printf("Witam wszystkich :)");
Jak uważacie: czy CV najlepiej słać na idealnie dopasowane w 100% oferty, nawet jeśli miałoby być tego niezbyt wiele i ewentualnie żyć sobie spokojnie na zasiłku, czy lepiej nie robić dziury w karierze i słać masowo CV, nawet na oferty powiedzmy średnio dopasowane?
Przykład:
Mam umiejętności w wąskiej branży specjalistycznej, np powiedzmy kontrola, obsługa, zachowanie i badanie wyników pracy maszyn. Nie jestem jednak stricte programistą, bardziej gościem od norm, standardów itp.
Branżę mam wąską, specjalistów mało. W obecnej firmie osiągnąłem jednak granicę rozwoju - bez perspektyw awansu ani podwyżki.
Ofert bezpośrednio dla takich jak ja za bardzo nie ma, takich gości w Polsce jest może z 10, może mniej i raczej okupują stanowiska aż do emerytury (do której ku radości ZUS-u często nie dożywają :) ). Do tego mam zakaz konkurencji, więc nie mogę skoczyć i tak na to samo gdzieś indziej nawet gdyby było miejsce.
I jak napisałem - programistą nie jestem, ale tworzyłem drobne projekty dla siebie, np. Pascal. Pewnie mój kod jest daleki od ideału, ale coś rozumiem, poruszam się, ogarniam i rozwój w tym zakresie sprawia mi frajdę :D Na pewno jednak brakuje mi umiejętności w porównaniu do większości tu piszących.
Jeśli mając zakaz konkurencji i słabe perspektywy ofert jest sens dobijać się w mojej branży na juniora, czy uważacie, że niedopasowane oferty lepiej sobie darować, nie tracić czasu HR-om i sobie?
Z jednej strony mógłbym przy mojej wiedzy wspierać team robiący soft do maszyn (działają w C++), mając bardzo szeroką świadomość problemów, obsługi, zachowań itp. Ale pewnie programistą byłbym mizernym i team musiałby mnie trochę ciągnąć, pomagać, wyjaśniać... O ile oczywiście przeszedłbym rekrutację ;)
<tl;dr>Tłuc CV na lewo i prawo w całej branży, czy czekać na idealnie dopasowane oferty?</tl;dr>