@ToTomki
Nie odnosisz się do żadnych argumentów. W pracy masz pracować, a nie czekać na pomoc z każdej strony, bo świat pull requestów i commitów cię przerasta. Współpracownicy nie są twoimi prywatnymi pomocnikami. Przede wszystkim mają swoją pracę i obowiązki do wykonania. W ogóle nie istnieje coś takiego jak "pomaganie komuś w pisaniu kodu w trakcie pracy". Od tego jest CR, żeby później albo naprowadzić albo po prostu zbutować i zglebić kompletne idiotyzmy (demaskując przy okazji, że ktoś radzi sobie mizernie i trzeba się zastanowić co dalej, co nie jest moją osobistą rolą - ukrywanie takiego przypadku "pomagając" jest szkodliwe dla zespołu). Gdyby mi ktoś podszedł i zapytał wręcz o pomoc w pisaniu kodu, to natychmiast bym oddelegował. Nie po to zatrudnia się ludzi, żeby następnie pisać za nich. Zatrudniani są programiści (przynajmniej w założeniu, praktyka bywa różna, niestety) z określoną wiedzą i gdy jej nie wykazują - nie jest żadnym moim interesem to zmieniać i "pomagać w pisaniu kodu". Tym bardziej, że nie mam za to płacone. Zwłaszcza, że owo pomaganie najczęściej sprowadza się do "zrób za mnie" i nie pozostawia żadnego trwałego śladu w głowie. W trakcie pracy masz być samodzielny + jest dokumentacja, jest internet. Jeśli sobie nie radzisz i ciągle potrzebujesz pomocy - jesteś w złym miejscu. Lekarz, jeśli sobie nie radzi na sali operacyjnej - zostaje z niej wyrzucony, a nie prosi błagalnym wzrokiem, "pomusz plis".
Dodatkowo - co robię - nie twój interes :) Masz może dla odmiany jakieś mądre argumenty, inne niż prywatne zaczepki? :) Wątpię.
Tak - nie każdy zasługuje, podtrzymuję. Pomaganie osobom, które chcą się na różne sposoby prześlizgnąć lub nie wykazują kooperacji, jest wręcz szkodliwe i nie robiąc tego: pomagam zespołowi i firmie. Skuteczna nauka będzie, gdy ktoś kreatywnie rozwiąże problem, niż gdy dostanie rozwiązanie na tacy, często nie rozumiejąc nawet zasad działania (jak było z tym moim jednym wspomnianym toolem).
@musrus
Strach mi pisać, bo możesz tego nie przeżyć - zawał murowany, ale seniorem jestem od dawna :) Co jednocześnie nie ma dla mnie żadnego znaczenia, bo o moim statusie decyduję ja, a nie 6 literek. Zresztą na rynku to pojęcie straciło jakikolwiek sens. Seniorzy są dziś seniorami zwykle przez wzgląd na staż (jednocześnie uważając się za półbogów, co widać po tym, co piszesz :) ). Bardziej interesuje mnie hajs na koncie.
Jesteś w totalnym błędzie i to co piszesz jest właśnie przykładem mida. Mid jest wymiataczem, ale nie rozumie jeszcze co ma sens, a co jest stratą czasu, nie ma świadomości jak wygląda projekt całościowo i nie zdaje sobie sprawy, że umiejętności miękkie wykorzystuje się tylko, gdy jest sens. W efekcie często mid traci czas właśnie na usprawnianie rzeczy bez sensu (czasami są to nawet usprawnienia odwrotnie skuteczne), na tłumaczenie ludziom, którzy ich zwyczajnie bez mydła wiadomo co. Senior ("mentalny") to jest ten szczebel, gdy już rozumiesz, że nie na każdego i nie na każdą sprawę należy poświęcać czas, bo w ogólnej, szerokiej perspektywie - to nie pomaga, nawet jeśli wydaje się, że lokalnie to coś zmienia. Że matkowaniem juniorom nie naprawisz świata, a dając toole nikt cię i tak nie doceni, przy okazji tylko odciążysz innych, ale nie siebie i nie zostanie to też w żaden szczególny sposób docenione w firmie, gdzie dla nich jest całkiem obojętne, czy robisz coś 15 minut, czy godzinę, już dawno jest to wkalkulowane w estymacje. Senior widzi kto rokuje, wyłuska łatwo gościa z pojęciem spośród stada pozerów. W ogóle senior ma być ekspertem, ale nie dobrym duszkiem ratującym zadki. Jako senior mam robotę, którą mam zrobić. Nie mam zadania organizacji warsztatów z wyrównywania szans juniorów "Równy Start 15k" :D
Co do tego... "STATUSU" :) Widzę, że dla niektórych to coś jak tytuł szlachecki :) Ale odlot! Brakuje tylko jakiegoś pasowania, jak na rycerza :) Wychodzi PM i kablem ethernetowym uderza w prawy bark, powiadając na porannym CR - pasuję cię na SENIORA! Etos senior developera! Trzeba poszukać co o tym mówią pradawne pisma!
U mnie senior = nieformalny PM. PM zajmuje się biznesem, polityką, urabianiem klienta, marketingu itp. Ale technicznie jest słaby i wtedy wkracza gość, który właśnie:
- szerokokątnie rozumie i widzi projekt, ogarnia cały horyzont tego, co się dzieje i jak jego robota wiąże się z resztą szajsu
- wie bardziej niskopoziomowo kto co umie i kto co udźwignie, potrafi przewidzieć pewne fakapy zanim się wydarzą, bo np. widzi, że task wpadł do osoby, która go nie dźwignie
- wie kogo można i warto wtajemniczyć szerzej, a kto pozostanie kulą u nogi, choćby mu się robiło codzienne prywatne korepetycje
- przyjmie na klatę ciężkie taski, wymagające wyobraźni i kreatywności
To jest senior, a nie pipka siedząca nad nierokującym osobnikiem (który i tak zaraz wyleci), bo jej się włączył tryb zbawiciela i myśli, że coś usprawnia.
@superdurszlak
Myślę, że popełniłem błąd ubarwiając post w żartobliwą formę. Ironia w Polsce jest za trudna, co widać powyżej :) Jeśli ktoś poważnie potraktował ten wtręt o recepcjonistce, sam jest równie poważny :)
Jeszcze raz: wszystko, cała wiedza jest spisana, jest dokumentacja, notatki też. W tej chwili każdy zielony u mnie z kopa jest w stanie wykonać zadania, jeśli tylko cokolwiek faktycznie umie oraz umie czytać dokumentacje, przeszukiwać bazy wiedzy (czyli bez jakiejkolwiek mojej pomocy i tak powinno być). Jak się okazuje - nawet to stanowi spory problem. Jako stary stażem jestem celem pielgrzymek. W tychże rozróżniam dwie grupy. Skromna baza 2-3 osób wykazuje chęć do poszerzania wiedzy, nie czeka na gotowe rozwiązania. Widzę, że gdy takiego gościa zarażę myślą, on pójdzie do siebie i będzie to rozkminiał, zobaczy nowe perspektywy, nie wykluczone, że on mnie czymś zaskoczy w zamian. Reszta (w mojej prywatnej ocenie, która może być błędna, ale mam do niej prawo) skupia się na przetrwaniu jakimś cudem.
Nadal niezmiennie nikt tu nie przedstawił kompletnie żadnych mądrych argumentów za pomaganiem grupie 2, wręcz odnoszę wrażenie że najbardziej cisną tu (bez argumentów) osoby, które bym do tej grupy natychmiast przypisał :)
Co do owych tricków/patentów - wyjaśniłem już, że po prostu siedząc w projektach długo opracowałem prywatne narzędzia szeroko mówiąc "ułatwiające życie", dotyczące środowiska pracy, danych. Nijak to się ma do kodu, długu technologicznego (póki używa się zgodnie z przeznaczeniem), hacków - po prostu wykorzystuję wiedzę i znane sobie zależności, żeby dowozić efekty szybciej. Nie wiem, nie rozdłubywać czegoś na piechotę, tylko wygenerować, automatyzować. I także nie pada w temacie jak do tej pory żaden poważny argument czemu miałbym je udostępniać, podczas gdy ja przywołałem jak skończyło się udostępnienie innego toola. Skończyło się źle i to wręcz wygenerowało faktyczny dług technologiczny, bo to nie było przeznaczone do chodzenia na skróty, tylko zrozumienia architektury, wyskoczenia poziom wyżej. Większość tu to jakieś socjalistyczne gadki, bo pomoże zespołowi, firmie, marce. Nie mam tego w umowie i za to mi nie płacono, a robotę robiłem sam dla siebie w czasie na własne projekty. Sama firma ma to w zadku, bo procesy technologiczne żyją bez tego i czas ich realizacji nie obchodzi kompletnie nikogo, już dawno wszystko wyestymowano, usprawnienia są high level. Są natomiast oczywiście pożądane wśród zespołu, ale nie widzę żadnej motywacji (i nie pisać mi tu bajek o wspólnym dobru, to praca a nie komuna).
Pozostaję na stanowisku, że udostępnianie prywatnej pracy usprawniającej wykonywanie tasków jest błędem i nie widzę, aby ktokolwiek miał tu jakiś realny argument, szczytem waszych osiągnięć są najwyżej inwektywy, co zmusza mnie do odpowiedzi na zbliżonym, niskim poziomie :)