Witam.
Nie wiem w sumie, czy ten post nie pasowałby bardziej do 'edukacji', ale to najwyżej się przeniesie :)
Generalnie mam dylemat i mam nadzieję otrzymać od Was jakąś poradę. Wiem, że nie da się odpowiedzieć jednoznacznie na tego typu pytania ale wielu z Was ma już spore komercyjne zastosowanie i mniej więcej pewnie potrafi stwierdzić co się liczy.
Wiele osób tutaj zaczyna przygodę z programowaniem w wieku gimnazjalnym-licealnym. Ja mam 29 lat i zacząłem w sumie dopiero niedawno. Wcześniej już coś tam próbowałem ale przez nadmiar pracy musiałem zarzucić. Co jakiś czas wracam do tematu jednak i próbuję się dokształcać na własną rękę. Studiów nie mam żadnych. Studiowałem kierunek humanistyczny ale skończyłem po 9 semestrze i dalej nie dałem rady. Po prostu kompletnie przestałem rozumieć po co ja tam jestem, nic mi to nie dawało intelektualnie ani nie było perspektyw zawodowych. Zaliczyłem też flirt z informatyką ale tu nie dałem rady, bo za dużo miałem na głowie i ostatecznie musiałem zrezygnować. Generalnie też jednak miałem lekki niesmak - część przedmiotów bez sensu (wiadomo - matma, fizyka choć nie były wielkim problemem to jednak mało się przekładały na praktykę). Te rzeczy, które były z programowania? W tydzień przy odrobinie zaparcia dało się opanować materiał z całego semestru i dalej się tylko nudzić.
Obecnie mam pracę, kiepską bo kiepską ale jakoś wiążę koniec z końcem, mam co do gara włożyć i w co się ubrać ale zastanawiam się co robić dalej. Programowanie sprawia mi niesamowitą przyjemność, jeśli (rzadko) czas pozwala, mogę siedzieć nad tym 16 godzin i nawet tego nie zauważam.
Tylko co z tego? Uczenie się 'w domu' nie wydaje mi się dobrym startem kariery. Dlatego zacząłem się zastanawiać nad jeszcze jednym podejściem na studia (zaoczne). Nie wierzę w to, że nabędę tam nie wiadomo jaką wiedzę. Bardziej chodzi o kwestię:
a) magicznego papierka
b) może studia dadzą mi jakieś inne benefity, możliwość praktyk, innych projektów, ogólnie rozpoznania branży.
Przy czym kasa za studia jest jak dla mnie jednak spora. Wydać 4000 rocznie to dla mnie nie w kij dmuchał. Z drugiej strony mógłbym te pieniądze przeznaczyć na np. certyfikaty Microsoftu, książki do samodzielnej nauki itp.
Czy naprawdę jest sens pakować kasę w studia dla 'zasady' i mglistej nadziei, że może coś dadzą?
Nie mam niby parcia, żeby JUŻ być nie wiadomo kim. Z jednej strony mogę pracować w obecnej pracy, albo gdziekolwiek indziej i spokojnie, systematycznie douczać się we własnym zakresie. Z drugiej strony obawiam się, że zaliczając tak późny start, będę i tak na straconej pozycji wobec ludzi, którzy skończyli studia, a programować zaczęli w gimnazjum.
Aha, i na wszelki wypadek - nie jestem kimś, kto przeczytał, że programista zarabia pierdyliard złotych miesięcznie i poczuł zew kasy :) Chętnie poszedłbym do takiej pracy jeśli tylko umożliwiałaby mi przeżycie na poziomie podstawowym (czyt. ~1500zł netto). Ja po prostu dałem d**y, że tak późno odkryłem co chcę w życiu robić.
Robię w języku C#. Znam jakieś podstawy konstrukcji językowych, trochę WPFa. Żadnych większych projektów nie mam, ot aplikacje konsolowe do prywatnego użytku + odtwarzacz MP3 w WPFie na silniku WMP, aplikacja do zarządzania przeczytanymi książkami też w WPFie, oparta o MVVM (tutaj przy okazji poznałem trochę SVNa bo korzystałem). Wiem, że 'dokonania' śmieszne ale jak mówię, nie mam parcia na to, żeby mieć wszystko już i teraz.
Może znajdzie się ktoś kto przeżywał podobne rozterki i może coś doradzić :)