Komisja Europejska zrobiła sobie w naszym kraju folwark. Była już sprawa ze zbożem, ale poszli dalej. Wpuścili na wspólny rynek branżę transportową z Ukrainy, bez żadnych ograniczeń i zezwoleń. Jako, że sąsiadujemy z Ukrainą, to oczywiście najmocniej odczuwamy wprowadzone zmiany. Z tego też powodu polska branża transportowa zorganizowała protest, który trwa od 6 listopada. Dlaczego? Otóż po wprowadzeniu w życie umowy między Unią Europejską a Ukrainą udział polskich firm w transporcie między Polską a Ukrainą spadł z 38 do 8%. 92% wszystkich przewozów na koniec października 2023 wykonały firmy ukraińskie.
Protestujący domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego; zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
Komisja Europejska zareagowała na protest kierowców i przedstawiła porozumienie w którym zawarła punkt, że polskim firmom transportowym należy się odszkodowanie za straty poniesione w wyniku wprowadzeniu umowy UE-Ukraina. Odszkodowanie ma sfinansować polski budżet, a jakże!