Jaki certyfikat j. ang. do CV

0
Zimny napisał(a):

mozna czasem pomylić biegły z płynnym , a to nie to samo.Ktoś na biegłym poziomie powinien operowac zasobem slow z przedzialu 20-25 k i idealna gramatyka , to nie to samo co mowic szybko i bez zacinania sie operujac na 3-4 k najpopularniejszych slowek i 2-3 czasach gramatycznych ( plynnosc mylona z biegloscia )

Gramatyka i ilość słów to nie wszystko. Przynajmniej dla mnie. To tak jakby oceniać programistę po ilości znanych języków i wywołań bibliotek. :D Dla mnie liczy się to, że z moimi umiejętności mój wpływ zwykle przewyższa niejednego nativa. ;) Na tym polega cała zabawność sytuacji, że native to nie jest najwyższy poziom. Jest wielu nativów, którzy nie mają szerokiego słownictwa, gramatyki też nie znają, o umiejętnościach interpersonalnych nie mówiąc. :) Również nie jest powiedziane że taki native rozumie co w ogóle mówi (wśród Polaków to rzadkość). :)

2

z tego co pamietam to przy emigracji bardziej przydaje sie toeic albo ielts.
poza procedurami emigracyjnymi certyfikaty jezykowe maja podobne znaczenie jak certyfikaty z sqla czy innego c# czyli pozwalaja sie nauczyc czegos z bardziej formalnej strony, w praktyce ma to male znaczenie (poza motywacja do systematycznosci moze).
sprawdzenie czy ktos umie sie dogadac po angielsku (czy pythonowemu) to kwestia paru pytan ktore mozna sprawdzic na parominutowej rozmowie a to czy ktos sie nadaje do np reprezentowania firmy na spotkaniach z zagranicznymi klientami to nie jest kwestia certyfikatu.

0
katelx napisał(a):

z tego co pamietam to przy emigracji bardziej przydaje sie toeic albo ielts.
poza procedurami emigracyjnymi certyfikaty jezykowe maja podobne znaczenie jak certyfikaty z sqla czy innego c# czyli pozwalaja sie nauczyc czegos z bardziej formalnej strony, w praktyce ma to male znaczenie (poza motywacja do systematycznosci moze).
sprawdzenie czy ktos umie sie dogadac po angielsku (czy pythonowemu) to kwestia paru pytan ktore mozna sprawdzic na parominutowej rozmowie a to czy ktos sie nadaje do np reprezentowania firmy na spotkaniach z zagranicznymi klientami to nie jest kwestia certyfikatu.

Nie wiem czy się nie powtórzę ale nigdy nie pozwoliłem aby świstki papieru oraz system edukacyjny przeszkodził mi w zdobywaniu wiedzy.
Nie odpowiadam na ogłoszenia w których wymagają certyfikatów, czy studiów. To tak jak bym zatrudniał się w firmie która nie ma wiedzy aby zweryfikować wiedzę kandydatów.

0
MrBean Bean napisał(a):
katelx napisał(a):

z tego co pamietam to przy emigracji bardziej przydaje sie toeic albo ielts.
poza procedurami emigracyjnymi certyfikaty jezykowe maja podobne znaczenie jak certyfikaty z sqla czy innego c# czyli pozwalaja sie nauczyc czegos z bardziej formalnej strony, w praktyce ma to male znaczenie (poza motywacja do systematycznosci moze).
sprawdzenie czy ktos umie sie dogadac po angielsku (czy pythonowemu) to kwestia paru pytan ktore mozna sprawdzic na parominutowej rozmowie a to czy ktos sie nadaje do np reprezentowania firmy na spotkaniach z zagranicznymi klientami to nie jest kwestia certyfikatu.

Nie wiem czy się nie powtórzę ale nigdy nie pozwoliłem aby świstki papieru oraz system edukacyjny przeszkodził mi w zdobywaniu wiedzy.
Nie odpowiadam na ogłoszenia w których wymagają certyfikatów, czy studiów. To tak jak bym zatrudniał się w firmie która nie ma wiedzy aby zweryfikować wiedzę kandydatów.

Te wymagania sprawdzają się natomiast fantastycznie do odsiania ludzi takich jak ty.

0

Język ang warto szlifować. Im szybciej zaczniesz tym lepiej, bo potem nie ma na czasu (rodzina, własne produkty/biznesy). Jak jest już za późno i nie masz czasu się uczyć po pracy, to przerzuć się w pracy na ang, to samo możesz zrobić z oglądaniem TV/filmów/seriali. Do czego się język przydaje? Praca remote dla zagranicznego klienta. Praca w międzynarodowym zespole. Czytanie artów bez ciągłego googlowania słów, głębsze zrozumienie kontekstu.

Z doświadczenia wiem, że programiści lubią przeceniać swoje umiejętności językowe. Przecież każdy po studiach ma B2 :P

Jeśli chodzi o papier to tak od C1 opłaca się robić. Korpo w PL to honorują, w innych wypadach wystarczy napisać lvl i potem się wykazać na rozmowie kw. i to już przez telefon. C2 to dużo długiej pracy, w normalnych warunkach min. 2lata jest między C1 a C2. Który papier? Jak na emigracje to można myśleć o czymś innym niż cambridge, bo to honorują głównie uczelnie

Ja idę w kierunku C2, ale ja to lubię, korzyści dla kariery traktuje trochę jak bardzo miły side effect

0
arklin napisał(a):

w normalnych warunkach min. 2lata jest między C1 a C2.

To zależy. Przy tradycyjnej nauce języka obcego raczej tak właśnie jest. Ale są inne "sposoby" :). Jestem wielką fanką tzw. metody Callana (spotykana też pod innymi nazwami. Jest błyskawiczna, naprawdę. I przede wszystkim kładzie bardzo duży nacisk na coś, co wcale nie jest tak łatwo zdobyć na zajęciach w szkole czy później na studiach, czyli na mówienie. Nie mam talentu do nauki języków obcych, a już szczególnie do mówienia (okropny akcent i wymowa), ale z metodą Callana udało mi się jako tako język opanować. I to szybko, choć nie bez bólu :)

0

@arklin: ale właśnie zrobiłam go z metodą Callana. Więc to nie jest żaden problem - tylko co oczywiste, samodzielna praca w domu też jest wskazana. W sumie myślę, że biorąc pod uwagę moje problemy z wymową i używaniem języka, to bez Callana nie miałabym szans.

0
truskawka215 napisał(a):

@arklin: ale właśnie zrobiłam go z metodą Callana. Więc to nie jest żaden problem - tylko co oczywiste, samodzielna praca w domu też jest wskazana. W sumie myślę, że biorąc pod uwagę moje problemy z wymową i używaniem języka, to bez Callana nie miałabym szans.

Callana to shit, w kółko wałkowanie tych samych pytań które mają mało wspólnego z normalną rozmową... Jak w ogóle ludzie mogą się w ten sposób uczyć...

0

Nie słuchaj tych pajacy, którzy mają po milion projektów, skończone studia z projektami robionymi w międzyczasie, x latem doświadczeń. Rynek pracy w IT obecnie wygląda zupełnie inaczej niż kilka lat temu, nawet w dużych centrach IT typu Warszawa czy Wrocław, a za te półtora roku jeszcze się zmieni. Certyfikat bardzo się przyda, bo szukając pierwszej pracy bez doświadczenia komercyjnego będzie CIĘŻKO. Nie dlatego, że nie będziesz się nadawał. Nie dlatego, że ciężko będzie przejść przez rozmowę. Dlatego, że ciężko będzie być na nią zaproszonym. Złóż nawet teraz zgłoszenie na pracuj.pl do losowej firmy. >100 (co moze znaczyć 101, ale i 200, 500) aplikacji na większość stanowisk. Myślisz że rekruterzy przegladają chociaż połowę? Jak już otworzą, muszą zobaczyć jakiś konkret. I czym więcej konkretów, tym lepiej. Poza tym przygotowanie się pod konkretny certyfikat daje kopa do działania. Jeśli stać Cię - działaj stary. Większość programistów nie wie nic na życiu i przypadkiem wbiła się akurat w taką branżę, na którą jest ssanie (robiliby to samo nawet jakby płacono za to 2500), a potem mają się za filozofów i przewodników życiowych tylko dlatego, że akurat w życiu im się udało. Nawet jeśli na rynek wchodzili w innym czasie. Stary, rób swoje, rozwijaj się, nie patrz na innych.

1

Shaloma to już w ogóle nie słuchaj, bo może i na programowaniu się coś tam zna, ale wszystko inne to dla niego czarna magia. Ktoś pyta się z czego się uczyć, by się przygotować do testów na codility, a ten odpisuje, że najwidoczniej jest za słabym programistą, by te testy zdać. Tutaj prawie każdy ma takie pojęcie i jak tylko może to Cię w dziale nietechnicznym (a w technicznym często też, nawet jeśli pomoże). W ogóle jeśli masz do ogarnięcia jakąś sprawę nietechniczną okołoprogramistyczną - unikaj takich kółek wzajemnej adoracji, bo tylko motywacji się pozbędziesz męczony przez takie osoby lubiące sobie członki przedłużać ciśnięciem po osobach bez odpowiednio wysokiego wskaźnika ilości postów

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1