Sekwencja zdarzeń jest taka:
- troll czyta czyjeś posty
- troll odpowiada wulgarnie wyzywając (to jego własna inicjatywa, bo nikt go imiennie nie zaczepił ani nie zaprosił do dyskusji)
- pomimo tego, użytkownik nie daje się wyprowadzić z równowagi
- troll się gotuje w środku, traci kontrolę nad emocjami już całkowicie, rzuca jeszcze większą porcją wulgaryzmów ad persona. Na tym etapie już nawet nie próbuje udawać, że chodzi mu o dyskusję. Rzyga tylko wulgarnymi wyzwiskami personalnie i wulgarnie wyzywając wroga. Bez ładu i składu, wygląda to dość żałośnie - totalna desperacja i wycie z bezsilności.
- przedostatni etap: troll woła @cerrato albo innego moderatora, krzycząc w wątku publicznie, żeby zbanował wroga. Znów lecą wulgarne wyzwiska (acz niezbyt wyszukane, raczej proste słownictwo rodem z rynsztoka)
- @cerrato tego nie robi
- sfrustrowany troll zakłada nowy wątek, w którym żali się, że wróg nie dostał bana. Znów wygłasza bluzgi ad persona licząc na to, że wyprowadzi wroga z równowagi.
Historia się nie kończy. A gdyby troll dostał autobana za prośby o banowanie innych, to przynajmniej ten ostatni etap byłby powstrzymany, a troll by miał czas ochłonąć.
Chyba dobry pomysł?