Mam nieszczęście pracować na Makbuku. UX sytemu jest tak zrypany, że aż rozsierdza. Nie polecam.
1
0
W robocie mam della (i7, 32gb ram, dysk dużej kapatisności) który wygląda jak płyta od pancerza rekatywnego do czołgu t72. Po uruchomienu świndowsa mogę iść na kawę oraz po zakupy do piekarni za winklem zanim wstaną teamsy, docker, klient fortiszmelca, antyświrus (...). Jak już to wszystko wstanie to jest niezerowa szansa, że pc agent wymusi restart bo wjechał jakiś update. Wówczas idę coś zjeźć bo nie chce mi się oglądać betonairki. Jak wrócę to jest szansa, że mogę zacząć pracę. Odpalenie intelij sprawia, że sprzęt się poci. Projekt buduje się pięć minut, a na obudowie można postawić kubek z kawą celem poprawy chłodzenia.
Najchętniej tego della zabrałbym na strzelnicę, wysłał na 25m i zrobił z niego sito. Niemniej byłaby to najdroższa tarcza strzelecka ever.
Pierwszego maca zakupiłem dawno temu. Popełniłem na nim kilka aplikacji mobilnych dla ios. Choć zmieniłem ścieżkę to sentyment do zabawek od apple pozostał. Maca używam do swoich projektów, do freelancerki. Jak jest szansa to korpo-złom wędruje do szafy, a projekt rozwijam na macu niemniej z tym bywa różnie.
Mac choć ma dużo plusów dodatnich to też ma plusy ujemne. Jak mikroserwisy na dockerze zaczną mielić tony danych to wydajność będzie przeciętna bo api wokół wirtualizacji jest dość przeciętne. Jak zaczniesz zapuszczać fuzz testy to może być różnie bo nie każdy fuzzer jest zoptymalizowany do pracy z osx. Jak zechcesz ruchomić gdb aby zapiąć się do programów napisane w c to staniesz przed koniecznością obejścia zabezpieczeń. Jak zechcesz postawić popularne distro linuxa bare metal to napotkaszszereg niespodzianek.