Wątek przeniesiony 2023-01-16 12:28 z Off-Topic przez somekind.

Rozliczenie z klientem za wyjazd służbowy

0

Cześć,
Pracuję u klienta na B2B, rozliczam się ryczałtem za cały miesiąc (nie jest to umowa godzinowa). Pracuję max 8h, min 6,5h dziennie zgodnie z umową. Wszystko ponad 8h fakturuję jako dodatkowe godziny.

Klient zażyczył sobie mojej obecności w biurze na drugim końcu PL z powodu odbiorów projektu. W mojej ocenie moja obecność nie jest konieczna, ale klientowi bardzo zależy.
Zaproponowałem, że 8h w biurze przepracuje zgodnie z ryczałem ale cały czas poświęcony na dojazd i powrót będę fakturował jako nadgodziny. Klient trochę pokręcił nosem i stwierdził, że mogę zafakturować 1/2 czasu za dojazd jako dodatkowe godziny i że tak z innymi się rozliczał podczas innych projektów. To jest mój pierwszy wyjazd służbowy w życiu i nie wiem jak to ugryźć. Na pewno nie mam zamiaru zawalać nocki za pół darmo.

-Jak to wygląda u Was?
-Na jakie warunki byście się zgodzili?

Oczywiście koszty dojazdu i noclegu zwracają w całości.

3
ukasz112 napisał(a):

Oczywiście koszty dojazdu i noclegu zwracają w całości.

No to easy, raz na ruski rok zobaczenie się z ludźmi z zespołu jest dla mnie okej.

1

Zerknij na swoją umowę, masz tam najpewniej napisane jakie są zasady kiedy klient może poprosić Cię o dojazd do swojego klienta/swojej siedziby i w jaki sposób to rozliczy.
Jak nie masz, to masz dwie drogi - albo idziesz z nim na noże i każesz mu płacić takie kwoty jakie masz "widzimisię" i albo się zgodzi albo nie przyjeżdżasz lub też przystajesz na jego warunki.

Zakładam, że każe Ci jeździć raz na 3/6 miesięcy, chyba świat Ci się nie zawali z tego powodu. Jeśli masz zacząć jeździć regularnie to warto porozmawiać o tym i wypracować jakieś warunki umowy, które należy spisać na papierze :)

Na UoP nikt Ci nie płaci za czas kiedy podróżujesz/spisz w hotelu więc i tak jesteś w lepszej sytuacji skoro dostaniesz 1/2 czasu na dojazd zapłacone.

Ja nigdy nie narzekam, ale też jeżdżę tylko na imprezy firmowe albo integracje z zespołem.

0
froziu napisał(a):

Zerknij na swoją umowę, masz tam najpewniej napisane jakie są zasady kiedy klient może poprosić Cię o dojazd do swojego klienta/swojej siedziby i w jaki sposób to rozliczy.
Jak nie masz, to masz dwie drogi - albo idziesz z nim na noże i każesz mu płacić takie kwoty jakie masz "widzimisię" i albo się zgodzi albo nie przyjeżdżasz lub też przystajesz na jego warunki.

Zakładam, że każe Ci jeździć raz na 3/6 miesięcy, chyba świat Ci się nie zawali z tego powodu. Jeśli masz zacząć jeździć regularnie to warto porozmawiać o tym i wypracować jakieś warunki umowy, które należy spisać na papierze :)

Na UoP nikt Ci nie płaci za czas kiedy podróżujesz/spisz w hotelu więc i tak jesteś w lepszej sytuacji skoro dostaniesz 1/2 czasu na dojazd zapłacone.

Ja nigdy nie narzekam, ale też jeżdżę tylko na imprezy firmowe albo integracje z zespołem.

Właśnie czytałem jak to na UoP wygląda i jestem w cięzkim szoku, że ludzie się na takie coś godzą, że nikt im nie płaci za dojazdy. Jak dla mnie wyjazd służbowy powinien być wliczany w czas pracy i rozliczany jako nadgodziny. Przeciez np kierowca zawodowy dostaje za całą trasę a nie za moment podczas rozładunku towaru u klienta. Przedstawiciel handlowy który jeździ po całej PL i za granicę pewnie też nie robi tego za darmo.

Jak dla mnie sytuacja w której na żądanie / prosbę klienta muszę jechać np 4h do jego siedziby, spędzić tam 8h potem wracać kolejne 4h do domu to sytuacja w której jestem normalnie w pracy. Normalnie ten czas na dojazdy bym mógł siedzieć i pić piwo, grac w grę,na gitarze, jeździć na rowerze czy cokolwiek co mi się zamarzy.

Stąd ten wątek i dyskusja bo jestem ciekaw czy tylko ja uważam, że powinienem dostać za zmarnowany czas wynagrodzenie :)

0

U mnie, b2b:

  • gdy dojadę autem - zapłacą za paliwo
  • gdy dojadę pociągiem i będę pracował w tym czasie - zapłacą za bilet i normalnie czas pracy, w którym będę wtedy pracował

Zdarzyło się 2 razy w ciągu ostatniego roku, więc nie narzekam. Staram się wtedy jak najpóźniej przyjeżdżać i jak najwcześniej wychodzić, byleby odbębnić obecność w biurze. 3-3.5h w jedną stronę.

1

Właśnie czytałem jak to na UoP wygląda i jestem w cięzkim szoku, że ludzie się na takie coś godzą, że nikt im nie płaci za dojazdy.

Ludzie się godzą na pracę za 3,5k brutto. Niektórzy nie mają wyboru.

Jak dla mnie wyjazd służbowy powinien być wliczany w czas pracy i rozliczany jako nadgodziny.

Idź do rządu i to zmień.

Przeciez np kierowca zawodowy dostaje za całą trasę a nie za moment podczas rozładunku towaru u klienta. Przedstawiciel handlowy który jeździ po całej PL i za granicę pewnie też nie robi tego za darmo.

To pewnie czy jesteś tego pewien? Kierowca rozładunku jak jedzie gdzieś to za czas przerwy (którą ma do tego wymuszoną) nie ma płacone. Przedstawiciel handlowy jeżdżąc po Polsce też jest w inny sposób rozliczany. To generalnie dość niefortunne porównanie, bo ich praca polega tak jakby "na podróży służbowej". Porównywać osobę, która musi 1 raz do roku jechać w podróż służbową, do kogoś kto jeździ cały rok... może jeszcze poproś ich o samochód służbowy w związku z Twoim problemem, powołując się na tego Twojego kierowcę ciężarówki/handlowca? :P

Stąd ten wątek i dyskusja bo jestem ciekaw czy tylko ja uważam, że powinienem dostać za zmarnowany czas wynagrodzenie :)

Gdyby nie covid i praca była stacjonarna, to też oburzałbyś się, że musisz dojechać do biura i chciał wliczać to w czas pracy? Bo wyobraź sobie, że robi tak cały świat i nikt im za to nie płaci.

0

Ludzie się godzą na pracę za 3,5k brutto. Niektórzy nie mają wyboru.

Ludzie mają wybór. Niektórym się nie chce i podejmują decyzję o wygodnym leżeniu na kanapie / chodzeniu na imprezy. Inni w tym czasie zwiększają kompetencje dzięki czemu lepiej zarabiają. To ile kto zarabia jest pokłosiem pewnych decyzji podjetych wcześniej.

Idź do rządu i to zmień.

uwaga z d**y której nawet nie zamierzam komentować. Jak nie masz nic mądrego do wniesienia do dyskusji to daruj sobie bo niktogo to nie interesuje.

może jeszcze poproś ich o samochód służbowy w związku z Twoim problemem, powołując się na tego Twojego kierowcę ciężarówki/handlowca? :P

Ja nie mam problemu. Po prostu jestem ciekaw zdana innych w tym temacie. Samochodu nie potrzebuję bo mam swój a i preferuję podróz pociagiem niż stanie w korkach.

Gdyby nie covid i praca była stacjonarna, to też oburzałbyś się, że musisz dojechać do biura i chciał wliczać to w czas pracy? Bo wyobraź sobie, że robi tak cały świat i nikt im za to nie płaci.

Nie ma co gdybać. Covid był, zasady gry się zmieniły i nie mamy wpływu. Trzeba się dostosować. Klient zdecydował sie sięgnąć po ludzi sposa stołecznego podwórka a ja się zdecydowałem że pasuje mi mieć daleko do biura bo nie chce się tam pojawiać- szanuję swój czas. Każdy na tym zyskał.
Teraz klient chce abym przepalił swój prywatny czas na dojazd więc uznałem, że chcę coś z tego mieć.

8

Ludzie mają wybór. Niektórym się nie chce i podejmują decyzję o wygodnym leżeniu na kanapie / chodzeniu na imprezy. Inni w tym czasie zwiększają kompetencje dzięki czemu lepiej zarabiają. To ile kto zarabia jest pokłosiem pewnych decyzji podjetych wcześniej.

Podsumuję to tak: w dupie Ci się poprzewracało, myślisz, że jesteś pępkiem świata bo jesteś wielkim programistą. Twoją jedyną przypadkową decyzją w życiu było klikanie w kąkuter bo kolegów nie miałeś i wybranie studiów informatycznych rykoszetem bo nic w życiu innego Cię nie interesowało. Jakimś cudem nagle programiści z 4k brutto zaczęli zarabiać 20k i teraz robisz się za wielkiego ąę, który będzie dyktował warunki każdemu komu może. Widzisz jak łatwo oceniać?

Gdybyś wybrał logistykę czy inny kierunek teraz byś pytał kolegów na grupie facebookowej czy warto iść pracować do Amazona bo tam płacą 1000zł więcej ale jest zapierdziel i z podkulonym ogonem latał po całym świecie w delegacje, bo pracodawca jest Twoim Panem.

Życzę Ci, żeby Twój klient-Pan, wyrzucił Ciebie podwykonawcę-śmiecia na bruk za milenialstwo. Nic innego jak widać pokory Cię w życiu nie nauczy poza twardym lądowaniem.

EOT.

5

Temat do zamknięcia.

Zamiast merytorycznej dyskusji kolega froziu zrobił sobie jakieś personalne wycieczki.
Do niczego to nie prowadzi i tylko marnujemy swój czas.
Życzę Wam dobrego dnia i bez odbioru :)

2

Zdarzało mi się jeździć w różne miejsca, czas podróży przeliczałem według swego rodzaju zryczałtowanej diety ustalonej z klientem.

1
ukasz112 napisał(a):

Zamiast merytorycznej dyskusji kolega froziu zrobił sobie jakieś personalne wycieczki.
Do niczego to nie prowadzi i tylko marnujemy swój czas.

Tak naprawdę to ty sprowokowałeś zmianę tematu dyskusji, m.in. przez plucie na inne zawody, chociaż zabawnie to wygląda u kogoś, kto nie wie, w jaki sposób działają podróże służbowe (już nawet nie będę wspominał o "nadgodzinach" na b2b)

Podróż służbową należy wykonywać podczas pracy, więc jedziesz dzień wcześniej, podróż i hotel opłacone, następny dzień możesz pracować w firmie i być na spotkaniach, a kolejny dzień wracasz. Tak to działa na uop i zazwyczaj tak samo rozwiązywali to moi znajomi

4

Moim zdaniem klient zaproponował spoko rozwiązanie, nie robiłbym problemu skoro to jednorazowy temat raz na rok/kilka miesięcy.
I jeszcze ta "wymówka" wspominając ambitne uprawianie sportu... serio to taki problem odpuścić sobie jedno popołudnie w roku tego biegania po boisku, czy co tam uprawiasz, na rzecz dopięcia tematu w kontrakcie, z którego utrzymujesz siebie i swoją rodzinę?

A jak chcesz mieć prawnie jasny temat to tak jak wspomniał kolega wyżej zapraszamy na uop. Zamiast jednego dnia poza domem będziesz trzy.

2

Nie daj sobie wmówić tutaj dynamicznym frustratom, że twój czas jest nic nie ważny. Czas spędzony w samochodzie nie jest czasem wolnym, jest piekłem i masz prawo żądać za ten czas zapłaty. Tak samo czas spędzony w jakimś (pewnie słabym) hotelu to dla mnie rownież nie byłby czasem wolny, chyba, że czyimś jedynym zajęciem w życiu po robocie jest tv i piwko.

5

Dzisiaj odbyłem rozmowę z klientem.

Podsumowując:
Klient zogdził się na zafakturowanie czasu spędzonego w podrózy w całości (Od wyjścia do powrotu do domu)
Moje argumenty:
-mój prywatny czas, który poświęcam dla firmy i w tym czasie mógłbym zajmować się rzeczami prywatnymi.
-w pociągu czy w aucie nie odpoczywam
-wykazałem też, że moja obecność nie jest konieczna a jedynie wynika z zachciewajki klienta do osobistego spotkania.

Oczywiscie wszystkie poniesione koszty również będą w całości rozliczone.

aaa no i myślę, ze klient (który jest sporą firmą) od tego nie zbiednieje jakoś znacznie :)

3

widać, że niestety jest dużo zakompleksionych elemtnów, które nie potrafią upomnieć się o swoje i swoje frustracje przelewają na innych

Tutaj chyba chodzi o tak zwany "zdrowy rozsądek" i ogólnie życzliwość z obu stron. Jeśli firma płaci za nocleg, żarcie i przejazd, to jak raz na pół roku do nich podjedziesz to nic się nie stanie strasznego. Zwłaszcza, że (sam sobie odpowiedz na to pytanie) czy zawsze co do minuty się rozliczałeś z czasu, który poświęciłeś na pracę? Czy w czasie "pracy" nie siedziałeś na 4P, YT albo nie dzwoniłeś na infolinię banku, bo karta przestała Ci działać?

To jak w biurze - fajnie, jak jest w miarę elastycznie, ale to powinno działać w dwie strony. Jak masz potrzebę wyjść wcześniej bo masz coś do załatwienia to w wielu firmach po prostu wychodzisz - bez pisania urlopów itp (ja np. tak mam - po prostu mówię, że jutro przyjdę później, bo mam coś do załatwienia i jest OK, nikt nie drązy tematu). Ale to powinno działać w dwie strony - jak trzeba zostać chwilę dłużej, albo np. podjechać coś załatwić w ciągu dnia (bo np. firmowy kierowca jest zawalony, a wyskoczyło coś nagłego) to dla mnie nie jest problemem wsiąść w prywatny samochód i podjechać.

Także - zastanów się, czy Ty zawsze jesteś tak na 100% w porządku względem firmy, przepracowujesz bite 6-8 dziennie - bez przerw i oglądania śmiesznych kotów w necie. Jeśli naprawdę jest tak, to masz moralne prawo domagać się zapłaty za czas jazdy.

1

ja jak musialem dojezdzac do innego miasta do biura od czasu do czasu to kasowalem za kazda godzine spedzona w samochodzie + paliwo+hotele

0

Podczepię się pod temat, tylko w kwestii podróży zagranicznej. Załóżmy współpracę B2B -> kontraktornia/ software house -> outsourcing dla zagranicy.
Ten ostatni organizuje integrację zespołu (1 dzień). Oczywiście za loty, hotele itp zapłaci, otwarta zostaje kwestia zapłaty za poświęcony czas. Podróż w dwie strony to dwie stracone dniówki (dojazd do miasta z lotniskiem, odprawa, lot, dojazd do hotelu) - spotkanie odbędzie się w środku tygodnia.
Jakie macie doświadczenia z podróżami zagranicznymi? Jest kilka opcji, np.

  1. Bierzecie wolne na czas dojazdu.
  2. Firma proponuje jakiś ryczałt za czas (stała kwota)
  3. Fakturujecie normalnie po 8h na dzień, bo podróż to też czas poświęcony na projekt
  4. To co wyżej, plus jakaś dieta za każdy dzień.
  5. Tylko dieta
  6. Czas liczycie od wyjścia z domu do powrotu, bo spędzanie nocy poza własnym łóżkiem i stres związany z pozostawieniem rodziny na kilka dni też da się wycenić.

Osobiście spotkałem się już z kilkoma wariantami, ale ciekaw jestem jaki jest standard w branży.

0

Wybieram bramkę numer 4.

Aczkolwiek 6 brzmi nieźle, przynajmniej jako ściema dla żony, bo w tą rozpacz wynikającą z chlania z ludźmi z projektu, to raczej nikt po stronie klienta nie uwierzy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1