gazowej, pita na powietrzu na parkingu przy wschodzie slonca, smakuje o wiele lepiej nic biurowe cuda z ekspresu ).

Myślę, że składa się na to kilka czynników:

  • rynek pracownika, mniejsza motywacja do pracy, bo jak mnie wyrzucą to znajdę sobie coś innego
  • samoorganizacja pracy, muszę sam się wysilić i zrobić to co mi kazano. Ciężko zweryfikować, że nic nie robię a.k.a dzisiaj sprawdzam jak naprawić tego buga, jutro też nic nie będę robił co sprawia, że można wejść w spiralę opierdalania się a tu już blisko do wypalenia
  • praca programisty polega na rozwiązywaniu problemów i ludzie lubiący rozwiązywać problemy stanowią trzon tej branży. Jeśli każe im się robić powtarzalne rzeczy to przychodzi znużenie i wypalenie. Na tej samej zasadzie psy rasy Border Colie uwielbiają pracę fizyczną, ale strasznie się męczą i wariują, gdy nie mogą tego robić. Po drugiej stronie mamy klepaczy excela w korpo, którzy robią całe życie to, co programista mógłby zautomatyzować w kilka miesięcy i jakoś nie słyszym o powszechnym problemie wypalenia
4

pojdziecie sie wysrac do toi toi'a w lipcu na budowie ze dwa razy i wam przejdzie.

2

Tak, zwykle trwa to ok 6-10 miesięcy zanim praca staje się nudna. Wtedy, prędzej czy później odchodzę i przez kilka miesięcy cieszę się swobodą, robię swoje rzeczy, podróżuję. Gdy się tym nacieszę szukam nowej pracy, często zupełnie innej od poprzedniej (żeby było ciekawiej). Tak to się kręci i podoba mi się. Co raz częściej myślę o zmianie, ale póki co, twarda ekonomia trzyma mnie przy programowaniu. Może za kilka lat…

6

Pracuję już tak ok. 20 lat, w kilku firmach, w różnych rolach, właśnie w IT.
Praca to tylko praca, wychodzę z takiego założenia.
Mam swoje życie prywatnie i swoje hobby, które są dla mnie ważniejsze niż praca.
Domyślam się, że problem może wynikać z różnicy pokoleniowej, pracuję właśnie z takimi osobami urodzonymi 1998+ i one szukają w pracy, hmmm, eksytacji, misji, realizacji, spełnienia.
Nie rozumiem tego, ale zawsze kiwam głową i mówie, że mają rację :)
Problem może wynikać również z tego, że takie osoby nie mają pasji, ich życie to praca i nic więcej...

2

Praca w projektach dla tuzów doliny krzemowej i jej przyległości (w Polsce) może być równie nudna (zahaczyłem o temat na początku kariery) co klepanie crudów jeśli już opanujesz zestaw wiedzy jakiej wymaga ta działka. Okres opanowania materiału może trwać od kilku-kilkunastu miesięcy do kilku lat. Jeśli męczy cię powtarzalność i przewidywalność to jej raczej nigdy nie unikniesz a im większą i szerszą wiedzę będziesz mieć tym szybciej przyjdzie. Jeśli szukasz ekscytacji i emocji, to polecam chodzenie na koncerty punkowe czy metalowe. Mosh pit od czasu do czasu rozładowuje energię i dostarcza endorfin. Jak nie, to jest jeszcze sport.

7

Nie czytam całego wątku, ale ze swojej perspektywy powiem, że każda praca mi się nudzi po około 3 latach. Wtedy albo zmianę stacka polecam, albo zespołu, albo firmy, albo w ogóle branży (wszystkie opcje przerabiałem).
Ktoś tam pisał o kredytach - no jak ktoś ma, to pewnie jest w jakiś sposób uwiązany przez to, więc lepiej się spiąć i nie mieć i mieć tą wolność wyboru. Dla mnie to jest istotne, że nic nie muszę. Ostatnio się nawet zastanawiam, czy za jakiś czas może sobie odłożyć osobno ze 100k i zrobić z rok przerwy w karierze zawodowej w ogóle - tak po prostu, żeby dla odmiany odpocząć, ponudzić się. Ale to może mnie przez to tak nachodzi, że jeszcze przed urlopem jestem :-D

1
X00R napisał(a):

Wielu by powiedziało, że praca idealna. Moje życie wygląda w ten sposób.
Pracuje w korpo. Ustawiam sobie budzik na 10, a laptopa zamykam juz o 15-16 (płacone 8h oczywiście). Nikt się nie czepia ani nic, a urlop mogę brać kiedy chcę (niepłatny). Zazwyczaj u nas są taski wycenione na 1-3 dni, a je robie w 2h i udaje, że zajmują tyle dni żeby nic nie robic. Większość czasu przeglądam neta albo odchodzę cos obejrzeć. Już mnie to zaczyna nudzić, brak kontaktu z ludźmi też mi przeszkadza. Czasem mam ochotę popracować fizycznie jak w mojej pierwszej pracy albo całkowicie zmienić kierunek. Studia uświadomiły mnie, że IT mnie kompletnie nie interesuje i z nich zrezygnowałem na czwartym semestrze. Teraz ciągnę to tylko z wygody i dla kasy. Jest ktoś w podobnej sytuacji?

Dzieciak się wypalił po 2, czy tam 3 latach jako programista :D

Dawaj do kołchozu jakiegoś, albo na budowię, trochę się życia nauczysz. Parę razy cię janusze zgnoją, dostaniesz zdechłą mysz do kanapki, lider po podstawówce zrówna cię z gównem, bo w jego opinii za wolno pracujesz i wrócisz z płaczem klepać CRUDy :D

4

@X00R: polecam weekendami popracować jako kelner w restauracji. Wypalenie minie jak ręką odjął.

2

Prawda! Ja jak miałem kryzys to popatrzyłem na zapie****ol jakiemu podlegają niewolnicy pracownicy McDonald's przygotowując mojego burgera za trocin i przeszło mi.

Mnie praca nie nudzi raczej wyczerpuje (np. cały dzień kminienia problemu z wczoraj) i często (ponad miarę) wkrurza (bo np. współpracownicy to parapety itp).

Może to dlatego że nie zamykam się na jedną technologię mnie nie nudzi.

3

Skąd w tym wątku tyle sugestii aby przejść się i zobaczyć jak to wygląda w innych branżach, jakby...

nie macie znajomych z innych branż? :P

0

Ale w McDonalds to studenci pracują,żeby na alko zarobić i imprezy w akademikach... I tak, miałem zajomych którzy w Maku pracowali, ale to było na studiach. Teraz prowadzą własne firmy lub są specjalistami w swoich branżach.

0

teraz czesc zwolnionych programistow juz sila rzeczy sie przebranzawia zeby z czegos zyc. widze po znajomych ze robia na bolt/uber i jedzenie rozwoza.
maja max 2 lata expa i nie moga znalezc pracy ;/

2

ja też czasami pracuje w McDonaldsie. I to już od pewnego czasu

2

Nie rozumiem trochę takich rozstrzelonych pomysłów na inne zawody jak lekarz, prawnik, czy McDonalds.

Ja mam zainteresowania ogólno-techniczne i uzdolnienia także w tym kierunku. Jakbym miał się przebranżowić to spokojnie mogą to być takie branże jak: elektronika, automatyka, robotyka, elektrotechnika, mechanika. Lubię programować, ale w każdej z tych branż również bym się spełniał. Owszem wymaga to czasu i wysiłku, zatrudniasz się jako pomocnik majstra, robisz papier zaocznie i cały czas coś kombinujesz. Czas w końcu i tak zleci, a lepiej żeby zleciał pchając cię w kierunku jakiegoś celu. Zarobki są mniejsze w tych branżach, ale ja jestem zwykły chłopaczyna z osiedla, niepotrzebne mi luksusy w życiu, spokojnie styknie na zwykłe życie. Ewentualnie wtedy emigracja też wchodzi w grę.

2

Mnie czasem, ale przypominam sobie ze mam 5k raty kredytu hipotecznego, 2k gotówkowego, 3k za leasing sportowego BMW + ZUS-y + srusy + zarcie dla psa + zachcianki narzeczonej i zapominam o nudzie

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1